Stacja ósma

137 6 16
                                    

Od czasu sylwestrowej imprezy stałeś się z Malwiną nie rozłączny na dłuższą metę, co powoli stawało się obiektem żartów twoich kolegów z drużyny, lecz ty starałeś się je lekceważyć i przymykać oko na pewne kwestie jakie poruszali. Przerzuciłeś przez ramie sporych rozmiarów sportową torbę i zasunąłeś pod szyję ciemną kurtkę, żegnając się z chłopakami lekkim uśmiechem. Kilkanaście minut później parkowałeś już swój samochód pod jednym z gdańskich bloków mieszczących się w centrum miasta i wklepywałeś kod do klatki schodowej, który znałeś już na pamięć. Sprawnie pokonałeś pliki schodów i z rozciągającym twoje usta szczerym, szerokim uśmiechem wpatrywałeś się w twarz brunetki, która wyłoniła się zza dębowych drzwi. Jej czekoladowe tęczówki połyskiwały radośnie z powodu twojej obecności, a ciało osunęło się na bok, abyś mógł wkroczyć do jej mieszkania. Zrzuciłeś z ramienia bagaż i objąłeś ją mocno, przyciągając do siebie. Uwiesiła się na twojej szyi jak miała to w zwyczaju od dwóch tygodni, na dystansie których trwaliście w oficjalnym związku i pozwoliła wylądować twoim dłoniom na jej pośladkach. Takim oto sposobem wzniosłeś jej drobne ciało nad podłoże i zaniosłeś ją na kanapę w salonie, układając na swoich udach. Wtuliła swoją twarz w zagłębienie twojej szyi, a tobie pozostało rozkoszowanie się jej przyjemną, słodką wonią jaka wdarła się do twoich nozdrzy, otumaniając cię sobą i odtrącając od ciebie zmęczenie wieczornym treningiem. Wodziłeś dłonią po jej plecach, wsłuchując się w jej miarowy oddech czy ciche pomruki, gdy co jakiś czas muskałeś wargami jej usta. Po dłuższej chwili zsunąłeś ją z siebie i powędrowałeś do kuchni, aby przyrządzić wam coś do jedzenia. Musiałeś w końcu uzupełnić spalone na treningu kalorie, a ona zapewne nie zdążyła jeszcze pochłonąć kolacji po powrocie z kancelarii. Byłeś z niej naprawdę dumny, bowiem jej firma była jedną z najlepszych widniejących na gdańskim rynku, a także znajdowała się w czołówce tych w Polsce. Często też słyszałeś od Pawła jak Klaudia wychwalała pracę swojej przyjaciółki i była pewna podziwu, że ta potrafiła siedzieć nad dokumentami znacznie dłużej niż ona sama. Może właśnie dzięki temu była taka dobra? Uśmiechnąłeś się pod nosem na tą myśl i nałożyłeś wam na talerze porcje jajecznicy z dodatkami szynki, pieczarek oraz pomidora. Postawiłeś naczynie przed nią, zerkając przez ramie na papiery jakimi widocznie zdecydowała się zająć podczas twojej chwilowej nieobecności. Nachyliłeś się nad Pawłowską i zacząłeś obsypywać jej szyję krótkimi, soczystymi pocałunkami. Obserwowałeś jak przymknęła powieki i zagryzła wargi, aby nie pokazać ci jaką przyjemność jej tym gestem sprawiłeś. Po chwili je jednak rozchyliła i wydobyło się z nich ciche westchnięcie.

-Bartek.-mruknęła z niezadowoleniem w głosie.

-Jest już po twoich godzinach pracy, skarbie.-odparłeś nieco zachrypniętym głosem.- Zjedz proszę i zajmij się mną.- wypowiedziałeś błagalnym tonem, muskając koniuszkiem języka jej ucho.

-Filipiak, jesteś niemożliwy.-prychnęła, wbijając widelec w porcje jedzenia.

Opadłeś na miejsce obok i zaśmiałeś się cicho na widocznie naburmuszenie na jej twarzy. Wiedziałeś, że chciała zamknąć akta jakieś tam sprawy, która była jedną z ważniejszych, ale nie mogła się przepracowywać. Była szefową, ale nie zlecała dodatkowych godzin rozpatrywania dokumentacji w domu Olszewskiej, lecz sama narzucała sobie nadgodziny. Czasami jej nie pojmowałeś, ale tu chyba chodziło o jej wielkie ambicje. To akurat was łączyło. Dotąd nie odczuwałeś potrzeby posiadania kogoś takiego jak ona, lecz teraz zrozumiałeś, że od dawien dawna potrzebowałeś miłości, ale starałeś się tego do siebie nie dopuszczać. Zrozumiałeś to dopiero teraz, kiedy przypatrywałeś się prawniczce jak przeglądając Instagrama zaspokoja głód. Miło było się do niej tulić, obdarowywać ją namiętnymi pocałunkami czy ściągać z niej warstwy ubrań, aby wsłuchiwać się później w jej pojękiwania, ciche westchnienia czy krzyk przepełniony twoim pełnym imieniem. Do przyjemnych rzeczy zaliczał się także fakt, że znalazłeś w końcu kogoś kto chętnie zakładał na siebie twoją koszulkę meczową i poświęcał kilka godzin, aby wspierać cię z nad trybun i dopuszczać do blednięcia swoich knykci.

Pociąg się wykoleił, a ja wpadłam do Twojego serca II Bartek FilipiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz