8. οκτώ

7.1K 289 13
                                    

Miłego czytania :*

- Mam dla ciebie wiadomość. - ojciec oparł się o fotel i zaplątał palce na brzuchu.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co może chodzić. Był bardzo poważny, ale w sumie on zawsze był poważny, nawet jak chodziło o jakąś błahostkę.

- No więc, słucham. - ziewnęłam i założyłam kosmyk włosów za ucho.

- Teraz, gdy powiedzmy weszłaś w ten "mój świat" - zrobił cudzysłów palcami. - jesteś... no nie wiem, w większym niebezpieczeństwie, jako moja córka, niż byłaś przedtem. Dlatego teraz muszę chronić cię dwa razy bardziej.

- Super. - prychnęłam. - Czyli teraz to już w ogóle nie będę mogła wyjść z domu i może będę mieć indywidualne lekcje? - uśmiechnęłam się sarkastycznie.

Zacisnął szczękę. Zaczynał być zły, zresztą jak zawsze gdy nie odnosiłam się do niego z "szacunkiem", jak to on określił. No cóż.

- Nie, mam na myśli coś innego. - na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, ale nie był szczery, tylko wredny, co oznaczało, że to co zaraz powie nie spodoba mi się.

Najgorsze było to, że miałam przeczucie, że ta chwila zaraz wywróci mój świat do góry nogami.

- Dawaj, już chyba nie może być nic gorszego jak uwięzienie we własnym domu. - prychnęłam i obserwowałam jego reakcję. Nie lubił gdy tak mówiłam, bo przecież według niego to było dla mnie najlepsze rozwiązanie.

Jasne.

- Puszczę tę uwagę mimo uszu. - westchnął. - Dobrze, więc przechodząc do szczegółów. Według mnie najlepszym rozwiązaniem, będzie jeśli wyjdziesz za mąż... No dobra, może nie od razu ślub, narazie wystarczy jak będziesz miała narzeczonego. - powiedział że stoickim spokojem, a mnie wmurowało. Czy on jest normalny?

- Słucham? - zmarszczyłam brwi, mając nadzieję, że żartuje, ale nie było takich szans. On nigdy nie żartował. - I co, może teraz mam całe dnie szukać faceta, który będzie idealny? No chyba śnisz.

- Nie, nie kochanie. O to się nie musisz martwić. Nie pozwolę, żeby byle jaki chłopak był z moją córeczką. To musi by ktoś komu ufam o wiem, że mogę mu ciebie powierzyć. - wstał, nadal się uśmiechając, dumny z siebie, a ja siedziałam oniemiona, nie wierząc jego słowom.

On znalazł mi faceta? Może jakiegoś czterdziestoletniego zboczeńca.

- Że co? Ale... ale jak tak możesz? To nie fair. Całe życie decydowałeś o mnie, okay, wszystko rozumiem, ale żeby wybierać mi faceta? Porąbało cię? - wstałam z krzesła i podniosłam głos.

- Wyrażaj się Millie. Jestem twoim ojcem. - pogroził mi palcem, a ja go wyśmiałam.

- Wiem, że jesteś moim ojcem i oczywiście jak zawsze chcesz dla mnie dobrze. - powiedziałam zbyt dramatycznie, a on chciał się odezwać, ale mu nie pozwoliłam. - Nie wiem ja można by tak okropnym. Żeby wybierać mi narzeczonego? Czy ty jesteś normalny? Czy ja mam coś w ogóle do powiedzenia? - wykrzyknęłam, zapewne już czerwona, ze złości.

Miałam przeczucie, że ta rozmowa nie będzie niczym szczęśliwym i że wiele się zmieni, ale żeby aż tak?

- Uspokój się Millie. Ja rozumiem, że targają tobą emocje, ale zobaczysz, że jeszcze będziesz mi dziękować.

- Ta, jasne. No dobrze, więc może powiesz mi jak nazywa się ten mój wspaniały przyszły małżonek.

- Zayn Malik.

Gdy wypowiedział te dwa słowa gula stanęła mi w gardle, a moje oczy zapewne wyglądały teraz jak dwie piłki pingpongowe.

Zayn Malik? Pieprzony Zayn kurwa Malik?

Love doesn't choose! - Zayn Malik / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz