29.

630 24 4
                                    

Rano obudziłam się z całkiem niezłym humorem do puki nie przypomniałam sobie wyzwania od Daphne. Przemyślałam sobie to co powiedziała i doszłam do wniosku, że popełniła drobniutki błąd w tym wyzwaniu. Stwierdziłam, że powiem jej o tym później. Poszłam do łazięki i przemyłam twarz wodą. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i ubrałam się w szatę.

Czekałam właśnie na Daphne w pokoju wspólnym do chwili, gdy nie pojawił się Draco. Momentalnie cała się spięłam, ale starałam się tego nie okazywać. Chłopak wyglądał podobnie do mnie. Usiadł obok mnie na kanapie i przytulił.

- Musimy od dzisiaj udawać. - wyszeptałam. Strasznie się stresowałam chociaż nie wiem czego.

- Tak tylko jedno mi nie pasuje. - spojrzałam na chłopaka pytająco. - Greengrass nie pomyślała o tym, że jesteśmy w innych klasach. - parsknęłam lekko śmiechem.

- Też to zauważyłam. Wiesz chyba trzeba jej to uświadomić. - spojrzałam w stronę schodów od dormitorium dziewczyn. Właśnie schodziła z nich blondynka.

- Część gołąbeczki. - uśmiechnęła się do nas.

- Widzę, że jesteś dumna ze swojego wyzwania. Jednak chyba nie wzięłaś pod uwagę tego, że my nie jesteśmy w jednej klasie. - Draco był jednocześnie rozbawiony i zirytowany. Bynajmniej tak się wydawało.

- Ja pierdole. Nie pomyślałam o tym. - Daphne uderzyła się otwartą ręką w czoło. Dla mnie i Draco był to plus.

- To co teraz chyba nie będziemy robić szopki przed nauczycielami? - zwróciłam się do blondyna. Byłam strasznie rozbawiona ta sytuacją.

- No najwyraźniej nie. - chłopak objął mnie ramieniem. - To co skarbie idziemy na śniadanie? - zaśmiałam się z jego słów.

- Oczywiście. - kierowaliśmy się w stronę wyjścia z pokoju wspólnego.

- Czekajcie mam pomysł. - odwróciłam się powoli w stronę dziewczyny. - Jak będziecie mijać jakiegoś nauczyciela macie udawać jak tylko umiecie. - przewróciłam oczami i dalej szłam z Malfoyem w stronę wielkiej sali.

Draco już nie trzymał ręki na moim ramieniu, ale powoli próbował spleść nasze palce. Pozwoliłam mu na to. Kątem oka zobaczyłam, że ta tchórzofretka  się uśmiecha. Najwyraźniej cieszył się z tego obrotu sprawy.

Na przeciwko nas szedł Snape i już wiedziałam co się świeci. Mamy odwalić szopkę. Nietoperz był na tyle daleko, że zdążyliśmy usiąść na ławce jak gdyby nigdy nic. Draco złapał jedną ręką mój policzek, a drugą moją dłoń. Przybliżył swoją twarz do mojej. Nasze usta dzieliły milimetry. W końcu jego wargi spotkały się z moimi. Całował delikatnie tak jakby nie był do końca pewny co robi. Na początku byłam lekko zdezorientowana sama nie wiem czym. W końcu oddalam pocałunek. Chłopak widząc to zaczął mnie całować bardziej pewnie. Już słyszałam powiew szat Snape.

- Ekhm. - usłyszeliśmy chrząknięcie koło nas. Szybko oderwałam się od Draco. Mimo iż wiedziałam, że Snape to zobaczy poczułam jak moje policzki przybierają kolor soczystego pomidora. - Nie przeszkadzam przypadkiem?- wstałam, a Draco razem ze mną.

- Nie, przepraszany profesorze. Już idziemy. - powiedział szybko chłopak i pociągnął mnie w stronę naszego wcześniejszego kierunku. Dobrze, że nietoperz był ulgowy dla ślizgonów bo jakbyśmy byli w Gryffindorze na zawołanie mielibyśmy szlaban i ujemne punkty.

Szliśmy tak przez parę minut do puki nie wybuchnęliśmy śmiechem.

- Widziałaś minę Snape? Widocznie był skrępowany bardziej niż my.

- Jego mina była bezcenna.

- Tak, twoja też. - spojrzałam na niego krzywo. - A tak na marginesie, ładnie wyglądasz jak się rumienisz. - ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha. Nie ukrywam przeszedł mnie lekki dreszczyk i znów czułam, że się rumienię.

- Własnie o tym mówię. - zaśmiał się.

Już mu nie odpowiadałam bo zanim zorientowałam się byliśmy przed wielką salą.

- Pamiętasz, mamy robić przedstawienie. - przytaknęłam i tym razem to ja złączyłam nasze palce.

Weszliśmy do pomieszczenia jako jedni z ostatnich dlatego prawie wszystkich wzrok był skierowany na nas. Przy stole gryfonów zauważyłam Harry'ego, Hermionę i całą bandę Wesley'ów. Każdy z chłopców zaciskała szczęki tylko Ginny lekko się do mnie uśmiechnęła, a Hermiona lekko wykrzywiła. Próbowała to ukryć, ale coś jej nie wyszło.

- Nie przejmuj się nimi. - chłopak zauważył, że patrzę się na mojego brata i jego przyjaciół. - Jeżeli na prawdę im na tobie zależy to im przejdzie.

- Tak masz rację. Chodźmy jeść bo umieram z głodu. - uśmiechnęliśmy się do siebie i usiedliśmy przy naszym stole.

Gleys Potter ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz