[ 21 ]

1.9K 117 3
                                    

[ Niall ]

- Wiedziałeś, że on tu będzie? - spytał Zayn, zajmując miejsce obok mnie, nie spuszczając wzroku z Louisa, który nawet nie ukrywał tego, że spogląda w naszą stronę.

Zacisnąłem wargi, sięgając po jego dłoń, leżącą na stole i przykrywając ją swoją. 

- Tak - odparłem niepewnie - To znaczy.. Nie byłem pewien, dowiedziałem się, że będzie, gdy tu jechaliśmy - opuściłem głowę.

Unikałem Louisa. Było to trudne, bo parę zajęć mieliśmy razem, ale starałem się jak mogłem. Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego po tym co zaszło między nim a Zaynem. Po tym co mu powiedział.

Nie miało już dla mnie znaczenia to, że znaliśmy się wiele lat, skoro myślał, że mógłbym być w związku opartym na pieniądzach. Jako mój przyjaciel powinienbył zaakceptować mój nowy związek, nawet jeżeli był we mnie.. zakochany.

- Rozmawiałeś z nim? - Zayn spojrzał na mnie kątem oka, na co potrząsnąłem szybko głową.

- Nie. Znaczy, on próbował mnie zagadywać, ale zwykle nie odpowiadałem - wymamrotałem - Jego rodzice przyjaźnią się z moimi, nie mogli ich nie zaprosić na to przyjęcie - wyszeptałem - Proszę, ignorujmy go po prostu - spojrzałem Zaynowi w oczy. Pokiwał głową, jednak nie był zbyt przekonujący.

- Ale jeżeli się do ciebie zbliży albo będzie cię zaczepiał, nie obiecuję, że zareaguje na spokojnie - mruknął, kręcąc głową do kelnera, który zaproponował mu szampana.

- Okay - wyszeptałem i sam zdecydowałem się na alkohol, sięgając po kieliszek. Upiłem łyk, układając dłoń na kolanie Zayna i pochylając się. Cmoknąłem go w policzek zauważając, że rodzice przygotowują się do rozpoczęcia uroczystości.

Starałem się nie przesadzać z alkoholem, wypiłem dwa kieliszki szampana decydując się na tym skończyć. Rozmowy przy naszym stoliku się nie kończyły, chociaż zwykle skupiały się wyłącznie na moim rodzicach siedzących tuż obok. Czasami Zayn był angażowany w tematy firmy, wtedy ja siedziałem cicho wpatrzony w niego, gdy z zawzięciem opowiadał o pracy. Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.

Koło dwudziestej pierwszej rozbrzmiała spokojna muzyka, a uroczystość przypominała przez moment wesele, gdy moi rodzice tańczyli na środku sali. Choć myślę, że to było odpowiedni akcent wieczoru, szczególnie, że założyli firmę we dwoje od podstaw.

Obserwując swoich rodziców, nie zauważyłem jak Zayn wstaje od stołu, wyciągając w moim kierunku dłoń. Zamrugałem zaskoczony, gdy uśmiechnął się pięknie.

- Mogę cię prosić? - spytał, a mój głos uwiązł w gardle, więc wyłącznie pokiwałem głową. Wciągnąłem powietrze czując na sobie wzrok wszystkich, gdy Zayn zaprowadził mnie na parkiet i ułożył dłoń na mojej talii, drugą splatając z tą moją. Niepewnie położyłem dłoń na ramieniu mojego chłopaka, patrząc mu w oczy.

Dałem prowadzić mu się w tańcu. Nagle wszyscy wokół zniknęli, byłem tylko ja i Zayn. Przylgnąłem do niego, opierając głowę na jego klatce piersiowej, przymykając oczy. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie.

Kiedy rodzice skończyli przedstawiać nowych inwestorów, wspólników oraz, że będą otwierać nową filię firmy, wstałem od stolika chcąc iść do toalety. Zayn przerwał rozmowę z jednym z dyrektorów, spoglądając na mnie pytająco.

- Przepraszam, nie przerywajcie sobie. Zaraz przyjdę - powiedziałem cicho, uśmiechając się słabo i dotykając ramienia Zayna. Brunet pokiwał głową, odprowadzając mnie wzrokiem.

Gdy wyszedłem z tolaety, przystanąłem na widok Louisa, stojącego z dłońmi wciśniętymi w kieszenie spodni od garnituru. Chciałem go ominąć, ale nie pozwolił mi, zagradzając mi drogę.

- Czego chcesz? - spytałem, marszcząc brwi. Nie chciałem z nim rozmawiać.

- Przestań mnie unikać Ni - powiedział wpatrując się we mnie tymi błękitnymi oczami - Przecież nic ci nie zrobiłem.

- Powiedziałeś mojemu chłopaki, że jest ze mną dla pieniędzy Louis - sapnąłem, mimowolnie zaciskając dłonie w pięści - Nie mówi się takich rzeczy.

- Proszę cię - szatyn prychnął i przewrócił oczami. Gdy chciałem znów odejść, położył dłoń na ścianie, nie pozwalając mu. Zacisnąłem wargi, patrząc na niego zły - Ile czasu go znasz? Dwa, trzy miesiące?

- Nie wiesz co między nami jest Louis. Ja i Zayn to coś wyjątkowego, jesteśmy-

- Ta, jego kutas chyba jest wyjątkowy - parsknął, a ja nie wytrzymałem i odepchnąłem go. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

- Nie masz prawa mówić takich rzeczy! Uważasz się za mojego przyjaciela, twierdzisz, że mnie kochasz, ale gdybyś mnie kochał, cieszyłbyś się, że jestem szczęśliwy - powiedziałem, czując jak coś ściska mnie w klatce piersiowej. Brakowało mi tchu i walczyłem z łzami, nie chcąc pozwolić im spłynąć po moich policzkach. Nie były to łzy smutku, raczej wściekłości - Może gdybyś miał wcześniej tyle odwagi ile masz teraz, by mówić mi co myślisz, bylibyśmy razem. Chociaż cieszę się, że byłeś tchórzem, skoro dopiero teraz pokazujesz jaki jesteś naprawdę - warknął, patrząc mu w oczy. Nie odpowiedział, odszedł i słyszałem jak za rogiem kazał komuś się pieprzyć. Zmarszczyłem brwi, podążając za nim i przystając na widok Zayna - Hej - wyszeptałem, a brunet złapał mnie za rękę - Słyszałeś? - patrzyłem jak kiwa głową - Nie zareagowałeś.

- Wiedziałem, że sobie poradzisz - powiedział z małym uśmiechem, unosząc dłoń i przesuwając nią delikatnie po moich włosach - Jestem z ciebie dumny, kochanie.

Przygryzłem dolną wargę i owinąłem ramiona wokół jego brzucha, wypuszczając jakby wieczność wstrzymywane powietrze. Myślałem, że Zayn będzie zły o to, że rozmawiałem z Louisem, ale on po prostu przytulił, szepcząc do mnie jak dzielny byłem i że bardzo dobrze postąpiłem. Miałem nadzieje, że właśnie tak było.

common • ziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz