18.

965 28 19
                                    

- Krum nie ma równych. - śmiałam się z bliźniakami z podziwu Rona. Chyba się chłopaczyna zakochał...

- Krum, ten łamaga?

- Potrafi latać jak wiatr. - zafascynowany Ron tak mnie śmieszył, że nie wytrzymałam i zaczęłam zawijać się ze śmiechu.

- To więcej niż sportowiec. To... Artysta. - kontynuował, a mnie tak już bolały policzki i przepona, że nie mogłam się dłużej śmiać.

- Zakochał się. - skomentowała Ginny po tym jak skończyła nabijać się ze mną z jej starszego brata.

- Krum ja cię kocham. - Fred i George naśladowali Rona.

- Do ciebie szlocham. - do wygłupów dołączył się mój "kochany" braciszek. Zabawę nagle przerwali krzyki dochodzące zaa namiotu.
Początkowo każdy myślał, że to Irlandczycy świętują.

- Irlandczycy, zdaje się, świętują. - skomentowała jeden z bliźniaków odkrywając się od zabawy. Nagle wrócił Pan Artur i zakończył zabawę.

- Koniec zabawy. To nie Irlandczycy. - powiedział spokojnie i podszedł do mnie i Ginn. - Szybko wychodźcie.
W mgnieniu oka byliśmy na zewnątrz. Naszym oczom ukazały się palące namioty i uciekający ludzie.
Artur nakazał trzymać się razem i iść do świstoklika.

- Fred. George. Jesteście odpowiedzialni za Ginny i Gleys. Dziewczyny pilnujcie się ich. - popatrzyłam na Ginny i podbiegłyśmy do chłopaków. Ci złapali nas za ręce i ciągnęli za sobą. Słyszałam za nami krzyki Hermi jak wołała Harry'ego. Wystraszyłam się, że coś się dzieje i starałam się wyrwać Fredowi, który trzymał mnie za dłoń. Po kilku minutach wyrwałam się z uścisku chłopaka i zaczęłam biec w stronę, gdzie ostatnio widziałam brata.

- Gleys! Gdzie idziesz?! Wracaj tu! - krzyczał na mnie rudy chłopak jednak go zignorowałam. Jeszcze przez chwilę słyszałam krzyki Freda. Jednak chyba go zgubiłam, gdyż wmieszałam się w tłum.

Szukałam Harry'ego od około dziesięciu minut. Jednak na daremno. Nie znalazłam go. W zamian ktoś inny znalazł mnie.

- A co taka ślicznotka robi sama w takim miejscu? - usłyszałam zachrypnięty szept jakiegoś mężczyzny tuż przy moim uchu. Gdy poczułam jego oddech na szyi, wzdrygam się i mnie sparaliżowało. Stałam jak słup. Nie ruszyłam się z miejsca.

Po jakimś czasie odwróciła się, gdy poczułam zimne lepkie łapska na mojej tali.

- Czego chcesz? - warknęłam i się spłoszyłam widząc obleśną twarz należącą jak się nie mylę do Fenrira Greybacka.

- Oj złotko nie bój się mnie. - oblizał się obleśnie po czym zrobiłam wystraszona krok w tył. - Złość piękności szkodzi.

- To już wiem czemu jesteś taki obleśny. - na Merlina po co ja to gadałam. Już po mnie.

- Oj przegięłaś. - wyciąganą różdżkę w moją stronę. Szukałam swojej, ale on był szybszy i rzucił na mnie zaklęcie. - Crucio. - padłam z ogromnym bólem na ziemię. Nigdy tak mnie nic nie bolało. Czułam jakby ktoś od środka mnie wyżerał. Rozcinał żołądek i wszystko po kolei. Jakby ktoś ciął mi brzuch, a rany polewał jakimś kwasem. Głowa pękała mi niemiłosiernie. Wiłam się na ziemi i krzyczałam. Krzyczałam tak głośno, że dźwięk był już prawie nie słyszalny. Dudniło mi w uszach. Jak przez mgłę słyszałam psychopatyczny śmiech mojego oprawcy. Po chwili poczułam lekką ulgę. Chyba przestał.

- Jesteś taka delikatna. Użyłem tego zaklęcia jak najlżej mogłem, a ty prawie nie zdechłaś. - parskną śmiechem. Starałam się podnieś jednak szybko zrezygnowałam.

Gleys Potter ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz