Kończyłem właśnie zmianę, pożegnałem się Marlee, zostawiając ją wraz z nowym pracownikiem, mając nadzieje, że sobie poradzą. Odwiesiłem fartuch na zapleczu, łapiąc kurtkę i kluczyki do samochodu z szafki.
Ruszyłem przez lokal do wyjścia, zauważając mężczyznę siedzącego na murku przed kawiarnią. Przystanąłem, wciskając ręce do kieszeni kurtki, którą dopiero co zauważyłem, widząc, że to Louis.
Wyprostował starając się patrzeć na mnie z góry, mimo iż brakowało mu parunastu centymetrów by nie wyglądać po prostu zabawnie.
- Jestem przy nim od podstawówki. Poszedłem nawet na tą samą uczelnie co on, wybrałem dodatkowe zajęcia by pasowały do tych jego byle by nie stracić kontaktu z chłopakiem, w którym kochałem się od tylu lat. I wybiera ciebie? - sapnął robiąc krok w moją stronę - Kolesia, którego zna miesiąc?
Przekrzywiłem głowę, starając się nie dać ponieść złości. Wiem, że Niall byłby zły, gdybym skrzywdził tego palanta.
- Nie pomyślałeś, że skoro nie zwrócił na ciebie uwagi przez te lata to nie jesteś tym kogo szukał?
- Na pewno szukał kelnereczki, której nie udało się nawet pójść na studia - prychnął, mrużąc na mnie oczy - Co na niego masz? Jakiegoś haka? Na jego ojca i firmę? Nie może być z kimś takim jak ty z miłości. Zasługuje na kogoś lepszego.
- Pewnie na ciebie? - uniosłem jedną brew, zaciskając dłoń na kluczykach od auta tak mocno, że przeciął on moją skórę. Jednak była to mała cena, za powstrzymanie się od pokazania kutasowi gdzie jego miejsce.
- Oczywiście - wysyczał i nagle otworzył szeroko oczy - Już wiem. Jesteś z nim dla pieniędzy. Płaci ci za pieprzenie? Może wyciągasz od niego pieniądze, a on jest tobą tak zauroczony, że biegnie do bankomatu, gdy zaczy-
Nie wytrzymałem. Wyciągnąłem dłonie z kieszeni, jedną przytrzymując go za koszulkę a drugą uderzając w jego głupi pysk. Zrobiłem krok w tył, kiedy złapał za krwiawiący nos, przekonany, że jest na tyle inteligenty by odpuścić, jednak on wymierzył cios w moją twarz prawdopodobnie zapewniając mi siniaka pod okiem przez następny tydzień.
- Zayn! - usłyszałem pisk wybiegającej z kawiarni Marlee, zanim zdążyłem oddać szatynowi. Spojrzałem na dziewczynę a potem na klientów wpatrujących się we mnie i Louisa przez szybę lokalu - Co do cholery? - zawołała dotykając mojego ramienia. Odsunąłem się, kręcąc głową i mijając opierającego się o ścianę kawiarni Louisa.
Sprowokował mnie. Jak mógł twierdzić, że jestem z Niallem dla pieniędzy? Zdążyłem się domyślić, że je ma, po wielkości jego mieszkania jak na młodego studenta, ale nigdy nie pomyślałem o tym, by cokolwiek od niego wziąć.
Wsiadłem do auta, siedząc w nim przez parę chwil, aż uspokoiłem się na tyle by wyjechać na drogę i nikogo nie potrącić. Zajechałem pod uczelnie Nialla, mając nadzieje, że moje oko nie wygląda jeszcze tak źle, by to zauważył.
Jednak chyba było źle, bo blondyn od razu po zajęciu miejsca pasażera, otworzył szeroko oczy.
- Co się stało?! - sapnął wyciągając rękę w moim kierunku i kładąc ją na moim policzku, bym obrócił twarz w jego stronę. Przymknąłem powieki wzdychając cicho i rozważając czy powinienem skłamać czy powiedzieć mu prawde o Louisie.
- Porozmawiamy w domu - powiedziałem sięgając do stacyjki, by przekręcić w niej kluczyk i odpalić na powrót auto.
- O nie, nie będziesz mi wymyślał historyjek po drodze. Powiesz mi prawdę. Teraz. Kto ci to zrobił?
- Twój przyjaciel.
- Louis?
- Starałem się nad sobą panować, naprawdę, ale potem powiedział coś tak paskudnego, że nie wytrzymałem. Wiedziałem, że mimo wszystko nie chciałbyś żebym skrzywdził tego kutasa. Uderzyłem go pierwszy, ale mi oddał. Potem rozdzieliła nas Marlee - mruknąłem nie patrząc na blondyna, a w swoje dłonie zaciśnięte na kierownicy. Zerknąłem kątem oka na Nialla, który zacisnął wargi.
- Co powiedział? - wyszeptał, a kiedy pokręciłem głową, poczułem jego małą dłoń zaciskającą się na moim udzie - Zayn.
- Zasugerował, że.. - wziąłem głęboki oddech, nie będąc zbyt gotowym na widok smutnego Nialla - Że jestem z tobą dla pieniędzy albo że czymś cię szantażuję - prychnąłem i poczułem jak zabiera dłoń, siadając prosto w swoim fotelu, chowając twarz w dłoniach. Słyszałem jak wypuszcza powoli powietrze z płuc - Niall..
- Jak mógł powiedzieć coś takiego? - wyszeptał, a po jego głosie słyszałem, że jest na granicy płaczu - Uważałem go za przyjaciela, znaliśmy się długo, a on, gdy w końcu jestem szczęśliwy, mówi coś takiego o moim chłopaku? - odciągnąłem jego dłonie od buzi i zobaczyłem pierwszą łzę ściekającą po zaróżowionym policzku - Dla-dlaczego..
- Chodź - wymamrotałem wciągając go na swoje kolana. Niall od razu wtulił się we mnie, chowając twarz w mojej szyi. Czułem jak drży i zaczyna szlochać - Ni, proszę przestań - głaskałem go powoli po plecach, czując jak pęka mi serce - Wrócimy do domu i się poprzytulamy, dobrze? Nie płacz już.
Miałem ochotę zabić Louisa za to wszystko, za sprawienie, że moje maleństwo jest smutne.
CZYTASZ
common • ziall
FanfictionKocham cię, tatusiu. [zayn!tops, daddy!kink, dużo fluffu, lekkie bdsm]