Część 45

189 4 0
                                    

Dojechaliśmy w końcu na miejsce. Długo jechaliśmy, parę godzin.
- Wysiadaj!- rozpięłam pas i wysiadłam z auta.
- Gdzie jesteśmy?- spytałam cicho. Nadal chciało mi się wymiotować, i to bardziej.
- Za chwilę się dowiesz.- staliśmy pod wielką, piękną rezydencją.
- Marie? Charlie?- z budynku wyszło dwóch mężczyzn. Mieli na oko dwadzieścia, dwadzieścia parę lat, jeden z nich był dosyć przystojny, a drugi natomiast nie za bardzo. Przywitali się z moją ciotką i wujkiem.
- To ona?- spytali oboje i wzięli mnie siłą do środka. Zanieśli mnie do jednego z pokoi. Z wewnątrz
przypominał gabinet lekarski. -Puśćcie mnie, proszę..- zaczęłam ich błagać, kiedy byliśmy sami. Przywiązali mnie do krzesła i nie odzywali się. - Proszę.. Zrobię wszystko, obiecuję.- zapłakałam, czułam się bezradna i..Czułam, jak serce mi pęka, tak bardzo chciałam w tamtym momencie zobaczyć mojego Chrisa, tak bardzo się boję, a przy nim czuje się tak bardzo bezpiecznie. Założyli mi na głowę dziwny kask z różnymi kabelkami. Poczułam mocny ból głowy i zasnęłam.




Wiem, krótki rozdział, dalsze będą dłuższe. ❤😏

Moja mała RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz