21 cz. 2

864 26 8
                                    

Już połowę drogi ze szpitala do lochów przeszliśmy w kompletnej ciszy, która mnie już przetłaczała.

- Co chciała od was Pomfrey?

- A nic.

- Blaise widzę, że to coś poważnego skoro tak milczycie. Piętnaście minut temu jeszcze się śmieliście przy moim łóżku, a teraz macie miny jakby ktoś kogoś zabił.

- Tak to teraz ci udowodnimy, że nic się nie stało. - po chwili znajdowała się już na plecach Draco.

- Puszczaj mnie! - wykrzyczałam przez śmiech.

- Trzymaj się mocno Potter. - blondyn zaczął zbiegać ze schodów. Ja oczywiście zaczęłam się szarpać.

- Nie rzucaj się tak mała bo zlecimy ze schodów.
Nic nie odpowiedziałam bo wiedziałam, że i tak nic nie zdziałać z tym debilem.

- Dobra Smoku, możesz ją już postawić. Jesteśmy przed wejściem.

Draco w końcu odstawił mnie na ziemię. Kamienna ściana była już na tyle uchylna bym mogła wejść. Chłopcy niestety by się nie zmieścili przez taki otwór, który na razie powstał. Postanowiłam poczekać aż ściana do końca się rozsunie.

- Co was tak śmieszy? Mam coś na twarzy czy jak? - moi towarzysze nie przestawali się śmiać co mnie już lekko irytowało.

- Nic oprócz twojej czerwonej buźki mała. Tak się rzucałaś jak Draco cię niósł, że się zaczerwieniłaś.

- Jeżeli robicie mnie w balona to gorzko tego pożałujecie. - wbiegłam szybko do lochów mojego domu i pokierowałam się w stronę mojego dormitorium.
Gdy tylko wbiegłam do swojego pokoju, skierowałam się do mojej łazienki. Przejrzałam się w lustrze i od razu wyszłam z pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Zeszłam schodami na dół prosto do pokoju wspólnego. Zastałam tam Blaise i Draco niemal, że płaczących ze śmiechu. Stałam na ostatnim schodku by usłyszeć chociaż kawałek ich rozmowy.

- Nie mogę! Ona na serio w to uwierzyła. Jest bardzo łatwo wierna.

- Och Blaise, mi każda uwierzy bez wyjątku. - chym. Malfoy był bardzo pewny siebie.

Rozejrzałam się po pokoju, aby znaleźć coś co przyda się do mojego genialnego planu. Na paluszkach podeszłam do stolika na którym stały białe róże dla ozdoby. Wyciągnęłam je z wazonu i bezszelestnie odłożyłam na stolik. Tak jak myślałam w naczyniu była woda... Rzuciłam na wazon zaklęciem Wingardium Leviosa. Na szczęście chłopcy tak się śmiali, że bez problemu mnie zagłuszyli. Skierowałam latające naczynie już nad głowę Draco.

- Nie bądź taki pewny siebie Malfoy. - że stoickim spokojem i chytrym uśmieszkiem przechyliłam wazon z wodą po kwiatach.

Blondyn, gdy tylko poczuł na sobie zimną wodę podniósł się z kanapy i gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Grzywka tego tlenionego ślizgona była mokra i opadła bezwładnie na jego czoło. W takim wydaniu wyglądał całkiem przystojnie... Nie! Stop o czym ja myślę?! Malfoy przystojny?! Pff... Chociaż jak tak na niego patrzę. Przekrzywiłam głowę na jeden bok i mimowolnie kącik moich ust się podniósł.

- Co ty sobie wyobrażasz?! - wykrzyczał podchodząc do mnie.

- To sami co ty, gdy mnie wkręcałeś na temat mojej twarzy. Matka cię nie nauczyła, że nie mówi się kobietom takich rzeczy? - wiem kiepsko poruszać temat rodziców, ale już czasu nie cofnę.

- A cię matka nie nauczyła, że nie porusza się tematu rodziny ani przyjaciół? - przegiął. Dobra sama zaczęłam temat na temat jego mamy, ale jego chociaż żyje nie to co moja.

- A kto tu porusza temat rodziny co?! - odwróciłam się na pięcie i powrotem weszło do spójnego dormitorium.

Zamknęłam drzwi, a zaraz po tym od sunęłam się po nich na podłogę. Podciągnęłam kolana do brody i objęła je rękoma. Jak on mógł? Nawet nie wie jak to boli. On ma rodziców. Nie wychowywał się bez nich. Ja przez całe życie żyłam z tak na prawdę obcą mi kobietą. Nie to, że Kornelia jest nie zła i mi u niej źle czy coś. Ale po prostu i tak bym wolała mieszkać z rodzicami...

Z dołu dobiegły mnie krzyki Blaise'a na jak mi się wydaje Draco. Przysłuchałam się kłótni chłopaków. Usłyszałam jedynie kilka pojedynczych słów i kroki zbliżające się w stronę mojego pokoju. Wstałam i podeszłam do dużego okna, tyłem d do drzwi. Otarłam szybko policzki z łez o których nawet nie miałam pojęcia. Po chwili usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Odwróciłam się i ujrzałam zmartwionego Blaise'a. Skierowałam wzrok powrotem w widok za oknem.

- Po co przyszedłeś? - zapytałam po chwili.

- Wiesz bo ten... No chciałem zobaczyć co u ciebie.

- A co ma u mnie być?

- Wiesz po tym co powiedział Malfoy, prawie od razu poszłaś do pokoju. Zmartwiłem się.

- Nic mi nie jest możesz już iść. - odparłam szybko. Chciałam być po prostu sama.

- Widzę, że coś Ci jest.

- No, a co mi może być, co? Ty nie wiesz jak to jest stracić rodziców. Nie wiesz jak to jest nie mieć nikogo obok siebie. Ty masz rodzinę. Masz rodziców. Ja nawet swoich nie pamiętam, a ten IDIOTA to wszystko wykorzystał. - zaczęłam szlochać.

Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił. Czułam się bezpiecznie w jego silnych ramionach. Wtuliłam się jeszcze bardziej w chłopaka, zaciągając się jego perfumami. Bleise zaczął głaskać mnie po głowie. Uspokoiła się dopiero po kilku minutach i spojrzałam mu prosto w oczy.

- Dlaczego ja mam tak zjebane życie?

- Oj uwierz mi nie masz aż tak złego życia. Niektóre osoby nigdy nie zaznały ciepła w domu. Nie nauczono ich co to znaczy kochać, a później odreagowują na innych.

- Czy chodzi ci o Draco? Bo w sumie on nie umie kochać.

- Między innymi, ale z Draco to co innego. To na prawdę czuły chłopak tylko on nie umie okazać czułości. Znam go od zawsze i wiem, że on udaje. Nakłada na siebie maskę obojętności, której nauczył go ojciec, a za nią skrywa wszystkie uczucia. Żeby je dostrzec trzeba po prostu umieć przebić tą cholerną maskę. A co do tego, że Malfoy nie umie kochać to się pomyliłaś bo każdy umie to robić. Draco po prostu nie wie jak i ktoś będzie musiał w końcu mu to pokazać i nauczyć. Mimo iż tego nie ukazuje bardzo dużo przeżył... - Łoo tego to się nie spodziewałam.

- Jejku ja nie wiedziałam.

- Tylko proszę nikomu o tym nie mów. Draco nawet mi o tym nic nie mówił.

- To skąd o tym wiesz?

- Wiesz nasi rodzice chodzili razem do Hogwardu i się znają. Do tej pory są w przyjacielskich stosunkach, więc znam jego rodzinę od dziecka. Mogę przejrzeć Malfoya na wylot. Ale nikt tego nie wie.

- Nie wiedziałam.

- I miałaś prawo nie wiedzieć. Stał się naprawdę dobry w ukrywanie swoich uczuć. No nic chodźmy na śniadanie. A co do naszej rozmowy to uznajemy, że jej nie było. Okej? - uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja odpowiedziałam mu skinięciem głowy i bladym uśmiechem.

Gleys Potter ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz