Pansy oparta plecami o kamienny murek wystawiała bladą twarz w stronę majowego słońca łapiąc jego ostatnie tego dnia promienie. Nie wiedziała kiedy będzie miała kolejną okazję do opalania się, ponieważ od jutra ostro ruszała z nauką do egzaminów. Nauczycieli nie interesowało to, że koniec maja był bardzo kiepską datą do tego, aby zmuszać uczniów do siedzenia w ciemnych bibliotekach i lochach nad książkami. Westchnęła z rozkoszy, czując jak słońce głaszcze ją po policzkach, a w tym samym czasie do jej nozdrzy doleciał okropny smród. Skrzywiła się z niesmakiem i z niechęcią otworzyła oczy.
Zabini stał nad nią, na szczęście nie zasłaniając jej słońca i buchał papierosami prosto w twarz dziewczyny. Nie wiedziała skąd on bierze te okropne mugolskie papierosy, ale on i Draco mieli do nich słabość, której ona nie rozumiała. Wyraziła swoje niezadowolenie bez słów, krzywiąc z niesmakiem nos, na co Ślizgon posłusznie odsunął się, aby majowy wiaterek poniósł papierosowy dym w kierunku głównego dziedzińca zamku.
Byli we dwoje schowani w idealnym miejscu, o którym wiedziała niewielka grupka osób. Z jednej strony nadal przebywali na terenie szkolnego budynku, więc mieli wszędzie blisko, a z drugiej nie było opcji aby ktoś ich zauważył, za to oni widzieli wszystkich. Skrywał ich przyjemny cień, a z drugiej strony grzało popołudniowe słońce. Kamienie, które niewiadomo kiedy się zawaliły tworzyły wygodą, chociaż brudzącą szaty, ławkę. Pansy ponownie westchnęła z radością. Do pełni błogiego stanu brakowało jej tylko jednego – Draco Malfoy'a.
Nie widziała go już od wczoraj, kiedy po lekcjach blondyn zniknął w pokoju wspólnym Ślizgonów, kiedy reszta unikała tego ciemnego miejsca jak ognia. Potem podobno nie wrócił na noc, ale Zabini'emu ciężko w cokolwiek wierzyć, bo jak tylko przyłoży głowę do poduszki to zasypia, więc ile prawdy w tym, że Draco nie było, ciężko powiedzieć. Z drugiej strony na śniadaniu nie był obecny, tak samo jak na lekcjach, więc może coś w tym co mówił Blaise jest...
Wzruszyła ramionami sama do swoich myśli. Nie martwiła się Malfoy'em. Znała go od małego, jak nikt inny wiedziała, że jeśli blondyn chce zniknąć, to sobie zniknie i nic go nie powstrzyma. A tym bardziej nikt.
Dużo bardziej zastanawiała ją nieobecność Hermiony Granger. Z tego co było Pansy wiadomo, dziewczyna przez sześć lat edukacji opuściła tylko jeden raz zajęcia – w momencie gdy leżała przez tydzień sztywna jak kłoda po spotkaniu z bazyliszkiem. Poza tym była wzorem wszystkich cnót, aż się człowiekowi na pawia zbierało, na widok jej dzienniczka. Ale co poradzić? I takie zjeby są potrzebne na tym świecie.
Więc dlaczego wielka panna Wszechobecna dzisiaj postanowiła się nie stawić na zajęciach? I czy to może mieć jakiś związek z Dra...
- Ej, patrz, Malfoy. - powiedział Zabini, brutalnie przerywając Pansy analizowanie rzeczywistości. Dziewczyna podniosła się na łokciu i przez dziurę w murze zauważyła jak blondyn idzie lekko chwiejnym krokiem przez główny dziedziniec.
Wyglądał... źle. Ludzie oglądali się za nim jak stawiał między nimi niepewne kroki, co jakiś czas ocierając pot z upiornie bladego czoła. Pod oczami miał wielkie ciemne cienie, a usta sinofioletowe.
- Wygląda jakby miał paść trupem. - dodał Blaise, ale Pansy ledwo to usłyszała, bo już pędziła w stronę Ślizgona. Ciemnoskóry chłopak zaciągnął się ostatni raz papierosem. - I chuj, znowu trzeba się męczyć. - mruknął gasząc peta butem i dołączając do paczki. W tym czasie czarnowłosa dziewczyna zdążyła złapać Malfoy'a pod ramię, który zaczął chichotać jak powalony i wyprowadziła go z pełnego ciekawskich spojrzeń dziedzińca do ciemnego i chłodnego korytarza.
- Draco wszystko w porządku? Wyglądasz tragicznie. - powiedziała, sprawdzając mu temperaturę.
- Taaa... idę do Snape, widziałaś go?
CZYTASZ
Aperacjum #Drarry #Sevimione ✅
FanfictionSzósty rok w Hogwarcie. Harry spotka się z Dumbledorem i stara się połączyć szkołę z zabiciem Voldemorta. Dla świata jest gwiazdą, dla znajomych Wybrańcem, dla Rona i Hermiony kimś kto może ich uratować. Czy nikt na świecie nie może traktować go ja...