20."Miejmy to za sobą"

14.8K 418 9
                                    

Przez chwilę nie wiem czy mam na to przystać , czy powiedzieć mu żeby spadał na drzewo. Podświadomie wiem , że wiele go to kosztuje , ale coś w środku mówi mi , że powinnam stamtąd odejść jak najszybciej . Miał tyle szans , żadnej dobrze nie wykorzystał, a ja nie chcę wyjść po raz kolejny na naiwną idiotkę. 

-Nie wiem co ty chcesz tutaj wyjaśniać – skupiam wzrok na stojącej nieopodal Natalie, która ewidentnie pożera wzrokiem Alexa. Uch... Dlaczego mnie to nie dziwi, od dawna marzy jej się żeby ktoś taki jak Willson spojrzał na nią z zainteresowaniem. Podejrzewam, że już znudzili jej się kandydaci naszej skromnej placówki oświaty i ma teraz chrapkę na kogoś w wieku studenckim, a najlepiej ze stałą, dobrze płatną pracą.

-Wszystko – zaciska szczękę, jest zirytowany– chodź, bo ta małolata zaraz przejdzie z gwałtu wzrokowego na cielesny.

Mimowolnie parskam śmiechem. Jeszcze przez chwilę toczę wewnętrzną walkę co mam zrobić, ale że nigdy nie jestem specjalnie rozsądna wsiadam do czarnego Mitsubishi z diabłem za kierownicą. Po chwili znajdujemy się na głównej drodze.

-Więc? - postanawiam przerwać męczącą ciszę.

-Zaraz ci wszystko wyjaśnię, poczekaj chwilę – wzdycham. Już źle to zaczyna. 

-Gdzie mnie wieziesz?

-Zobaczysz za chwilę. Cierpliwości.

Zaczyna mnie irytować. Po cholerę wsiadałam do tego samochodu? Jestem głupia. Właśnie mijamy mój rodzinny dom. Coś ściska mnie na myśl, że nie odezwała się do mnie od 3 miesięcy. Trudno, najwyraźniej tak miało być. Opieram głowę o zagłówek jednocześnie zamykając oczy. Tylko się nie rozbecz głupia.

-Wszystko okej? - czuję, że mi się przygląda.

-Ta, długo jeszcze?

-Nie więcej niż 10 minut.

-Okej.

Do końca jazdy nie otwieram oczu. Dopiero kiedy czuję, że się zatrzymujemy otwieram powieki. Jesteśmy chyba na obrzeżach Forest Stone. Alex parkuje przed starą żeliwną bramą, którą dookoła otaczają drzewa. Sceneria iście z horroru .

-Chodź – przelotnie na mnie zerka idąc w stronę bramy. Otwiera ją czekając aż przejdę by móc ponownie ją zamknąć. Idziemy żwirową ścieżką, od czasu do czasu spoglądam za siebie chcąc określić jak daleko jesteśmy od samochodu. W końcu docieramy przed wielką willę. Czas nakreślił na niej swoje piętno, ale nie jest ruiną. Po prostu potrzebuje gruntownego odświeżenia. Alex powoli wchodzi po schodkach, które w przeważającej części są spróchniałe, a ja podążam od razu za nim. Dotyka ręką drzwi. Widzę jak przymyka oczy, a po jego ciele przechodzi dreszcz. Nie wiem za bardzo co mam w tej sytuacji zrobić dlatego robię to co pierwsze przychodzi mi na myśl. Dotykam jego  łopatki w bardzo delikatny sposób. Ponownie drży.

-Wszystko w porządku? - szeptam zerkając na jego twarz.

-Tak – sięga dłonią do kieszeni wyciągając z niej pęk kluczy. Znajduje odpowiedni po czym przekręca nim dwukrotnie zamek. Drzwi ustępują. Do moich nozdrzy wdziera się zapach stęchlizny i kurzu, od którego mam ochotę kichnąć. Wchodzę jako pierwsza zaciekawiona wnętrzem. Rozglądam się po ogromnym holu. Wszędzie zalega kurz. Idę dalej, mijam schody trafiając do kuchni, na pewno nie spodziewam się , że spotkam tam wyjątkową czystość. Na szafkach nie ma ani grama  kurzu. Schylam się żeby dokładniej przyjrzeć się blatu. W okolicy środka zauważam świeży ślad po czymś lepkim. Od razu wydaje mi się to podejrzane. Postanawiam nie mówić nic Alexowi dopóki nie dowiem się co tutaj robimy i czyj to jest dom. Na ostatnie pytanie dostaję odpowiedź tuż po wyjściu z kuchni. Zerkam w stronę kolejnych drzwi dostrzegając ramkę ze zdjęciem. Doskonale pamiętam uśmiechniętą twarz mamy Alexa. Kiedy dociera do mnie, że nadal nie ma go w środku wracam do wejścia. Stoi tam wpatrując się w powłokę drzwi mętnym wzrokiem. Coś ewidentnie go powstrzymuje przed wejściem do środka.

I will always protect you (W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz