13.09.19 - piątek

133 10 0
                                    

Dziś miałam na drugą lekcję. Rano jak zwykle zjadłam owsiankę z bananem i poszłam na autobus. Gdy dojechałam do szkoły, wypożyczyłam z biolioteki szkolnej książkę "miasteczko Salem". Uwielbiam Stephana Kinga.
Szkoła jakoś przeleciała, znowu nic nie jadłam. Miałam anulowaną ostatnią lekcje.

Przechodzę przez okropny okres, nie wiem z czego to wynika. Prawdopodobnie przez masę stresu. Kiedy jechałam rano do szkoły, prawie się popłakałam, powstrzymało mnie jedynie to, że wokół byli ludzie. Kiedy jestem w szkole i rozmawiam z innymi, cały czas się śmieję, udaje, że wszystko jest w porządku. Ale kiedy zostaję sama, jest ze mną naprawdę źle. Moje myśli mnie przerażają.

Zjadłam na obiad warzywa na patelnię z tofu... A później się zaczęło.
3 paski gorzkiej czekolady, 5 wafli kukurydzianych, banan z masłem orzechowym, kanapka z masłem orzechowym. Na koniec 4 ciastka oreo. Czuję się ohydna. Kiedy chciałam iść to zwymiotować, bo nie wytrzymywałam z przejedzenia, akurat wróciła moja mama z pracy.

Wieczorem poszłam na ognisko. Piłam wino, kolejne puste kalorie. Po prostu miałam już dość.
Podliczając kalorie, wyszło mi około 2200. Masakra.
Teraz się czuję gruba. Ohydna. Tłusta.

Pieprzony nawrót.

Chciałabym być normalna.
Nie mieć tych chorych myśli, jeść wtedy, kiedy jestem głodna. Ale już nie wiem jak.

dziennik zagubionej - w poszukiwaniu kontroli Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz