Petera obudziła jasność bijącą od okna. Mimo tego, że było zasłonięte, słońce się przez nie przebijało. Chłopak wstał i podszedł do okna. Z uśmiechem odsunął zasłony, a widok za oknem niemało go zaskoczył.
Spadł śnieg. Pierwszy śnieg w tym roku. Chodniki i pasy zieleni były zasypane, a latarnie oklejone śniegiem. Płatki spadały wolno z nieba, gęsto przy sobie. Niebo było bardzo jasne, wręcz jaskrawe.
Peter usiadł na dość wysokim parapecie przy oknie, chociaż nie należało to do najłatwiejszych zadań. Zaczął obserwować przechodzących ulicą ludzi. Dzieci, dorosłych, starców. Na latarniach pojawiły się ozdoby świąteczne, a mieszkańcy wpadali już powoli w świąteczny szał.
Niedługo gwiazdka, pomyślał.
Przyciągnął kolana do brody. Pojedyńczy kosmyk włosów spadł mu na czoło. Setki samochodów przejechało przez ulicę. Miliony płatków śniegu znalazło swoje miejsce na ziemi.
Chłopak nie był pewny, co do swojego miejsca.
Westchnął głęboko.
"Peter" usłyszał za sobą. Odwrócił głowę. Stark leżał na boku, przykryty do połowy kołdrą. Włosy miał potargane, a oczy tryskały radością. Uśmiechał się lekko. "Chodź, bo zmarzniesz" odgarnął pościel.
"To Ty chodź do mnie" odpowiedział mu chłopak. "Chociaż łóżko też zachęca" zaśmiał się cicho. Tony wstał i podszedł wolno do okna.
"Chodź, chodź, staruszku" dodał Peter, na co Stark wysłał mu ostrzegające spojrzenie, ale nadal był uśmiechnięty. Stanął przy oknie. Ich głowy były na jednym poziomie. Objął chłopaka ramionami i opierając brodę na jego barku, popatrzył na widok za oknem.
"Popatrz, jak tu pięknie" powiedział Peter, wsłuchując się w równy i spokojny rytm serca Starka.
"Masz rację" odpowiedział Stark. "Niedługo święta" westchnął.
"Nie cieszysz się?" spytał chłopak, przechylając głowę do tyłu, by spojrzeć na Tony'ego.
"Jestem ateistą. Nie obchodzę żadnych świąt" powiedział beznamiętnie. Peter zlustrował jego twarz.
"Dlaczego?" zapytał chłopak, Tony westchnął ponownie, wlepiając wzrok w wieżowiec za oknem.
"Ponoć nie jestem miły Bogu" powiedział cicho. "Żadna religia mnie nie akceptuje" dodał smutno po chwili. Peterowi zrobiło się go szkoda. Chłopak spojrzał na Starka, który oparł czoło na jego barku, chowając przed nim twarz.
"Tony?" zapytał go cicho. Odwrócił się do niego i oparł o okno. Złapał go za podbródek. Spojrzał mu w oczy. "Również nie jestem miły Bogu. Nigdy w niego nie wierzyłem... w przeciwieństwie do Cioci. Ale wiem, że miała rację". Stark spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem.
"To znaczy?" spytał zainteresowany. Peter złapał go za biodra i przyciągnął lekko do siebie. Ich brzuchy się stykały. Stark złapał go za uda i podniósł lekko, by było mu wygodniej. Chłopak założył dłonie za jego szyję.
"Spotkałem swoją drugą połowę. Wrażliwą, delikatną i kruchą, którą kocham całym sobą" złączył ich usta w tęsknym pocałunku. "I której smutek chcę wziąć na swoje barki". Oczy Starka się zaczerwieniły. Uśmiechnął się szeroko, co odwzajemnił chłopak.
"Dziękuję" mruknął cicho. Przywarli do siebie ciałami, całując się namiętnie. Stark złapał za krawędź bokserek chłopaka, zaczynając je ściągać. Odkrył już pośladki chłopaka, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Stark westchnął ciężko,
"Dlaczego zawsze muszą nam przerywać w takich chwilach?" Peter zeskoczył z parapetu i stanął na palcach.
"Wynagrodzę Ci to, obiecuję" szepnął i dał mu buziaka w policzek. Podszedł z uśmiechem do drzwi i otworzył je.
"Cześć! Mamy śniadanko, zejdźcie jeśli chcecie" powitała ich Maximoff. Stark zauważył jedną bardzo ważną rzecz, a konkretniej... część. Podszedł do Petera i objął go w talii ramieniem.
"Cześć Tony!" przywitała go, jak zwykle radosna Wanda. Tony próbował odwrócić jej uwagę od jego dłoni.
"Cześć, za chwilę zejdziemy" odpowiedział, a jedną dłonią dyskretnie naciągnął bokserki chłopaka spowrotem na ich miejsce, zakrywając nagą skórę. Peter czując jego chłodne dłonie na dole pleców zerknął na niego z wyrzutem, ale po chwili zaśmiał się głośno. Wanda spojrzała na niego z cwaniackim uśmiechem.
"To ja może nie będę przeszkadzać. Do zobaczenia! Złapała za klamkę drzwi i już prawie je zamknęła, ale w ostatnim momencie ponownie zajrzała do pokoju.
"Miłej zabawy, kochasie!" zastała ich w namiętnym pocałunku, więc szybko uciekła ze śmiechem. Tony przypilił chłopaka do ściany.
"Chyba mi coś obiecałeś" uśmiechnął się pod nosem. Złapał dłoń Petera i nakierował ją na swoją erekcję. Ścisnął ją lekko. Chłopak uśmiechnął się szeroko i wsunął jeden palec pod gumkę w bokserkach Starka.
"Wciąż jestem obolały... ale mogę Ci pomóc" mruknął w jego usta, po chwili łącząc je ze swoimi. Stark uśmiechnął się lekko i ściągnął z chłopaka koszulkę. Oderwali się od ściany. Tony ułożył się na łóżku, nie przerywając pieszczoty. Chłopak zszedł pocałunkami na jego szyję, zostawiając na nich bordowe ślady. Przygryzł płatek jego ucha, co spotkało się z cichym sapnięciem Starka. Obsypał pocałunkami jego obojczyki. Przejechał ustami wzdłuż całego torsu geniusza, który złapał go za włosy. Zatrzymał się tuż przed jego przyrodzeniem. Przejechał językiem przez brzuch i klatkę piersiową Tony'ego, zostawiając na nich mokry ślad. Ucałował jego szczękę. Wrócił do jego 'problemu'.
Pocałował jego przyrodzenie przez materiał, na co ono drgnęło, a Stark syknął przeciągle. Peter uśmiechnął się pod nosem. Złapał i przeciągnął wargami zakryte jądra. Zatoczył wokół nich koło językiem.
"Ściągnij to cholerstwo" jęknął Stark. Peter jednym ruchem uwolnił Tony'ego od ciasnych bokserek. Geniusz sapnął z ulgą. Chłopak wziął jego przyrodzenie do ust. Nigdy tego nie robił, więc próbował przypomnieć sobie, jak robił to Tony. Zassał jego główkę, przejeżdżając językiem po rowku. Palce Starka zacisnęły się na jego włosach. Towarzyszyły mu głośne jęki, gdy wsunął całego członka Tony'ego do gardła. Wtedy Stark krzyknął krótko. Peter zaczął poruszać głową, by w końcu znaleźć rytm, przy którym Tony traci głowę. Udało mu się to. Oblizał palce i wsunął jednego między pośladki starszego. Gdy wszedł nim w niego, jego mięśnie zacisnęły się wokół palca. Gdy Tony w miarę uspokoił oddech, sapnął cicho:
"Możesz... trzy". Peter ostrożnie dołożył dwa palce. Stark po chwili przyzwyczaił się do tego uczucia, choć nie czuł go po raz pierwszy. Chłopak przejechał językiem wzdłuż członka geniusza, cały czas wpychając rytmicznie palce w jego wejście. Stark zaczął głośno jęczeć, a gdy Peter dołożył niespodziewanie czwarty palec i przyspieszył ruchy głowy, spuścił się w usta chłopaka z głośnym krzykiem. Chłopak przełknął spermę z lekkim skrzywieniem.
Pocałował głośno oddychającego Starka.
"Ej! Trzymałeś!" oburzył się Tony, a chłopak upadł na pościel obok niego zwijając się że śmiechu.*Dwa piętra niżej*
"Jarvis! Gdzie jest Tony?" zapytała Natasha, siedząc z Clintem w kuchni.
"W jednej z swoich sypialni" odpowiedziało SI. "Przekazać coś Panu Starkowi?" Natasha uśmiechnęła się pod nosem.
"Podsłuchaj ich" rozkazała.
"Nie jestem pewien czy Pan Stark by sobie..." odpowiedział ostrożnie, ale przerwała mu Nat.
"Jarvis, lubię Cię, ale czasami pieprzysz bez sensu. Dawaj". Po chwili jednak żałowała swojej prośby. Po pomieszczeniu rozniosły się jęki i krzyki Starka. Clint przycisnął ukradkiem przycisk rozpoczynający nagrywanie.
"Nie, nie! Nie chcę!" zaśmiała się głośno, czerwona na twarzy. Nastała cisza, przerywana śmiechem Clinta.
"Nie no, rozumiem, że się bzykają, ale śniadanie jest ważne!" oburzyła się, a tym razem to Clint zwijał się że śmiechu, w tym samym momencie co Peter.
Po chwili namysłu zwróciła się do Bartona.
"Nagrałeś to?" uśmiechnęła się cwanie pod nosem. Clint pokiwał energicznie głową. Zaśmiali się głośno i zwijając ze śmiechu, przybili sobie piątki.•
1140 słów 🙋 Niesprawdzane :3!
Edit: Niedawno wbiło tu 5 000 wyświetleń... dziękuję z całego serca♥️!
CZYTASZ
𝐖𝐞'𝐫𝐞 𝐍𝐨𝐫𝐦𝐚𝐥𝐥𝐲 𝐊𝐢𝐥𝐥𝐞𝐫𝐬 ~ 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫
FanfictionMiliarder, człowiek ze stali. Przez wielu uznawany za najbardziej egoistycznego dupka na świecie. Jednak pod żelazem, garniturem i kontrowersyjną osobowością skrywa się ktoś inny. Tak odmienny i ludzki. Po zerwaniu ze Steven'em Rogersem w jego ży...