16.

1K 32 11
                                    

  *POV GEORGE*
  
  Mimo późnej pory dalej szukałem Gleys. Większość już wróciła do domu z wyczerpania w tym mama i Ginny, które szukały dziewczyny odkąd wybiegła z domu. Ja doszedłem około trzynastej, więc miałem jeszcze trochę sił.

Zaczął wchodzić księżyc na moje nieszczęście była pełna co oznaczało, że w lesie są wilkołaki.

- Ałuu...- jedno wycie, drugie, trzecie...

  Co chwilę tylko wycie i wycie. Coraz bardziej się bałem.

Co jeśli jest ranna? A jeżeli wilkołaki ją znalazły? Co jeżeli nie wzięła różdżki, albo nie pamięta zaklęcia?
Milion myśli kłębiło mi się po głowie nie cierpli wiłem się, gdy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Znam zaklęcie by znaleźć się niedaleko osoby, którą się szuka. Jedyne co trzeba mieć to rzecz należąca do danej osoby. Akurat miałem przy sobie bluzę dziewczyny. Miałem jej ją dać jak ją znajdziemy.

  Położyłem przedmiot na jednym z kamieni w lesie i wypowiedziała zaklęcie. Teleportowało mnie w głąb lasu rozglądałem się do okola i zza jednym z drzew dostrzegłem wystające nogi. Szybko podbiegłem do owej postaci. Okazała się być nią Gleys. Dziewczyna była przemarznięta. Dłonie i jej jedno kolano było poharatane, a do tego spała. Próbowałem ją obudzić.

- Hej Gleys! Obudź się! Gleys! - czarownica lekko uchyliła powieki i wymamrotała coś niezrozumiałego.
Wiozłem ją na ręce i zacząłem wychodzić z lasu. Dziewczyna wtuliła się we mnie, a ja ją przytuliłem.

- Wszystko będzie dobrze Gleysi.

- Od kiedy ty tak na mnie mówisz? - wyszeptała uchylając mocniej powieki.

- Od dzisiaj? - parsknąłem śmiechem po czym ta się uśmiechnęła.

   Byliśmy już pod domem. Otworzyłem drzwi. Światła były pozapalane, a w salonie siedziało całe moje rodzeństwo wraz z ojcem przy kominku. Moja matka była w kuchni i sprzątała po kolacji.

- Mamo George wrócił! - krzyknęła Ginny, gdy tylko otworzyłem drzwi. - O znalazł Gleys! - przywitała nas  w przejściu.

- Złazić z kanapy matoły trzeba ją położyć i opatrzyć. - burknąłem do braci którzy w mgnieniu oka wstali i zrobili miejsce. - Persy przynieś mi bandaże, a ty Ron wodę i ręczniki.

- Nie możemy zrobić tego za pomocą magii? - wymamrotał chłopak.

- A ty tylko byś czarował Ron.

- Cicho Ginny. Nie przesadzajmy George'owi. Najlepiej to z tą wyjdźmy. - moja matka weszła do salonu, po czym zostałem z Gleys sam.

   Po kilku minutach Ron i Persy przynieśli mi rzeczy więc zacząłem opatrzyć rany dziewczyny. Było w nich mnóstwo szkła, ale na szczęście nie wdało się zakażenie.  Po jakiś 15 minutach owinąłem ostatni bandaż w okół dłoni Gleys.

- Co ci odbiło, żeby iść do lasu tak daleko? - zapytałem, kiedy dziewczyna poczuła się lepiej i usiadła oprawszy się o kanapę.

- Sama nie wiem. Potrzebowałam zapomnieć, wyluzować się. Wyłączyć w pewny sensie.

- Nigdy więcej tak nie rób. Mogło ci się coś stać. - zamknąłem dłonie dziewczyny w swoich na co ta się lekko uśmiechnęła.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. - pogładziłem dłoń dziewczyny. - O czym właściwie chciałaś zapomnieć?

- O Fredzie. O tym co powiedział. - dziewczyna spuściła głowę.
Zauważyłem pojedyncza łzę spływającą jej po policzku.

Gleys Potter ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz