Stacja szósta

129 4 20
                                    

Cytrusowa woń jej szamponu przyjemnie otulała twoje nozdrza, gdy twoja twarz tonęła w burzy jej gęstych, ciemnych włosów rozsypanych na poduszce. Obejmowałeś ją mocno za brzuch i chłonąłeś ciepło jej ciała, o którym marzyłeś każdej nocy we własnym łóżku pośród plątaniny myśli. Delikatnie otworzyłeś oczy i zmierzyłeś się z natarczywymi promieniami słońca, które przedzierało się przez niezasłonięte okno. Po chwili jednak oswoiłeś się z panującym w pomieszczeniu oświetleniem i opuszkami palców sunąłeś po jej bladym policzku, uśmiechając się pod nosem. Tak cholernie ci jej brakowało w takim niewinnym, bezbronnym obliczu, w którym była dla ciebie najpiękniejsza. Naturalną urodą deklasowała każdą kobietę napotkaną na twojej drodze. Łaknąłeś, aby się obudziła, aby w końcu usłyszała od ciebie prawdę. Chciałeś żyć chwilą, dać się jej ponieść, nie kalkulować. Być może zostaniesz wyrzucony z tego łóżka, co więcej domu, ale będziesz posiadał czyste sumienie. Wtem do twoich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Zmarszczyłeś brwi zdezorientowany i zdziwiony zarazem, bowiem byłeś święcie przekonany, że w tym budynku przebywa jedynie wasza dwójka, lecz widocznie to musiało ulec zmianie, kiedy byliście zbyt zajęci sobą. Twoje błękitne tęczówki napotkały na drodze swojego wzroku starszego mężczyznę z niezbyt przyjaznym wyrazem twarzy oraz skrywającą się za nim kobietę.

-W tej chwili wynoś się z mojego domu!-warknął, gromiąc cię rozwścieczonym wzrokiem.

-Ale proszę pana to nie tak...-wyskoczyłeś z łóżka odziany jedynie w bokserki.

-W tym momencie właśnie się pogrążyłeś młodzieńcu.- pokręcił z niedowierzaniem głową nad twoja postawą.-Nikt nie będzie mojej córki traktował jak dziwki!

-Tato!-zerknąłeś przez ramie na przebudzająca się brunetkę-To wcale nie tak jak myślisz!-uniosła się.

-Ubrania porozrzucane po całym domu mówią coś innego. Dziecko, nie wtrącaj się! Chcę dla ciebie dobrze!

Prychnąłeś pod nosem na słowa ojca dziewczyny i pośpiesznie zebrałeś swoje rzeczy uprzednio je na siebie zakładając. Zająłeś miejsce na fotelu kierowcy w swoim samochodzie i wściekły na samego siebie uderzyłeś otwartą dłonią w kierownice. Byłeś o krok od wyznania jej swoich uczuć, od ułożenia waszej skomplikowanej relacji, ale jak zawsze los nie był dla ciebie łaskawy po raz kolejny. Mogłeś być bardziej rozważny. Nie wparowywać bez zapowiedzi do jej rodzinnego domu, a tak sprowadziłeś na nią jedynie kłopoty. Pośpiesznie odpaliłeś samochód i ruszyłeś z pod domu Malwiny z piskiem opon. Po ochłonięciu sięgnąłeś po telefon i nastawiłeś na tryb głośnomówiący, oczekując na zaakceptowanie próby kontaktu przez płocczanina.

-Bartuś! I jak?! Poruchane?!-ekscytował się przyjmujący, piszcząc do telefonu.

-Tak, masz racje. Przespaliśmy się ze sobą. Zadowolony?-mruknąłeś z przekąsem.

-Hej, czemu masz taki wykurwiście zły humor?-wyczułeś wyraźne zdezorientowanie w głosie przyjaciela.

-Hm...Może dlatego, że jej starzy wpakowali nam się do pokoju i nakryli razem, w tym mnie bez ubrań w samych bokserkach? Oczywiście uprzednio zobaczyli je w salonie.–twój głos ociekał sarkazmem.

-Osz kurna! Grubo Filipiak! Tobie coś poradzić to weźmiesz za bardzo do siebie i od razu jakieś cyrki się dzieją! Mówiłem tylko byście dali wodzę fantazji, dzikości, pragnieniu, mnożeniu rodu, a nie zostawiali za sobą szlaki do rozkoszy, kretynie! Po chuj się tym dzielić z jej rodzicami?!-wydzierał się Halaba, a ty jedynie przewróciłeś oczami na jego teatralny popis.

***

Odblokowałeś wyświetlacz swojego telefonu i uśmiechnąłeś się nikle pod nosem, sunąc błękitnymi tęczówkami po roześmianej twarzy brunetki. Owinięta migoczącymi lampkami pośród Halaby i Klaudii wyglądała jak istny promyk słońca, oślepiała swoim blaskiem, a przede wszystkim urokiem. Ten Sylwester miał wyglądać inaczej. To z nią miałeś zamykać bieżący rok i otwierać nowy. Twoim marzeniem było oglądać przy jej boku rozpryskujące się na grafitowym niebie fajerwerki i tulić ją w swoich ramionach. Pragnąłeś po prostu rozpocząć nowy etap w życiu szczęśliwie przy niej. Schowałeś telefon do kieszeni czarnych dresów i pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad brunetem, który spoglądał ci przez ramie i obserwował twoje wgapianie się w twarz Pawłowskiej. Ten jedynie zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie i pociągnął za sklepowy wózek, dając ci tym sygnał, abyś skupił się na zakupach. Wywróciłeś jedynie oczami i podążałeś za nim zrezygnowany, snując refleksje na temat dzisiejszego wieczoru i wydarzeń jakie będą mieć tam miejsce. Pośpiesznie zostałeś jednak z nich wyrwany, bowiem przyjmujący staranował stanowisko z napojami na przecenie, tworząc przy tym głośny huk, który rozniósł się echem po obiekcie. Parsknąłeś głośnym śmiechem, uderzając się z otwartej dłoni w czoło. Wiedziałeś, że jego podekscytowanie oraz roztrzepanie organizowaniem domówki przełoży się na jakieś kłopoty i oto spełniły się twoje przypuszczenia, Bartku.

Pociąg się wykoleił, a ja wpadłam do Twojego serca II Bartek FilipiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz