Budzą mnie wpadające do salonu promienie słońca . Fuck ! Zapomniałam zasunąć rolety . Przeciągam się wystawiając stopę spod ciepłej pościeli . Z autopsji wiem , że i tak bym nie zasnęła więc wstaję . Zaparzam sobie jedną z moich ulubionych wieloowocowych herbat po czym postanawiam zrobić coś do jedzenia . Po kilkunastu minutach po kuchni rozchodzi się słodki zapach naleśników . Nie wiedzieć czemu nogi same niosą mnie do sypialni . Alex śpi na brzuchu . Włosy opadają puklami na jego czoło , a długie rzęsy opadają cieniem na policzki . Nie mogę się napatrzeć , wygląda tak cudownie . Do głowy wpada mi myśl , że pewnie kac nie da mu spokoju dlatego z trudem opuszczam pokój i kieruje się do kuchni po tabletkę przeciwbólową i butelkę wody . Kiedy wracam do sypialni czuję dziwne napięcie . Nigdy nie czułam się tak przy chłopakach , nie to żebym miała ich całe setki . Po prostu było kilku przy , których w żaden sposób nie czułam się tak wyjątkowo dziwnie jak przy nim . Kiedy stawiam wodę i tabletki na stoliku nocnym brunet porusza się - panikuje . W pierwszym momencie nie wiem co mam zrobić : uciekać czy zostać? Niechętnie wybieram najrozsądniejszą pierwszą opcję . Siedząc na kuchennym krześle nie mogę za bardzo skupić się na jedzeniu . Wciąż gdzieś w zakamarkach mojego umysłu majaczą mi się obrazy wczorajszego pocałunku i rozbrzmiewają jego słowa „Dlaczego ze wszystkich musiałaś to być ty ?" O co mogło mu w tym chodzić ? Wzdycham frustracyjnie . Chciała bym go o to tak najnormalniej w świecie zapytać . Ale jak ma to wyglądać ? Hej Alex o co ci wczoraj chodziło bo po pijaku powiedziałeś bardzo dziwne słowa ? W ogóle dlaczego mnie wczoraj pocałowałeś ? To była tylko zabawa czy tak na poważnie ? Idiotyzm . Nagle moim ciałem wstrząsa ogromny dreszcz . Piskam przerażona o mało co spadając ze stołka . Ręce Alexa natychmiastowo zjeżdżają z ramion na biodra powodując , że miejsce gdzie trzyma dłonie zaczyna parzyć . Fakt , nie spadłam , ale wolała bym już spaść niż patrzeć w jego oczy z dwoma dorodnymi rumieńcami na policzkach .
-Cześć – wychrypia zabierając ręce .
-Cześć – wstaje z taboretu przy okazji lekko uderzając kostką o nogę . Krzywię się co nie uchodzi jego uwadze .
-Właściwie to zawsze dziewczyny o to pytają , ale jak widać role lubią się odwracać – pociera kark uciekając wzrokiem gdzieś na płytki – co ja tutaj robię ?
Och świetnie , niczego nie pamięta . A ja głupia myślałam , że był na tyle trzeźwy żeby zapamiętać to co wczoraj ze mną robił . Po prostu nic tylko pogratulować , zawsze muszę się wpakować w jakąś beznadziejną sytuację !
-Jakiś Nate cię przywiózł – parskam śmiechem aby zakryć rozczarowanie – widok kogoś takiego jak ty leżącego na moich panelach , przed moimi stopami warto było oglądać nawet o 2 w nocy .
Przez chwilę patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami . W końcu po dogłębnej analizie czegoś w jego głowie siada przy stole zabierając jednego naleśnika z talerzyka .
-Dzięki za przenocowanie – mówiąc to nie patrzy na mnie tylko uporczywie wypala dziurę w kubku stojącym naprzeciwko niego – pewnie nieźle musiałaś się ze mną namęczyć .
-Nie było aż tak źle – siadam na przeciwko niego – oprócz tego , że jesteś strasznie ciężki i napalony po chlaniu nie miałam z tobą większych trudności .
-Zawsze jestem napalony – parskam biorąc do ust słodką herbatę – a na ciebie to już szczególnie – z końcem jego słów cała herbata ląduje na jego twarzy . O cholera !
Zamiast jakoś reagować wgapiam się w niego jak w święty obrazek . Po chwili wyciera wierzchem dłoni twarz . Wygląda na strasznie wściekłego . Wyrywam się z otępienia i potykając się o własne nogi biegnę po ręcznik . W niemal ekspresowym tempie docieram z powrotem na miejsce mojej porażki . Wyciągam drżącą rękę w kierunku bruneta . Szarpie , wyrywając mi z ręki ręcznik .
CZYTASZ
I will always protect you (W TRAKCIE KOREKTY)
Teen FictionŻycie Mii White nie należy do lekkich. Ciągła nieobecność zapracowanego ojca ,nie małe konflikty z matką i ból po stracie rodzeństwa ciążą nad jej głową nie pozwalając by choć jeden dzień jej życia był spokojny. I kiedy dziewczyna myśli że jej życi...