Stacja piąta

121 8 12
                                    

Nie miałeś pojęcia co tobą kierowało, ale po zakończeniu dialogu balkonowego z Pawłem zbiegłeś po schodach jak narwany i zgarniając z kuchennego blatu kluczyki do samochodu, rzuciłeś przez ramie, że nie wiesz kiedy wrócisz. Byłeś zbyt chaotyczny by zauważyć na sobie pytający wzrok ojca oraz pełen satysfakcji uśmiech rodzicielki, która prawdopodobnie rozgryzła pomysł odbycia przez ciebie niespodziewanej podróży. Działałeś pod wpływem impulsu. Nie myślałeś racjonalnie. W obecnej chwili nie istniało dla ciebie coś takiego jak trzeźwe czy chłodne myślenie. W towarzystwie świątecznych melodii puszczanych na przemian z tradycyjnymi kolędami pokonywałeś trasę dzielącą cię od jedynego marzenia jakiego spełnienia oczekiwałeś podczas tegorocznych świąt. A raczej jednej osoby, która za jego realizacje mogła odpowiadać. Nikły uśmiech przebiegł przez twoje usta, gdy blondynka, która odebrała od ciebie telefon niemalże po pierwszym sygnale i poznała twoje zamiary pisnęła podekscytowana do telefonu, życząc ci wylewnie powodzenia oraz robiąc ci wykład o tym, żebyś tego nie spieprzył. Roześmiany skręciłeś na odpowiednie osiedle i dokładnie wysłuchiwałeś jej wskazówek co do adresu zamieszkania dziewczyny. Studiowałeś uważnym wzrokiem pobliskie budynki i zatrzymałeś się przed tym odpowiednim. Pożegnałeś się z Olszewską, a następnie zgasiłeś silnik i przymknąłeś powieki, wypuszczając głośno powietrze. Tak właściwie nie wiedziałeś po co tu przyjechałeś, co zamierzałeś uczynić oraz na co mogłeś liczyć, ale coś wyraźnie zaprowadziło cię do niej, a ty traktowałeś to jako znak. Szczerze mówiąc miałeś głębokie nadzieję, że świąteczna aura, która docierała do ciebie z każdej strony jakoś na nią wpłynie i coś pomiędzy wami zdziała. Zasuwając kurtkę pod samą szyję zatrzasnąłeś za sobą drzwi samochodu i po przeciśnięciu się przez drzwi klatki schodowej, gdy czteroosobowa rodzina udawała się na pasterkę, wspiąłeś się na odpowiednie piętro. Niepewnie uderzyłeś knykciami o powierzchnię dębowych drzwi i poddenerwowany oczekiwałeś na wyrok. Zapewne Malwina się nikogo nie spodziewała o tak później porze, ale liczyłeś, że otworzy ci drzwi i na ciebie nie nawrzeszczy po twoim ostatnim zachowaniu. Zachłysnąłeś się powietrzem, kiedy zza nich wyłoniła się jej drobna sylwetka opięta przez czarną sukienkę, która odkrywała jej ramiona. Wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i niesamowicie niż wtedy, kiedy się poznaliście. Jej ciemne włosy falami opadały na odkryte ramiona, a na powiekach widniał jasny, połyskujący cień, który idealnie współgrał z pomadką w tym samym odcieniu.

-Co ty tutaj...?-wydusiła z siebie w końcu, ale nie dane jej było dokończyć.

Momentalnie oplotłeś smukłymi palcami jej chude nadgarstki, przyciągając ją do siebie. Naparłeś swoimi ustami na jej, a stało się to tak szybko, że nie miała kiedy zaprotestować, a może wcale nie chciała? Wtargnąłeś językiem pomiędzy jej rozwarte miękkie wargi, rozkoszując się ich truskawkowym posmakiem i delikatnie popchnąłeś ją do tyłu, wkraczając tuż za nią do mieszkania. Mile zaskoczony mruknąłeś przeciągle, kiedy najpierw opuszkami palców pogładziła skórę twoich rozpalonych nieco policzków, a później po przez kark przeniosła dłonie na twoje włosy, wplatając w nie palce. Zważając na brak oznak zdenerwowania z jej strony oraz jej pewne poczynania oznaczało to, że przebywacie w mieszkaniu totalnie osamotnieni, co niezmiernie ci odpowiadało. Dlatego też pozwoliłeś sobie na odrobine śmiałości. Ująłeś w swoje wielkie dłonie jej zgrabne pośladki i przywarłeś jej drobne ciało do chłodnej powierzchni ściany, pozwalając się jej opleść nogami w pasie. Zakleszczyła uda wokół twojej talii i zjechała dłońmi do linii guzików twojej koszuli. Ty natomiast wsunąłeś swoje pod materiał jej wieczornej kreacji, miętoląc w nich jej jędrną skórę. Słyszałeś przeciągły jęk wydobywający się z jej ust, który przerodził się w ciche westchnięcia, gdy twoje usta spoczęły na jej szyi, obsypując ją toną pocałunków. Przyciągnęła cię bliżej siebie i odchyliła głowę ku tyłowi, aby ułatwić ci dostęp, szepcząc cicho, gdzie masz się udać. Nie kontrolowałeś się. Działałeś jak w tranie. Szare komórki wymarły w tobie, gdy ona była w pobliżu. Otumaniła cię sobą, totalnie omamiła. Przebiegłeś wygłodniałym, dzikim wzrokiem po jej skąpanej w barwach lampek choinkowych twarzy i uchwyciłeś jej pełne pragnienia spojrzenie. To było wystarczającym bodźcem do dania jej wszystkiego czego zapragnie. A tak właśnie zamierzałeś zrobić, Bartku. Docierając do jej sypialni rzuciłeś ją na miękki materac łóżka i zawisłeś nad nią, sunąc czubkiem nosa po jej karku po przez odkryty dekolt. Zauważyłeś gęsią skórkę jaka pokryła całe jej ciało i czułeś, że nie było to spowodowane chłodem pościeli z jaką spotkała się jej skóra chwilę temu. Jej niecierpliwe dłonie natomiast rozprawiały się z guzikami twojej koszuli podczas, gdy ty dotykiem opuszków palców pieściłeś jej najczulsze miejsce skryte za materiałem czerwonej koronki. Do twoich uszu idealnie docierał dźwięk zasysania przez nią powietrza oraz jego gwałtownego wypuszczania. Siwo błękitne tęczówki spotkały się na jednym pułapie wysokości z czekoladowymi, a prądu przechodzącego przez wasze ciała w tym momencie nie dało się zignorować. Wycisnąłeś kilka zmysłowych pocałunków na jej słodkich ustach podczas, gdy ona zsunęła z twoich ramion ubranie, rzucając nim gdzieś w kąt. Jej palce przebiegały po twoim nagim torsie, doprowadzając cię do dreszczy i gęsiej skórki, ale nie umiałeś zaprzeczyć samemu sobie, że za tym nie tęskniłeś. Nienawiść oraz miłość jaką ją darzyłeś rozdzierała cię od środka i sprawiała, że wasze wspólne doznania stawały się jeszcze bardziej intensywne i cholernie przyjemne. Jak przez mgłę pamiętałeś moment zatknięcia się całkowicie nagiego ciała z jej tak idealnie wyrzeźbionym i mieszczącym się w twoich dłoniach. Wdychałeś jej mącącą ci w głowie woń niczym zahipnotyzowany, wtulając twarz w zagłębieniu jej szyi. Jej ciemne kosmyki łaskotały cię po czubku nosa, ale nie zważałeś na to teraz. Jedyne co było dla ciebie teraz ważne to dołożyć wszelkich starań, aby Malwina Pawłowska poczuła maksymalne stężenie rozkoszy i aby dwudziesty czwarty grudnia dwa tysiące dwudziesty pierwszy pozostał w jej pamięci na długo.

-Myślałam, że mnie nienawidzisz.- wychrypiała wprost w twoje ucho brunetka.

-To skomplikowane.- westchnąłeś, gładząc dłonią jej ramie.- Jesteś moim problemem, więc musiałem się z tobą przespać.-nawiązałeś z nią kontakt wzrokowy, obserwując mgłę jaka pokryła jej oczy, które idealnie świadczyły o intensywności waszych poczynań.

-Było cholernie przyjemnie.-wymruczała, przechylając głowę na bok i podtrzymując twoje spojrzenie.

Ujęła twoją twarz w swe drobne dłonie i przyciągnęła ją ku sobie. Miażdżyła twoje wargi w geście żarłoczności, pałaszując językiem twoje podniebienie, a ty prawie omdlewałeś z rozkoszy jaką ci dzisiaj serwowała.

~*~

Hejka! ^^

Nie spodziewałyście się mnie tutaj tak szybko, co? xD Wczoraj momentalnie po napisaniu czwórki siadłam do tej części i wena naprawdę mnie obdarowała wczoraj swoim bogactwem, bowiem jak chyba widać ten fragment na górze jest całkiem niezły ^^  Możecie to także zawdzięczać nutce wyżej, bo wprawiła w naprawdę dobre klimaty :3 Przynajmniej ja jestem z niego w pełni zadowolona :3 Bartek i Malwa dali się ponieść magii świąt, ale czy rano będzie im tak błogo? Pawełek tymczasem może sobie zapisać sukces na koncie haha :D To co się tutaj zadziało pewnie jest dla Was niespodzianką, ale to nie ta niespodzianka, która jest w trakcie szykowania :D Jak nie na święta to do końca roku powinna mieć tutaj miejsce :3 Bądźcie czujne! Całuję i do zobaczenia ;*

Pociąg się wykoleił, a ja wpadłam do Twojego serca II Bartek FilipiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz