Stacja dziewiąta

109 4 12
                                    

Westchnąłeś ciężko, przyglądając się brunetce, która prowadziła twój samochód. Po jej ciasno zaciśniętych pięściach na kierownicy oraz srogim wyrazie twarzy dało się poznać, że jest zdenerwowana i to w niemałym stopniu. Trochę jej nie pojmowałeś. Przecież twoi rodzice ją uwielbiali. Nie miała się czego obawiać w związku z wizytą w twoich rodzinnych stronach, a zachowywała się jakby co najmniej miała się tam zjawić po raz pierwszy i posiadałaby swoje za uszami, do czego mogłaby się przyczepić twoja czujna rodzicielka. Może i przeszliście wiele, aby teraz dzielić razem wiele wspólnych godzin, ale większość zakochanych musiała wycierpieć swoje by później smakować szczęścia i rozkoszy płynącej z bliskości drugiej osoby. Niepewnie nakryłeś swoją smukłą dłonią jej drobną, która ułożona była na gałce od skrzyni biegów. Zacisnąłeś palce wokół jej, a ona jedynie prychnęła pod nosem i strzepała twoją rękę ze swojej. Westchnąłeś ciężko, umiejscawiając spojrzenie błękitnych oczu w obiektach rozciągających się za taflą szkła. Nie byłeś na nią wściekły. Nie miałeś jej tego za złe, ale czułeś się cholernie bezsilny. Czymś okropnym było odczuwać potrzebę poprawienia jej nastroju, kiedy nie wiedziałeś jak tego dokonać. Chłód bijący od jej osoby powodował, że twój dobry nastrój prysnął niczym bańka mydlana, ustępując miejsca nostalgii, której tak nie cierpiałeś. Było jej naprawdę mało w twoim życiu, bowiem Bartosz Filipiak był promyczkiem energii i radości, który uwielbiał ją powielać u innych. Trochę obcym było ci odczuwać smutek w pobliżu Pawłowskiej, lecz chyba będziesz musiał do tego przywyknąć, gdyż nie ukrywałeś, że była ciężką do zrozumienia osobą chwilami. Jedną z nich była ta obecna.

-To co film i spanko?- zasugerowałeś, wysiadając z samochodu.

-Lepiej będzie, jeżeli wrócisz do siebie.-mruknęła, wbijając pusty wzrok przed siebie.

-Malwina, co się...-zacząłeś niepewnie, lecz brutalnie ci przerwano.

-Daj mi spokój.- warknęła, mijając cię.

Nim zdążyłeś zareagować jej smukła sylwetka znajdowała się już przy klatce schodowej prowadzącej do jej bloku. Pośpiesznie wystukała do niej kod wstępu i zniknęła za zatrzaskującymi się drzwiami. Wypuściłeś głośno powietrze, wplatając palce w jasne, przydługawe nieco włosy. Nie mogłeś wyjść z szoku z powodu tego co przed chwilą tutaj zaszło. To jak cię potraktowała bolało. Nie wysiliła się nawet musnąć przelotnie twojego policzka czy ust na pożegnanie. Nie byłeś teraz tym twardym i dominującym na boisku Bartoszem Filipiakiem, narzucającym rywalowi swój rytm. Teraz byłeś kruchym, subtelnym Bartkiem, który przesiąkniętymi smutkiem błękitnymi, jasnymi tęczówkami wpatrywał się w biały puch spoczywający przy czubku twoich stóp. Malwina Pawłowska, która przed chwilą jeszcze tu była nie była twoją kochaną Malwiną. Teraz zachowywała się jak pozbawiona uczuć podła kobieta, żeby nie ująć tego bardziej ostro. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem. I to niby ona bała się skrzywdzenia przez ciebie. A jak sama się zachowywała?

-A ty się nie gruchasz ze swoją gołębicą w sypialni albo pod prysznicem?- wypalił Halaba, kiedy podniósł słuchawkę po drugim sygnale.

-Paweł, dasz radę do mnie przyjechać z jakimś dobrym trunkiem?- wypowiedziałeś przesiąkniętym smutkiem i nadzieją głosem.

-O Jezus! Bartuś! Czy ona do kurwy złamała ci serce? Brzmisz tragicznie!

-Nie. -mruknąłeś.- Jeszcze nie.-wyszeptałeś.

***


Dzierżąc w dłoniach ulubiony kubek z parującą cieczą spoglądałaś tępo w rozciągającą się przed tobą ścianę. Twoją głowę otulił mętlik myśli, które w zawrotnym tempie zalewały twój umysł, powodując u ciebie spustoszenie psychiczne. Już sama nie wiedziałaś czy wyolbrzymiłaś swoją reakcję na wizytę w rodzinnym domu swojego chłopaka i czy miałaś podstawy się tak zachować czy może po prostu sfiksowałaś. Miałaś prawo się obawiać. To było ludzkie, lecz to jak chłodno go potraktowałaś już cie nie usprawiedliwiało. Nie mogłaś przeboleć jego zmarnowanej twarzy, gdy po wejściu do mieszkania wyjrzałaś przez okno, a blondyn nadal stał w tym samym miejscu zapewne bijąc się z myślami i za to wszystko odpowiadałaś ty, Malwino Pawłowska. Może tak naprawdę nie byłaś powołana do miłości? Może pisane ci było pozostać samotną, aby nie ranić bliskich ci osób? Westchnęłaś głośno, zamaczając wargi w gorącej herbacie z wyczuwalnym posmakiem cytryny, której zawsze płat skrajał ci Bartek.

Pociąg się wykoleił, a ja wpadłam do Twojego serca II Bartek FilipiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz