- CHAPTER 10 -

2K 123 18
                                    

   Tony zaczął masować plecy Pete'a z zamkniętymi oczami. Gdy jednak je uchylił doznał lekkiego szoku. Mleczno biała skóra otulająca idealnie skrojone mięśnie pleców chłopaka, pokryta była zabliźnionymi ranami. Nie były one zbyt widoczne, ale lśniły, oświetlone nastrojowym światłem, tym samym jakby wytyczając drogi. Dopiero teraz je zauważył. Na chwilę przestał zajmować się chłopakiem i z lekko uchylonymi ustami przejechał palcami po największej, dziwnie cienkiej bliźnie, biegnącej wzdłuż całej długości kręgosłupa.
P

ete uchylił oczy, gdy nagle przestał czuć na plecach te miłe, ciepłe dłonie. Chwilę później wciągnął szybko powietrze. Poczuł ciepłe, zaciekawiome palce, na swoim kręgosłupie, w miejscu swojej pamiętnej blizny. Starszy przejechał dłonią od karku, aż do samego końca bokserek. Koniec śladu kończył się już pod pasem bokserek, blisko linii pośladków, jednak palce Tony'ego nie dobiegły do końca. Pete nie lubił pokazywał się bez koszulki. Dlatego też nigdy nie chodził na basen, ani nie spał bez górnej odzieży. Przez myśl przemknęło mu pytanie: dlaczego zgadzał się na masaż? Skoro nikt nie widział go bez koszulki, a nie chciał by ktokolwiek był wyjątkiem, czemu tu w ogóle przyszedł? Ale chyba już znał odpowiedź. Czuł do mężczyzny... sympatię, zaufanie. Bał się tego, że może zranić tą jedyną osobę, prócz Cioci May, którą darzył zaufaniem. Domyślał się jakie zamiary wobec niego miał starszy. Widział to od pierwszego spotkania. Ale wciąż nie był pewny co do tego, co zobaczył wtedy w jego oczach. A co jeśli podoba się Tony'emu? Przecież jest młody, zdecydowanie za młody jak dla miliardera. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedział ile Stark miał lat. Ale dużo więcej od niego. Musiał przyznać przed samym sobą, że Tony był atrakcyjnym facetem. Przystojna twarz, lekko zadarty nos, pełne usta i ten jakże oryginalny zarost, który akurat dzisiaj musiał zgolić. Kiedyś przypadkowo zobaczył Starka bez koszulki, przechodząc obok jego sypialni. Oczywiście Tony nic o tym nie wiedział. Stark nie miał takiej sylwetki jak Peter czy Steve, zapewne dlatego, że był normalnym człowiekiem, bez zmutowanych genów. Owszem, miał szerokie ramiona i wąskie biodra, ale najwyraźniej unikał siłowni, albo nie miał na nią czasu. W końcu usypiał nad nowymi wynalazkami w pracowni. Był pięknym mężczyzną, który podobał się Peterowi. Chłopak mimo tego, nie widział czy będzie potrafił go pokochać. A może już to robi? Skąd ma to wiedzieć, skoro do tej pory nikogo w życiu nie kochał jako swoją drugą połówkę?
Ten bieg myśli w rzeczywistości trwał kilka sekund. Tony zapatrzony w ślady na plecach Petera, nawet nie ruszał ręką, tylko zostawił ją przy pasie podarowanej chłopakowi bielizny. W końcu Pete wyciągnął rękę spod policzka i sięgnął w stronę swoich lędźwi. Ujął palcami dłoń Tony'ego, poruszając nią w dół tak, by palce Starka same odchyliły lekko bokserki, ukazując koniec szramy.
- Pete... - szepnął najciszej jak mógł, ale Peter i tak go usłyszał.
- Wiem co myślisz - westchnął tęsknię - to nic takiego.
Tony otworzył oczy zaskoczony, a Peter wsparł sie na jednym łokciu, a elastyczność jego ciała pozwoliła mu odkręcić tułów tak, by spojrzeć Starkowi w oczy. Powstrzymał się od jęknięcia z bólu, by nie martwić starszego. Wiedział, że musi wytłumaczyć historię tej blizny. Tony zawsze był ciekawski. Jednak patrzył w te piękne, czyste, niezasłonięte arogancją i pewnością siebie oczy, nie mogąc wydusić ani słowa. Przy nim zdjął maskę obojętności. Mała rzecz, a tak bardzo uszczęśliwiła młodego bohatera.
Tony patrząc w oczy Petera, przejechał palcami w górę, dojeżdżając do karku. Położył dłoń na zaczerwienionym policzku chłopaka i pogłaskał go. Ogarnął brązowe loki z jego czoła i uśmiechnął się ciepło. Peter podniósł delikatnie miednicę, chcąc przekazać starszemu, by ten dał mu się odwrócić. Sapnął cicho, patrząc Starkowi w oczy. Głębiej między pośladkami poczuł twarde wzniesienie. Nagle wzniesienie zaczęło rosnąć jeszcze bardziej, a zaraz potem takie samo pojawiło się u chłopaka. Tony nie do końca zrozumiał zamiary Petera i bardzo niechętnie podniósł się z ud chłopaka. Już chciał spuszczać nogę na podłogę by wstać, ale poczuł mocne szarpnięcie za pas szlafroka. Peter leżał spokojnie na brzuchu, gdy przyciągnięty przez niego siecią Tony zawisł tuż nad jego plecami.
Tony zbliżył usta do ucha młodszego.
- Skarbie... - zaczął cicho - kto Ci to zrobił?

𝐖𝐞'𝐫𝐞 𝐍𝐨𝐫𝐦𝐚𝐥𝐥𝐲 𝐊𝐢𝐥𝐥𝐞𝐫𝐬 ~ 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz