Miłego czytania ;)
Przez ostatnie dni zbliżyliśmy się do siebie z Zaynem, lecz mężczyzna nie zrobił nic bez mojej zgody za co byłam mu bardzo wdzięczna. Jutro wieczorem wracamy do domu i szczerze mówiąc chciałam aby dzisiejszy dzień trwał wieczność. Nie chciałam stąd wyjeżdżać, bo wiedziałam, że w domu czar pryśnie, Zayn znowu będzie oschły i będzie traktował mnie jak ostatniego śmiecia.
Zaczęłam go lubić gdy był taki normalny i dobrze czułam się w jego towarzystwie, ale przecież nie mogłam mu tego powiedzieć, bo by mnie wyśmiał, byłam tego prawie pewna. Mimo wszystko z nim naprawdę dało się żyć gdy tylko nie miał do mnie pretensji o byle bzdurę.
Teraz właśnie prowadziliśmy rozmowę z Charliem, a raczej Zayn, żeby przekonać go, że da radę przetrwać bez nas pół dnia. Czarnowłosy oznajmił dzisiaj, że chce spędzić ten dzień tylko ze mną, a chłopczykiem zaopiekuje się jakaś dziewczyna, która będzie jego opiekunką na dzisiaj. Mały jest oburzony tym pomysłem i nie chce o tym słyszeć.
- Tato, ale ja nie chcę iść bez was. – jęknął chłopczyk i przytulił się do mnie. Pogłaskałam go po głowie.
- Zayn, jeśli Charlie nie chce to nie naciskajmy.
- O nie, zawsze z nim przegrywam, bo on musi postawić na swoim. Wstawaj Charlie, zaraz będzie Zoe.
- Nie, ja nie idę. Nie chcę żadnej głupiej Zoe. – chłopczyk mruknął i mocniej się we mnie wtulił.
- Zayn, nie bądź taki. Jak nie chce to nie. – próbowałam go przekonać, widząc, że Charlie naprawdę nie chce się z nami rozstać.
- Musisz być bardziej odporna na jego urok osobisty. – westchnął. – Charlie ogarnij się, to jest dosłownie kilka godzin, nic ci się nie stanie jak spędzisz je bez Millie. – uszczypnął synka w udo, na co mały od razu zabrał nogę.
- Nie idę. – powiedział obrażony.
- Charlie, Zoe jest naprawdę fajna, wiesz? Pójdziecie sobie na naleśniki, na co tylko będziesz chciał.
- Nie chcę naleśników. Nie przekupuj mnie. – odwrócił się tylko na chwilkę żeby pokazać mu język, co spowodowało mój śmiech.
- Boże, co za dziecko. – Zayn schował twarz w dłoniach. – Charlie, koniec tych twoich humorków. – Zayn odciągnął go ode mnie i wstał z nim na rękach. – To nie jest całe życie tylko kilka godzin. – mały patrzył na niego z nadąsaną miną.
- Przez kilka godzin możesz znowu przygnieść Millie. – burknął.
- Myślałem, że temat przygniatania mamy już zakończony.
- Nie martw się, Charlie. – wstałam z kanapy. – Nie pozwolę się przygnieść. Obronię się. – puściłam do niego oczko.
- Na pewno? – zapytał nieufnie.
- No jasne, że tak, mi nic nie jest straszne. – dźgnęłam go palcem w brzuch. – A ty się możesz świetnie bawić, nie martwiąc się o mnie. – uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam go, od Zayna, na ręce. – To jak, pójdziesz?
- Uh... no dobra. – zgodził się w końcu.
- No to świetnie i nie bądź taki naburmuszony, bo te kilka godzin na pewno szybko minie. – cmoknęłam go w policzek na co uśmiechnął się lekko. – Piątka? – wystawiłam rozłożoną dłoń.
- Mhm. – chłopczyk przybił mi piątkę. Uśmiechnęłam się i oddałam chłopczyka Zaynowi i akurat usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Mogłaś tak od razu. – powiedział, zapewne zmęczony tą rozmową, Zayn. Wzruszyłam tylko ramionami z uśmiechem.
- Pa pa, Millie. – Charlie pomachała mi.
- Do zobaczenia, młody. – powiedział gdy Zayn wyszedł z chłopcem na rękach.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Chwilę później wrócił Zayn, westchnął cicho i usiadł obok mnie.
- Charlie nie przepada za kobietami. Mam nadzieję, że nie zje Zoe. – prychnął.
- Jeśli wrodził się w swojego tatusia, który lubi przygniatać kobiety to nie życzę tej dziewczynie długiej przyszłości. – powiedziałam poważnie, po czym głośno się roześmiałam.
- Już wiem dlaczego Charlie tak cię uwielbia. – westchnął gdy trochę się uspokoiłam.
- Tak? Dlaczego? – usiadłam po turecku i odwróciłam do niego głowę.
- Oboje lubicie się nade mną znęcać. – oblizał wargi.
- Nie, nie prawda. – uderzyłam go lekko w ramię. – To tylko połączyło więź między nami, a tak naprawdę podziałał na niego mój urok osobisty. – wzruszyłam ramionami.
- Mhm, na pewno.
- No tak, tak. – uniosłam kącik ust do góry i przeniosłem twarz na moje palce. – A... – przygryzłam wargę. - ... Co się stało z mamą Charliego? – zapytałam powoli, nie wiedząc jak na to zareaguje.
Odwróciłam głowę. Mężczyzna od razu się spiął, jego oczy pociemniały i zacisnął szczękę.
- A czemu cię to interesuje? – zapytał oschle, natychmiast zmieniając swoje nastawienie.
Stąpasz po cienkim lodzie, Millie. Wycofaj się.
- Po prostu jestem ciekawa, nic więcej, Zayn. – skuliłam się pod jego spojrzeniem. – Jeśli nie chcesz o tym to nie mów. Nie nalegam. – uśmiechnęłam się lekko na rozluźnienie atmosfery, ale to nic nie pomogło.
- Nie, powiem ci. – wstał z kanapy i zaczął chodzić w tą i z powrotem . – Mama Charliego, po prostu wystraszyła się macierzyństwa i po prostu uciekła, zostawiając mnie samego. Najpierw sprawiła, że zakochałem się w niej jak głupi. Mogłem zrobić dla niej dosłownie wszystko, wskoczyłbym dla niej w ogień, wiesz? A ona mnie zostawiła, bo wystraszyła się naszego synka. – prychnęła. – Bez serca po prostu mnie opuściła, zostawiając jakiś żałosny liścik, że nie jest gotowa na dziecko, że ono popsuje tylko jej życiowe plany. Tyle, taka oto historia, mojej żałosnej miłości. – prychnął i stanął przede mną.
- Ja... nie wiedziałam. – przygryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na jego zdenerwowaną twarz.
- Teraz już wiesz. I wiesz co ci jeszcze powiem? – zmrużył oczy. – Powiem ci dlaczego od początku byłem oschły i nawet nie próbowałem się do ciebie przekonać. Nienawidzę kobiet. Nienawidzę, a ty jesteś jedną z nich. Taką samą jak każda. Najpierw rozkochujecie nas w sobie, a później zostawiacie jak psa. Bez żadnych skrupułów, wyrzutów sumienia. Nienawidzę ciebie i każdej kobiety, która stanie na mojej drodze. – dosłownie wysyczał, po czym wymaszerował z pomieszczenia, a następnie z domu, trzaskając za sobą drzwiami tak, że aż podskoczyłam.
Przełknęłam ślinę, czując, że teraz będzie jeszcze gorzej niż było.
Piękne czasy się skończyły Millie, czas wracać do rzeczywistości.
***
- Czyli mówisz, że nie było tak źle, hm? – zapytałam Charliego, gdy leżał już w łóżku po kąpieli.
Zayn nie wrócił już po naszej „kłótni", jeśli to w ogóle można było tak nazwać, a ja spędziłam cały dzień zupełnie sama. Zapowiadało się cudownie, a skończyło się jak zawsze.
Było mi trochę smutno, że mężczyzna tak mnie potraktował, ale nie żywiłam do niego wielkiej urazy. Jego powód był słuszny. Został ogromnie zraniony, przez osobę, którą bardzo kochał. Każdy by się załamał. Zayn odreagowywał to w inny sposób. Postanowił nienawidzić każdej kobiety, ale nie powinien wrzucać każdego do jednego worka.
Nie byłam taka jak jego była kobieta i nikogo bym tak nie skrzywdziła, bo to mnie zawsze krzywdzili. Czasami może nieświadomie, ale jednak.
Chciałam pomóc Zaynowi. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe i dostanę odrzucona wiele razy, ale nie zamierzałam się poddać. Będę próbować pokazać mu, że nie każda kobieta jest taka okropna. Nie każda rozkochuj, a później zostawia. Uświadomię mu, że potrafimy dać mężczyźnie miłość i poczucie bezpieczeństwa. Miałam nadzieję, że mi się uda.
- Mhm, Zoe była nawet fajna, ale wolę ciebie. – uśmiechnęłam się na te słowa.
- Cieszę się. – poczochrałam mu włosy.
- A gdzie tatuś?
- Tata... wyszedł na chwilę, ale niedługo wróci. – skłamałam, tak naprawdę nie wiedząc gdzie jest Zayn ani kiedy wróci.
- Nie przygniatał cię? – zmarszczył brwi.
- Nie, Charlie. – roześmiałam się. – Był grzeczny.
Bo go nawet nie było.
- To dobrze. – wyszczerzył ząbki. – Jestem strasznie śpiący. – ziewnął.
- To śpij. Ja ci nie będę przeszkadzać. – cmoknęłam go w policzek i zeszłam z łóżka. – Śpij dobrze. – uśmiechnęłam się i chciałam wyjść, ale chłopczyk zatrzymał mnie, łapiąc mnie za rękę.
- Jak przyjdzie tatuś to powiesz mu żeby do mnie przyszedł?
- Nie martw się, na pewno przyjdzie, zawsze to robi.
- Super. – pisnął szczęśliwy i zakopał się pod kołdrą tak, że widać mu było tylko głowę. – Dobranoc mamusiu. – dosłownie rozpłynęłam się gdy usłyszałam jak mnie nazwał.
- Dobranoc, Charlie. – uśmiechnęłam się po raz ostatni i wyszłam z pokoju, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.***
- Przepraszam. – wzdrygnęłam się gdy niespodziewanie usłyszałam za sobą głos Zayna.
Siedziałam właśnie na plaży, rozmyślając nad całą sprawą z mężczyzną, a on nagle się zjawił. Odwróciłam się i zobaczyłam, że próbuje usiąść na piasku co szło mu bardzo powoli. Miał roztrzepane włosy w każdą stronę świata, a jego koszula była napięta tylko na jeden guzik ma środku, a on sam nie wydawał się trzeźwy.
- Głupi piasek. – mruknął pod nosem.
- Zayn... dobrze się czujesz? – spojrzał na mnie i głupio się uśmiechnął.
- Znakomicie. – wybelktotał i przysunął się bliżej mnie. – Chciałem... cię przeprosić.... chociaż nie, to nie w moim stylu. – skrzywił się.
- Jesteś pijany. – westchnęłam.
- Nie, nie jestem. – czknął. – A nawet jeśli to co? – wzruszył ramionami i odwrócił do mnie głowę.
- Jesteś zmęczony, idziemy do łóżka? – przechyliłam głowę.
- Z tobą? Z miłą chęcią. – zachichotał i przybliżył do mnie swoją twarz. Śmierdział alkoholem i papierosami czyli dwoma zapachami, których nienawidziłam.
Odsunęłam głowę, ale on zdążył naprzeć na mnie swoimi ustami. Nie oddałam pocałunku tylko szybko wstałam z piasku.
- Gdzie idziesz? – burknął.
- Spać, a ty idziesz ze mną. – westchnęłam.
- Nie, ja zostaję tutaj... i ty też. – pociągnął mnie za nogę przez co upadłam na piasek. Nie zdążyłam nawet zareagować, a on przygwoździł moje ręce z obu stron mojej głowy i zawisnął nade mną tak, że nie miałam możliwości ucieczki.
- Zayn, puść mnie. – chciałam wyrwać ręce, ale jego uścisk był za mocny.
- Jesteś taka piękna. – wymruczał i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Zayn. – powiedziałam ostrzegawczo.
- Csii... – złapał moje nadgarstki w jedną dłoń, a drugą zjechał w dół mojego ciała. Podciągnął moją sukienkę do góry. Przełknęłam ślinę gdy włożył rękę za gumkę moich majtek, a potem gwałtownie je zdjął.
- Zayn, co ty robisz? – zaczęłam się szarpać, ale i to nie zrobiło na niego większego wrażenia.
- Zamknij się. – warknął groźnie. Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów gdy zobaczyłam jak Zayn próbuje zdjąć swoje spodnie razem z bokserkami, co po dłuższej chwili mu się udało.
- Zayn, proszę puść mnie. – warknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu gdy domyśliłam się co chce zrobić. Cały czas próbowałam się wyrwać, ale nie miałam z nim szans. Mimo, że był pijany miał tak samo dużo siły.
- Cicho, skarbie. Czekałem na to cały wyjazd. – mruknął i przejechał palcem po mojej waginie, co nawet nie sprawiło mi przyjemności. Czułam jak pierwsze łzy spływają po moich policzkach. – Nie płacz, będzie przyjemnie. – oblizał wargi i wyjął prezerwatywę z kieszeni swoich spodni. Rozerwał paczuszkę i włożył ją na swoją długość.
- Zayn, puść mnie, zostaw. – krzyknęłam i cały czas się szarpałam. – Puść, rozumiesz?! – zacisnęłam najmocniej jak potrafiłam nogi, ale on znowu bez problemu je rozłożył.
- Csii, nie płacz. – znów chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę.
Zacisnęłam zęby gdy poczułam jego końcówkę przy moim wejściu.
- Zayn, proszę zostaw mnie. Błagam. – wyszeptałam.
Mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, po czym zamknął oczy i bez żadnego ostrzeżenia wszedł we mnie całą długością. Krzyknęłam, czując jak przerażający ból przechodzi po całym moim ciele.
Szarpałam się, krzyczałam, próbowałam jakoś się wyrwać, ale nic nie pomagało. Zayn tak po prostu, bez żadnych skrupułów mnie zgwałcił.
CZYTASZ
Love doesn't choose! - Zayn Malik / ZAKOŃCZONE
Romance"Miłość zjawa się niespodziewanie jak włamywacz. W jednej chwili wszystko znika, życie przenosi się w inny wymiar. Nagle topnieje strach. " Guillaume Musso Millie od zawsze była kontrolowana. Mogła robić tylko to na co jej tata się zgodził. On decyd...