12. δώδεκα

7.4K 311 48
                                    

Miłego czytania :*

- Co wy tu do cholery robicie?

Lód, który trzymałam w dłoni, został mi gwałtownie zabrany i rzucony na chodnik.

Spojrzałam z oburzeniem na Zayna. Co on właśnie zrobił?

Chciałam coś powiedzieć, ale czarnowłosy złapał moje ramię i podniósł mnie do góry, przyciągając do siebie. Podniosłam głowę do góry i przygryzłam wargę, widząc jak bardzo wkurzony był. Miał zaciśniętą szczękę, żyła pulsowała na jego szyi, a oczy były były zajebiście czarne.

Świetnie, Millie.

Normalnie brawo ty.

Nieźle sobie nagrabiłam. On już nawet nie był wkurzony. On był wkurwiony.

Tylko pogratulować.

- Zayn... - odezwałam się cicho, gdy on tylko stał, zabijając mnie wzrokiem. - Zayn, to boli. - dotknęłam jego dłoni, która boleśnie ściskała moje ramię.

Spojrzał na chwilę na moją rękę i po chwili ją puścił.

- Pytam się co wy do cholery tu robicie? - warknął w końcu, w ja się skrzywiłam.

- No jakbyś nie widział to jemy lody. - wzruszyłam lekceważąco ramionami czym jeszcze bardziej go rozjuszyłam.

- Nie wiem czy wiesz, ale nie możesz wychodzić nigdzie bez mojej zgody.

- Nie wiem czy wiesz, ale mi nie powiedziałeś. - odbiłam piłeczkę, uśmiechając się sarkastycznie.

Już nic na to nie odpowiedział tylko przeszedł obok mnie i zabrał Charliego na ręce, który ze smutkiem powoli lizał swojego loda.

Gdy przechodzili obok mnie mały spojrzał się na mnie, ale zaraz odwrócił wzrok.

Kurde no, obiecałam mu, że tata nie będzie zły, a tu takie coś.

Ale skąd ja mogłam wiedzieć? Myślałam, że Charlie jest trochę przewrażliwiony. No cóż, najwidoczniej się myliłam.

Przetarłam twarz i usiadłam na chwilę na ławce. Zapewnie ci dwaj od razu do niego zadzwonili.

Pieprzeni konfidenci.

Gdy chwilę odetchnęłam, wstałam z ławki i skierowałam się do wyjścia z parku. Gdy byłam już blisko zobaczyłam Zayna, który opierał się o swojego czarnego mercedesa, z skrzyżowanymi ramionami i głową odwróconą w bok.

Westchnęłam i podeszłam, zatrzymując się centralnie przed nim.

- Zayn. - powiedziałam gdy nie zamierzał odwrócić głowy w moją stronę.

Normalnie jak małe dziecko się obraża.

W końcu łaskawie na mnie spojrzał i uniósł brew do góry.

- Możesz mi łaskawie wyjaśnić o co ci chodzi, bo jakoś nie rozumiem?

- O co mi chodzi? Chodzi mi o to, że zabrałaś moje dziecko do pieprzonego parku bez mojej zgody. - zacisnął palce na moim nadgarstu, a jego oczy zaszły mgłą.

Już nie czułam się tak pewnie.

- A co jest takiego złego w parku? - zmarszczyłam brwi.

- Dla normalnych ludzi? Nic, ale ja normalnym człowiekiem nie jestem. Mam miliony wrogów, a moje dziecko bez mojej opieki czy moich ochroniarzy jest dla nich cudownym kąskiem, więc nie zadawaj głupich pytań. - warknął, a ja przełknęłam ślinę i odsunęłam głowę do tyłu, bo był zdecydowanie za blisko.

Love doesn't choose! - Zayn Malik / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz