- Słuchaj, młody ma za tydzień urodziny - powiedział do Starka, który nie wyglądał na zbyt zachwyconego tym faktem - Osiemnaste.
Popatrzył na geniusza z nadzieją, że raczy odpowiedzieć mu choć jednym słowem, ale jak zwykle się przeliczył. Tony za to patrzył na niego, jak na małe dziecko, które ubrudziło się lodem. Był naprawdę zmęczony. Po kilku godzinnym płaczu niemiłosiernie bolała go głowa i piekły oczy.
- I co z tego? - przetarł dłońmi oczy i westchnął ciężko.
Clint zmarszczył lekko czoło, przechylając głowę na bok.
- I co z tego? - powtórzył słowa geniusza, niemało zaskoczony - Ma urodziny - powtórzył z naciskiem na drugie słowo.
- A niby co ja mam z tym faktem zrobić? - przechylił się do tyłu i oparł o oparcie, zamykając oczy - Przynajmniej będzie miał spokój - westchnął kolejny już raz.
- Nie musisz kpić - mruknął podirytowany Clint, ale Tony nawet nie drgnął.
Położył mu dłoń na ramieniu i ścisnął je, chcąc dodać mu siły.
- Chociaż z nim porozmawiaj - dodał, a drugą ręką wyciągnął z kieszeni... notatnik i ołówek? Cóż, nie tylko Stark jest nieprzewidywalny.
Bardzo cicho otworzył go na pierwszej stronie. Nie chciał, by Stark otworzył oczy. Szybko nakreślił na kartce parę cyfr i wyrwał wolno kartkę z notesu.
- To ja już pójdę... - mruknął cicho. Wstał i przykleił karteczkę do oparcia kanapy, na miejscu, na którym wcześniej siedział.
Wyszedł szybko z salonu, po drodze jeszcze zgarniając butelkę whisky ze stolika kawowego. Jemu alkoholizm nie grozi.
Chyba.
Dopiero po dłuższej chwili Stark zarejestrował brak Clinta obok siebie. Wyciągnął rękę w stronę, gdzie siedział wcześniej jego przyjaciel, ale natrafił tylko na zimne oparcie... i kawałek papieru. Otworzył oczy i zobaczył zwykły kawałek papieru z wiadomością i postcriptum.Przyjrzał się karteczce:
12 Ingram St, Queens, NY.
Zmarszczył czoło. Niewątpliwie był to adres. Tylko kogo?
- Jarvis - mruknął, czując coraz większe zmęczenie. Dochodziła godzina 21, a on płakał dobre 5 godzin. Nienawidził marnować czasu.
- Tak, sir? - odezwała się SI.
Przez chwilę zawahał się. Chyba nie musi tego sprawdzać.
- Zamów części do zbroi - wymyślił na poczekaniu. Wcale nie musiał nic mówić.
- Ale...
- Jarvis - ostrzegła go przed sprzeciwem.
- Oczywiście, się - odpowiedział Jarvis, natychmiast składając zamówienie, mimo tego, że wszystkie części leżą w warsztacie już drugi tydzień.
Poderwał się do góry i wyszedł z chyba najmniej uczęszczanego salonu w wieży. Wątpił, by ktoś z Avengers kiedykolwiek go znalazł, albo był choć blisko. Oprócz Clinta, oczywiście. Było to miejsce, w którym mógł się napić sam lub z Clintem, wypłakać, wyspać i odciąć od całego świata, który nie wiedział gdzie był wtedy Tony Stark.
- Jarvis, dawaj stop wibranium z platyną - zalecił SI, gdy wszedł do swojej pracowni.
- Pracujemy nad nowym projektem - powiedział do samego siebie.
- Zapisać go na firmowych serwerach? - zapytał Jarvis, tworząc lekkie echo w pomieszczeniu.
Tony spojrzał na modele swoich dotychczasowych dzieł, ale te, były czerwono-złote. Dwoma ruchami nadgarstka zmienił jedną z barw na czerwień. Wahał się chwilę nad drugą, ale wybrał czerń. Każdemu są potrzebne zmiany.
- Lepiej na prywatnym - mruknął.
- Jak chce go Pan zatytułować? - spytał po chwili Jarvis.
Zapadła skupiona cisza, a umysł geniusza pracował bardzo ciężko.
- Iron-Spider - mruknął, wpatrując się w obracający się, dwukolorowy model w kuloodpornym obcisłym kostiumie z pająkiem na piersi.W tym czasie Peter chętnie uciekłby oknem z domu Ciotki, gdyby tylko za nią nie tęsknił. Siedział na kanapie, teraz już bez maski, która leżała obok niego na poduszce. Ciocia chodziła po salonie, lekko podminowana. Co prawda podejrzewała, że Peter może mieć podwójną tożsamość, od kiedy odkryła te nieziemskie pajęczyny w jego pokoju, ale wciąż nie mogła się z tym obyć.
W końcu stanęła przed nim i spojrzała na niego. On nieśmiało podniósł głowę, ale odważył się spojrzeć jej w oczy. Widział, że się martwi, ale podwójna tożsamość to nic w porównaniu z TYM.
- Peter - powiedziała cicho, a chłopak cicho przełknął ślinę - jak długo to trwa?
Odpowiedziała jej cisza. Peter znowu wbił wzrok w swoje kolana, byle nie patrzeć na May.
- Dwa lata - powiedział bez emocji, na co Ciocia otworzyła szeroko usta. Podeszła do niego i kucnęła przed nim. Położyła mu obie dłonie na przedramionach.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała trochę smutnym głosem.
Chłopak popatrzył na nią.
- Każdy kto wie, jest w ogromnym niebezpieczeństwie - wytłumaczył jej, powstrzymując wewnętrzny smutek. Zbierał się w nim, ponieważ Ciocia zareagowała tak tylko na to, że jest Spider-Man'em. Nie chciał nawet myśleć, jak zareaguje na najnowszą nowinę.
Ciocia położyła mu dłonie na obu policzkach i obejrzała jego twarz, a w jej oczach zebrały się łzy.
- Nikomu nie powiem, że to ty latasz po Nowym Yorku - uśmiechnęła się lekko - ale uważaj na siebie - wstała i usiadła obok chłopaka. On wtulił się w nią, jak małe, bezbronne dziecko. May znała go od dziecka, więc doskonale wiedziała, jak go uspokoić. Wsunęła dłoń w jego kosmyki i zaczęła kręcić loki na palcach.
Peter od razu odsunął od siebie złe myśli, chociaż wciąż nawracała jedna.
Tęskni za Tony'm.
CZYTASZ
𝐖𝐞'𝐫𝐞 𝐍𝐨𝐫𝐦𝐚𝐥𝐥𝐲 𝐊𝐢𝐥𝐥𝐞𝐫𝐬 ~ 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫
FanfictionMiliarder, człowiek ze stali. Przez wielu uznawany za najbardziej egoistycznego dupka na świecie. Jednak pod żelazem, garniturem i kontrowersyjną osobowością skrywa się ktoś inny. Tak odmienny i ludzki. Po zerwaniu ze Steven'em Rogersem w jego ży...