3."Najwyższa pora tatku"

23K 627 114
                                    

Na łóżku siedzi jak gdyby nigdy nic ten wariat. Leniwie sunie wzrokiem po całym moim ciele. Nie jestem idealna. Mam co prawda spore piersi i niezłe nogi, ale też nieco fałdek na brzuchu. Nie dbam przesadnie o wygląd, podoba się sobie taka jaka jestem.

- Co ty tu do cholery robisz?!- krzyczę zasłaniając się rękami co nie wiele daje. Mam ochotę wydrzeć się na niego, ale obecność matki w domu nie działa na moją korzyść.

-Kto ci to zrobił?- kompletnie ignoruje moje pytanie wywiercając wzrokiem dziurę w bliźnie w okolicach dolnych żeber.

Dopiero wtedy rejestruje, że nadal stoję przed nim pół naga. Sięgam do szafy po jakiś podkoszulek i spodnie.

-Jak wrócę ma Cię tu nie być - warczę równocześnie wracając do łazienki . Ubieram ubrania, przeczesuję włosy i postanawiam wrócić do pokoju. Mój poziom frustracji wzrasta w momencie kiedy ten idiota nadal siedzi w tym samym miejscu nic sobie nie robiąc z moich ostrzeżeń.

- Nie wiem jesteś jakiś głuchy albo ograniczony? - marszczy brwi, chyba nie takich słów się spodziewał - co nikt nigdy nie powiedział ci prawdy? Oh nie! Całe życie w niewiedzy - nie panuję nad głosem, krzyczę wylewając wszelkie dzisiejsze frustracje na tego człowieka, którego nawet nie znam imienia. Nic o nim nie wiem- wynoś się stąd - wskazuję ręka na drzwi - albo dzwonię po policję i Chrisa i..

- I co? Straszysz mnie swoim chłopakiem? - wstaje i  zbliża się do mnie o krok.

- Co? To nie jest mój chłopak - marszczę brwi ze zdezorientowania. Dlaczego tak właściwie mu się tłumaczę? 

- A on o tym wie? - z każdym kolejnym słowem zbliża się w moją stronę. Kiedy zderzam się ze ścianą na jego usta wpełza leniwy uśmiech, a głowę przekręca na bok.

-Wynoś się z mojego pokoju jak kol wiek tutaj wszedłeś - hardo spoglądam w jego oczy.

Teraz wiem, że to ogromny błąd. Tonę w zielonej otchłani jego tęczówek. W ułamku sekundy jego ciało przypiera moje, a nasze twarze dzieli ledwie kilkanaście centymetrów. Wciągam sporą dawkę powietrza. Po całym moim ciele przechodzi niekontrolowany dreszcz. Wytrzeszczam oczy kiedy jego prawa ręka lekko zaciska się na mojej szyi.

- Teraz nie jesteś taka pyskata? - z rozbawieniem jeszcze bardziej zbliża swoją twarz do mojej, czuję jego oddech na policzku - i tak wiem, że robisz to specjalnie. W głębi umierasz ze strachu przede mną- jego oczy zaczynają złowrogo błyszczeć. Niski, nieco ochrypły głos przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Boję się. Cholernie boję się tego psychopaty.

- Odsuń się ode mnie - mój głos jest zaskakująco cichy, gdyby nie bliska odległość brunet nawet by mnie nie usłyszał.  

- Twoja pewność siebie mnie powala, ale już rozumiem - cwanie się uśmiecha ciągle przejeżdżając palcem wskazującym po delikatnej skórze za moim uchem - prawdziwy temperament pokazujesz gdzieś indziej - odsuwa się z niemałym rozbawieniem. Momentalnie moja pewność siebie wraca. I naprawdę nie wiem co we mnie wstępuje, może impuls albo odzew głupoty, ale podchodzę do niego i z całej siły uderzam go w twarz. Nie pozwolę sobie żeby ktokolwiek mnie tak traktował. 

- Wynoś się stąd albo sama ci w tym pomogę! - łapie się za policzek przeklinając pod nosem.

Odwraca głowę w moją stronę. Jego oczy stają się nagle tak intensywnie zielone, że aż wiruje mi w głowie, a potem ciemnieją i stają się wściekłe. Ponownie odczuwam ogarniający mnie strach. Kiedy go uderzałam nie myślałam racjonalnie. Nie brałam pod uwagę tego, że po pierwsze kompletnie go nie znam, a po drugie, że może być niebezpieczny. Stawiam kilka kroków do tyłu. 

I will always protect you (W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz