Podróż druga: Stacja pierwsza

161 10 20
                                    

Niechętnie zwlekłaś się z łóżka i powędrowałaś do kuchni. Po mimo oślepiających swoim blaskiem promieni słońca, które wdzierały się do wnętrza twojego mieszkania nie wykrzesywałaś z siebie żadnych chęci do życia. Tępym wzrokiem wpatrywałaś się w gotującą się w czajniku elektrycznym wodę i wzdychałaś głośno do swoich myśli, w których natłoku się dusiłaś. Przymknęłaś powieki i starałaś się uspokoić twój rozszalały umysł, ale jak zazwyczaj sobie z tym nie radziłaś. Podirytowana chwyciłaś za urządzenie i strumieniem wrzącej cieczy zalałaś ciemny proszek. Przelotnym wzrokiem omiotłaś mieszkanie i zameldowałaś się na kanapie w salonie. Bez większego zaangażowania przejrzałaś media społecznościowe, w których nie za wiele działo się podczas twojego snu i otoczyłaś parujące naczynie smukłymi palcami, przyciągając je do ust. Niewielki łyk ciemnej cieczy spowodował nieprzyjemne pieczenie twojego języka, ale po chwili przywykłaś do tego stanu. Kawa z każdą minutą, którą poświęcałaś wylewnej analizie zachowania Filipiaka stawała się coraz chłodniejsza, co sprawiło, że pochłonęłaś ją w przeciągu trzydziestu minut. Jak miałaś w zwyczaju zerknęłaś na plan dzisiejszych zajęć i wzruszyłaś ramionami, decydując się na opuszczenie kolejnych godzin na gdańskiej uczelni. Odziana w białą bluzę oraz czarne spodnie narzuciłaś na siebie kurtkę i przewieszając sportową torbę przez ramie zamknęłaś za sobą drzwi mieszkania. Chwilę później po przebyciu odpowiedniej trasy komunikacją miejską zjawiłaś się przed budynkiem jednej z galerii handlowych. Przywitałaś się nikłym uśmiechem z młodym chłopakiem, który widniał za ladą w recepcji i podreptałaś w kierunku szatni. Zmieniłaś swój strój na znacznie bardziej odsłaniający twoje drobne ciało, a włosy związałaś w kucyka, aby nie przeszkadzały ci przy wykonywaniu ćwiczeń. Nasunęłaś na uszy sporych rozmiarów słuchawki i stawiłaś się w centrum siłowni. Wsłuchując się w mocne rytmy utworów, które miały pobudzić cię do wysiłku napierałaś na pedały roweru stacjonarnego, odnotowując w głowie cel, do którego dzisiaj miałaś dążyć. Przewróciłaś oczami, dostrzegając na wyświetlaczu telefonu zdjęcie przyjaciółki. Pośpiesznie odrzuciłaś próbę kontaktu od blondynki i mocniej zacisnęłaś dłonie na rączce od sprzętu siłowni. To właśnie było twoim sposobem na zapomnienie choć na chwilę o blondynie posiadającym błękitną, urzekającą barwę tęczówek. Wylewanie siódmych potów, zmuszanie organizmu do ciężkiej pracy, aby po powrocie móc przymknąć powieki i rozkoszować się miękkością materaca swojego łóżka. Tak wyglądała większość twoich dni, czemu przeciwna była Klaudia oraz Paweł, któremu dziewczyna się wygadała. Zdawałaś sobie sprawę, że się wyniszczasz, że szkodzisz swojemu zdrowiu, ale wysiłek sprawiał, że twoje myśli uciekały gdzieś indziej niż do atakującego. Byłaś przecież szczupłą osobą, która nie potrzebowała godzin na siłowni, aby przywołać na siebie spojrzenia mężczyzn. Mogłaś mieć każdego, ale nie tego, którego pragnęłaś. Westchnęłaś głośno i zewnętrzną częścią dłoni otarłaś wilgotne od kropelek potu czoło. Twój oddech w przeciągu kilku sekund zmienił się w płytki i urwany, a ty pracowałaś jeszcze solidniej, czując dziwnego rodzaju ukojenie, uśmierzenie bólu jaki powodował Bartosz Filipiak.

-Wykończysz się, idiotko.-oświadczyła Olszewska, która w nieznanym ci momencie wtargnęła do siłowni.

-Znam swoje granice.-mruknęłaś pod nosem.

-Tak samo było z miłością, a później dobrze wiemy jak było.-odparła blondynka, karcąc cię wzrokiem.

-Daruj sobie. Chuj ci do tego.

-No właśnie nie, bo jestem twoją przyjaciółką i najzwyczajniej w świecie się o ciebie martwię! W tej chwili z tego złaź, przebieraj się i skończ się krzywdzić!

Prychnęłaś na jej słowa, mierząc ją kpiącym wzrokiem. Posłusznie zeskoczyłaś ze sprzętu i widząc satysfakcje malującą się na jej twarzy zastąpiłaś go stanowiskiem z ciężarami. Studentka prawa westchnęła nad tobą głęboko i kontynuowała swój monolog, próbując nakłonić cię do zmiany decyzji. Ty jednak stanowczo kręciłaś głową i namawiałaś ją, aby nie marnowała czasu i powróciła do siebie. Zrezygnowana blondynka opuściła obiekt sportowy, a ty w pełni oddałaś się procesu oczyszczania myśli.

***

Wyczerpana opadłaś na materac swojego łóżka i przymknęłaś powieki, ignorując wibrujący na szafce nocnej telefon. Każdy dzień wyglądał tak samo. Różnił się od siebie jedynie detalami takimi jak inny zestaw ubrań czy zestawienie posiłków. To pomagało ci jednak choć odrobinę uciec od popełnionego błędu, który gdybyś w porę otrzeźwiała mógłby nie mieć miejsca. Teraz pozostało ci jedynie znosić informacje, że gdzieś w Bełchatowie żyje sobie uroczy blondyn, który trzymał twoje serce w klatce i nie zamierzał go wypuścić oraz ona, która swoim widokiem przez sekundę powodowała napięcie wszystkich mięśni zgromadzonych na twoim drobnym, ale jakże wysportowanym ciele. Kilogramy znikały z ciebie szybciej niż świeżo upieczone bułeczki z piekarni, ale nie przejmowałaś się tym. Chodziło ci w tym wszystkim o satysfakcje, że o nim nie myślałaś, że choć na chwilę mogłaś odetchnąć pełną piersią i zapomnieć o istnieniu kogoś takiego jak Bartosz Filipiak. Nie miałaś pojęcia jakim cudem jeszcze znajdowałaś się na liście studentów ostatniego roku prawa na gdańskim uniwersytecie, ale dziękowałaś Bogu, że nadal miałaś szansę ukończyć ten etap edukacji. Znowu widziałaś jego. Jego piękną, promienistą twarz, napigmentowane błękitem oczy oraz rozwiane przez mroźny wiatr jasne kosmyki, w których niejednokrotnie zatapiałaś smukłe palce, tonąc z nim w gorącym pocałunku i to wcale nie był sen, bo przecież doświadczałaś tego niegdyś naprawdę często. Mimowolnie wzniosłaś kąciki ust ku wyżynom, gdy jego widok sycił twoje wygłodniałe oczy. Przewróciłaś się na drugi bok i przyciągnęłaś do siebie mocniej kołdrę, aby po chwili zdać sobie sprawę, że to przecież jawa, rzeczywistość, ale ta wyśniona przez ciebie. Poderwała się do pozycji siedzącej i wspierając plecy o ścianę westchnęłaś głośno, czując ogarniającą cię bezsilność.

-Cholera.-fuknęłaś pod nosem, skubiąc kawałek pierzyny i próbując ochłonąć po kolejnym zbyt intensywnym śnie z atakującym w roli głównej.-Czy to się kiedyś skończy?-warknęłaś podirytowana.

-Owszem. Jak oboje się ogarnięcie.-mruknęła cicho blondynka, której obecność odnotowałaś właśnie w tym momencie.

Widocznie musiała się tutaj zjawić, kiedy pogrążyłaś się we śnie. Przypuszczałaś, że dorobiła sobie komplet kluczy, aby mieć na ciebie oko, ale nie miałaś pojęcia, że zaglądała tu wciąż, gdy ty przebywałaś w krainie Morfeusza, marząc o Filipiaku. Miłość do niego przyszła stopniowo, a później uderzyła cię niczym fala tsunami, otrzeźwiając dobitnie. Spojrzałaś na nią zbolałym wzrokiem i zsunęłaś głowę na jej ramie. Milczałaś, ale ona czytała z ciebie jak z otwartej księgi. Rozumiała jak nikt inny. Z wyjątkiem niegdyś jego.

~*~

Hejka! ^^

Zdaje sobie sprawę, że musiałyście chwilę sobie na to poczekać i ta część nie powala na kolana, ale jak wiemy początki bywają ciężkie i to wyżej naprawdę właśnie mega ciężko mi się pisało :/ No, ale zamysł jest i powinno teraz pójść z górki. Na razie o Bartku cisza, ale dlaczego to dowiecie się może już nawet w kolejnym odcinku losów głównych bohaterów ^^ Szykuje się coś naprawdę dobrego :D Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;* ( miejmy nadzieję haha :D)

PS: Jak wykrzesam trochę czasu to postaram się wziąć w obroty Łukasza, lecz wyjazd do Bełchatowa praktycznie zabiera mi cały weekend także no :D 

Pociąg się wykoleił, a ja wpadłam do Twojego serca II Bartek FilipiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz