Epilog

7.8K 393 149
                                    

Miłego czytania ;)

-------------------------------

Otworzyłam oczy, później zamknęłam i na nowo otworzyłam. Robiłam tak codziennie aby upewnić się czy to na pewno jest prawda, a ja zaraz się nie obudzę z jakiegoś strasznego koszmaru.

Ale minął już piąty dzień, a ja wciąż leżałam na twardym materacu, owinięta w jakiś stary koc, który nawet mnie nie ogrzewał.

Bałam się. Kto by się nie bał?

Porwał mnie brat mojego narzeczonego, który ma bzika na moim punkcie i chce zrobić mnie swoją żoną.

Na razie nie zrobił mi żadnej krzywdy, a można było powiedzieć, że był nawet opiekuńczy. Można powiedzieć, że był miłym porywaczem.

Oh ironio.

Troszczył się żebym miała co jeść i nie zostawiał mnie na długo samą, chociaż ja wolałabym być cały czas sama. Uwielbiał mnie całować, a ja się nim brzydziłam. Obawiałam się jednak, że gdy go odepchnę lub nie oddam pocałunku, zrobi mi coś.

Nie wiedziałam jak daleko mnie wywiózł. Czy nadal byliśmy w Bostonie czy może już nie. Nie wiem, nie powiedział mi.

Zastanawiałam się czy Zayn mnie szuka. Czy ktokolwiek to robi? A może to im było na rękę? Przecież zawsze im przeszkadzałam. A najbardziej mojemu ojcu. Teraz miał mnie z głowy.

Łzy po raz kolejny poleciały po moim policzku na myśl, że miałabym tu zostać już na zawsze. Nie, nie mogłam tak myśleć. Zayn mnie uratuje, prawda?

Chciałam w to wierzyć. Dlaczego zawsze muszę mieć pod górkę? Czułam, że teraz będzie nam się układać, aż tu nagle bum i wszystko runęło jak domek z kart.

To było niesprawiedliwe.

Pociągnęłam nosem gdy usłyszałam jakieś kroki. Zapewne był to Noah. Skuliłam się i czekałam.

Po chwili mężczyzna przekręcił kluczyk w drzwiach i wszedł do środka. Był ubrany w czarne spodnie z przetarciami na kolanach i szarą bluzę, która na środku miała wydziergany zakrwawiony nóż.

Skrzywiłam się, widząc ten rysunek, ale nie skomentowałem tego, tylko czekałam aż on odezwie się pierwszy.

- Dzień dobry, księżniczko? - żółć podeszła mi do gardła gdy usłyszałam jego przezwisko.

Księżniczka. Czy tak były traktowane księżniczki? Przetrzymywane w jakiejś zimnej piwnicy?

- Dzień dobry. - wyszeptałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.

- Jak ci się spało? - uśmiechnął się i podszedł, po czym ukucnął obok mnie.

- Dobrze. - zacisnęłam usta. Tragicznie.

- Cieszę się. Mam nadzieję, że śniłaś o mnie. - oblizał wargi, a ja nic na to nie odpowiedziałam.

Tak, śnię o tobie każdej nocy. Jesteś moim największym koszmarem.

- Czemu nic nie mówisz? Wszystko w porządku? - przejechał palcami po moich włosach.

- Tak, poza tym, że mnie porwałeś i mnie więzisz to wszystko jest jak okej. - warknęłam, zadziwiając samą siebie.

Odpuściłam już próby ucieczki, krzyki i inne rzeczy, bo wiedziałam, że to nie zadziała. Jednak czasami nie mogłam się powstrzymać.

- Czemu jesteś taka niemiła? - westchnął przybliżając swoją twarz do mojej. - Sprawiasz mi tym przykrość. - wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam wzrok. - Jesteś taka śliczna. - rozmarzył się. - Pocałuj mnie, Millie. - powiedział jeszcze bardziej się do mnie przesuwając.

Był już tak blisko, że nasze usta dzieliły milimetry. Nie chciałam tego, ale nie stawiałam się i po przełknięciu śliny połączyłam nasze wargi.

Pocałunki z nim nie dawały mi żadnej przyjemności, tak jak z Zaynem, a wręcz sprawiały mi ból.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko i zaczął poruszać ustami. Pocałunek nie trwał długo, bo ja się odsunęłam, ale mężczyzna, na szczęście, nic nie powiedział.

- Wypuścisz mnie kiedyś? - zapytałam wprost, a on zmarszczył nos i przez chwilę uważnie mnie obserwował.

- Co chcesz na śniadanie? - zignorował moje pytanie, irytując mnie.

- Obojętne. - mruknęłam i zawiązałam ręce na piersiach.

- No c... - przerwał gdy usłyszeliśmy jakiś huk.

Noah zmrużył oczy i przez chwilę przysłuchiwał się, ale dźwięk nie powtórzył się drugi raz.

- Zaraz wracam skarbie. Zobaczę tylko co to było i zrobię ci śniadanie. - uśmiechnął się, złożył pocałunek na moim policzku i za moment już go nie było.

Westchnęłam i mocniej otuliłam się kocem. Przez kilka minut była głucha cisza, aż nagle znowu usłyszałam jakiś huk.

Przygryzłam lekko wargę i czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Przez chwilę nic się nie działo aż usłyszałam szybkie kroki. Ktoś biegł.

Kroki ustały, a ja zobaczyłam jak osoba za drzwiami szarpie za klamkę. Czyli to nie Noah. Ktoś odpuścił i zaczął walić w drzwi, próbując je wyważyć. Nie były one jakieś bardzo mocne dlatego szybko się udało. Poleciały z hukiem na podłogę, a do środka weszła wysoka postać.

Na początku przez kurz nie mogłam ujrzeć kim jest ta osoba, ale gdy tylko ujrzałam czarne włosy i te piękne, brązowe oczy, w które mogłam patrzeć całe dnie, wiedziałam, że jestem uratowana.

- Zayn?! - krzyknęłam, z niedowierzaniem, a mężczyzna ocknął się z chwilowego zaćmienia i szybko do mnie podszedł.

- Boże, Millie. - uklęknął i wziął mnie w ramiona, po czym mocno do siebie przytulił.

- Zayn... - rozpłakałam się. - Tak bardzo się bałam. - zacisnęłam palce na materiale jego skórzanej kurtki.

- Nie płacz, teraz będzie dobrze. Już jesteś bezpieczna. - wyszeptał, gładząc moje plecy, dłońmi. - Chodź, musimy iść. Na razie jest nieprzytomny, ale w każdej chwili może się ocknąć. - odsunął się lekko i odsunął moje włosy z twarzy.

Gdy patrzył się na mnie z tą troską, coś w środku we mnie wybuchnęło i nie mogłam się powstrzymać.

- Zayn? - przełknęłam ślinę.

- Tak? - przygryzł lekko wargę.

- Miłość nie wybiera Zayn, ale kocham cię. Tak bardzo cię kocham. - wrzuciłam z siebie, a mężczyzna pomrugał szybko oczami, jakby chcąc się upewnić czy ja to naprawdę powiedziałam.

Przysunął się do mnie i połączył nas czołami.

- Ja też cię kocham, Millie. Całą duszą i sercem... - wyszeptał wprost w moje usta i nagle usłyszałam głośny strzał, a on upadł na ziemię, trzymając mocno moją dłoń w swojej.


KONIEC.

Love doesn't choose! - Zayn Malik / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz