Część 43

202 5 0
                                    

Wróciłem do domu.
- I jak?- spytał John, porozmawiałem z nim chwilę i poszedłem do pokoju Rose. Cichutko wszedłem, dziewczyna jeszcze spała. Uśmiechnąłem się na ten widok, leżała taka słodka, bezradna i..naga. Boże, o czym ja myślę, ehh..przecież jestem tylko i aż chłopakiem.
- O Chris..Cześć. - teraz dopiero zobaczyłem, że wstała.
- Przepraszam, obudziłem cię?- spytałem i pocałowałem namiętnie dziewczynę.
- Nie..- uśmiechnęła się, usiadłem na skraju łóżka. - A co ty taki poważny?
- Hmm..Wiem już wszystko.- zmieniłem ton na zimniejszy i popatrzyłem jej w oczy.
- Ale co wiesz?- zająknęła się.
- Otóż byłem u rodziców. Chciałem dowiedzieć się, dlaczego zabili twoją rodzinę.  I wiesz co? - zrobiłem przerwę. Rose usiadła, zasłoniła się lekko kołdrą i patrzyła na mnie. Chyba się bała. - Twoi rodzice byli wilkołakami, należeli do sfory mojego ojca. Krótko po tym, jak się urodziłaś zdradzili watahę. Przeszli na stronę wampirów i zaczęli jak oni zabijać. Moi rodzice musieli to zrobić, takie są u nas zasady. Nie możemy dopuścić, żeby ludziom się coś stało. - wyjaśniłem.
- Przyznam, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy..- spuściła głowę. - Przepraszam.
- Ej, za co mnie przepraszasz, mała? - podniosłem jej głowę i zmusiłem, żeby patrzyła mi w oczy.
- Ja..Za wszystko. Oskarżałam Cię i twoich rodziców o śmierć.. - kiwnąłem przecząco głową i ją przytuliłem.
- To nie twoja wina. Chodź tutaj, słońce. - przytuliłem ją mocno. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - powiedziała mi w klatkę piersiową. Lekko odwinąłem jej kołdrę na plecach i zrobiłem "Lenny Face". Przejechałem jej delikatnie opuszkiem palców po ciele. Wzdrygła się i jękła. Hah,  kocham jak jęczy.  Zaśmiałem się cicho. Wyrwała mi się w końcu i poszła do łazienki się przebrać.

Pov. Rose
Kiedy wyszłam z łazienki, okazało się, że w pomieszczeniu nie ma Chrisa. Zaczęłam więc sprzątać, a mianowicie zbierać ubrania po " wczoraj". Otóż moje części garderoby znajdowały się nawet na lampie. Weszłam na łóżko i podskoczyłam, żeby dosięgnąć do stanika.
- Co robisz?- usłyszałam alfę, stał za mną z pełnym talerzem tostów.  Położył na stole jedzenie i wszedł obok mnie na łóżku. Sięgnął po stanik, przyjrzał mu się i zaśmiał się.
- No i co w tym śmiesznego? - zaczął bielizną wymachiwać.
- To, że nie masz na sobie bielizny. - poruszył brwiami.  Poczułam jak policzki zaczynają mnie piec,  zarumieniłam się. Zeszłam z łóżka, z szafki wyciągnęłam kolejny stanik. Założyłam go i wyszłam. Tak, miałam w szafce parę moich ubrań, tak na wszelki wypadek.  Udało wyrwać mi się z jego rąk biustonosz, dałam go do kosza na brudne ubrania.
- Ale i tak wolę Cię bez stanika.- powiedział i zrobił mi ślad na szyi.
- Chcesz żebym chodziła bez bielizny po całym domu? Chłopcy mogą się na mnie patrzeć. - zakręciłam włosy na palcu i przygryzłam wargę. Pocałował mnie.
- Przede mną możesz chodzić bez, ale tylko przede mną. - zagroził palcem, uśmiechnęłam się.
- No wiem, wiem. - wsadził mi tosta do ust, a później sam ugryzł.
Szybko zjedliśmy śniadanie.
- Tak sobie pomyślałem, że może.. zechciałabyś poznać moich rodziców? - zapytałem powoli drapiąc się po głowie.
- Co? Ale..ja Nie wiem czy oni..- przerwał mi.
- Tak. Moja mama to zaproponowała. - złapał mnie w talii.
- Chris, słońce..Nie wiem czy to dobry pomysł..- powiedziałam.
- Oj no proszę..
- Uh..No dobra, ale robię to tylko dla Ciebie. - pocałował mnie. - A kiedy idziemy?
- Jutro?- zgodziłam się.

- Później do Ciebie wpadnę.- pocałował mnie w czoło. Stałam pod swoim domem, w kocnu musiałam kiedyś wrócić. Może nie widać zewnętrznie tego, że byłam wkurzona, ale wewnętrznie to aż się we mnie gotowało.  Dlaczego ciotka nie powiedziała mi o rodzicach, że zabijali ludzi?! Przytuliłam ostatni raz chłopaka i weszłam do domu.
- WRÓCIŁAM!- krzyknęłam i udałam się do swojego pokoju.
- U której koleżanki byłaś?!- usłyszałam głos wuja.  Oho,  już po tonie głosu słychać, jaki jest zdenerwowany, A nie przepraszam. On jest wkurwiony.
- U takiej jednej, nie znasz.- skłamałam i uśmiechnęłam się. - A co?
- Widziałem Cię z tym patałachem.  Łączy Cię coś z nim, prawda? Dałaś mu dupy?- zdziwiłam się. Nigdy nie przeklinał, a w dodatku nigdy się tak nie odzywał.  Z jednej strony zdenerwował mnie, a z drugiej zasmucił.
- A co Cię to obchodzi?! - krzyknęłam, ale oberwałam w twarz. Uderzenie było takie mocne, że aż upadłam na podłogę.
- Odpowiedz!
- Ttak..Kocham go,  to mój..- podniósł mnie i przycisnął do ściany.
- Twój..
- Mate. - zacisnął dłoń na mojej szyi. Nie mogłam oddychać. Czułam jak tracę siły, a przed oczyma pojawiają mi się mroczki.







708 słów. Jestem z siebie dumna 😏

Moja mała RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz