Rozdział 4

9.7K 685 1.2K
                                    

Draco odsunął od siebie drobnego chłopaka, nadal trzymając dłoń na jego ramieniu. Obaj wpatrywali się w Harry'ego jak w największe zło tego świata. 

- Czego chcesz, Potter? - zapytał Malfoy, po kilku minutach naładowanej błyskawicami ciszy.

- Słyszałem waszą rozmowę. Nie chciałem podsłuchiwać...

- Jasne...
- Samo jakoś tak wyszło. - dokończył, ignorując Ślizgona. Skupił swoją uwagę na niższym chłopaku. Nie mógł się nadziwić, że ktoś tak ufnie może się tulić do Draco. - Chodźmy do Dumbledore, on na pewno pomoże ci odkryć kim były osoby, które cię zaatakowały.

- Taaaa... jasne. Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, aby Dumbledore cokolwiek pomógł.

- To co innego proponujesz? - zapytał ze złością.

- Sami sobie poradzimy. Ewentualnie profesor Snape nam pomoże, ale na pewno nie pójdziemy z tym do dyrektora, który zawsze jest po stronie Krukonów czy Gryfonów, a obaj wiemy, że Millera zaatakował któryś z tych domów.

- Mogę ręczyć za Gryffindor...

- GÓWNO MOŻESZ! - krzyknął Draco, puszczając chłopaka i ruszając w stronę bruneta. - SĄDZISZ, ŻE TWÓJ DOM JEST TAKI PRAWY I SZLACHETNY, BO TAK WAM WMÓWIONO! OD POCZĄTKU WCISKAJĄ CI KIT, ŻE KAŻDY DOM JEST JAKIŚ: KRUKONI MĄDRZY, ŚLIZGONI TO SPRZEDAJNE ŻMIJE, GRYFONI ZAJEBIŚCI, A O PUCHONACH NIKT NIE PAMIĘTA LUB ROBIĄ Z NICH ŻYCIOWE NIEDORAJDY!

- Draco... - chłopak starał się powstrzymać blondyna, ale ten wydawał się być w stanie furii nie do zatrzymania. Z każdym wykrzyczanym zdaniem zbliżał się do Harry'ego, z miną jakby chciał go zabić. - Draco... odpuść...

- Sądzicie, że jesteście od nas lepsi! - twarz Draco dzieliły centymetry od twarzy Harry'ego. Szare oczy ciskały błyskawice. - A tak naprawdę jesteście jeszcze większym gównem niż my.

Gryfon czuł jak serce bije mu w klatce piersiowej jak szalone. Słowa Draco były tak podobne do tych które od kilkunastu godzin czytał w pamiętniku, że nie potrafił pojąć jak to możliwe, że dwie osoby w zamku widzą coś, czego on przez tyle lat nie dostrzegał. Czuł się jak głupiec. W głębi duszy miał nadzieję, że Malfoy go uderzy, aby ukarać go za własną głupotę i ślepotę. Że trzaśnie go zaklęciem, rozbijając przy tym idylliczną bajkę, jaką sobie stworzył wokół własnego domu. Patrząc w te przepełnione nienawiścią i bólem oczy, jedyne co potrafił z siebie wydusić to:

- Przepraszam.
Ślizgon prychnął niczym rozjuszona kotka.
- Przepraszasz? Co to da?! Czy to sprawi, że Miller i jemu podobni przestaną się bać chodzić po korytarzach samotnie? Czy to sprawi, że Puchoni poczują się cokolwiek warci, a Ślizgoni przestaną czuć się jak śmierciożercy?!

- Nie. Nie sprawi, ale nie wiem co mógłbym więcej zrobić.

- Rozejrzyj się wokół siebie. Otwórz oczy. Może wtedy wreszcie zrozumiesz, że nie jesteśmy złymi ludźmi, tylko...

- EJ TY! ODPIERDOL SIĘ OD HARRY'EGO!

Ostry męski krzyk zmieszał się z błyskiem czerwonego światła, które uderzyło w Draco, odrzucając go do tyłu. Upadając na zimną posadzkę Ślizgon czuł jak ból rozlewa się po całym jego ciele, a oczy przysłania mgła. Rozmazany obraz ukazywał kilka postaci, przepychających się między sobą, drobne dłonie Millera trzymającego głowę Malfoy'a. Przez pisk w uszach przebijały się przytłumione krzyki, niezrozumiałe dla obolałego mózgu. Tuż przed utratą przytomności zdawało mu się, że widzi jak Harry szarpie jego napastnika, stając w obronie Draco, ale przecież to niemożliwe. 








Aperacjum #Drarry #Sevimione ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz