Rozdział 13

8.3K 602 502
                                    

Słońce powoli wynurzało się zza kolejnych chmur, docierając do wszystkich pomieszczeń w zamku, poza lochami. Położone tam klasy i pokój wspólny Ślizgonów musiały łapać światło na inne sposoby. W klasach posłużono się zwykłymi lampami, ale nie można było pozwolić, aby uczniów otaczało wiecznie sztuczne światło, dlatego użyto magii, aby znajdujący się pod jeziorem pokój jak najlepiej oświetlić. Założyciele szkoły użyli całej swojej mocy, aby ściągnąć słoneczne promienie do ciemnej jamy. Udało się, ale zielona poświata rzucana przez wody jeziora służyła jako okropny efekt uboczny. Mieszkańcy Slytherinu udawali, że wszystko jest w porządku, ale każdy z nich jedyne o czym marzył to o odrobinie normalnego światła. Dlatego większą część dnia spędzali poza pokojem wspólnym, w bibliotece, na szkolnych korytarzach albo błoniach, wracając tylko na noc.

To bardzo odpowiadało Draco, który miał dla siebie kominek i ciemne skórzane kanapy. Nikt nie zawracał mu głowy, nikt nie śmiał się i nie gadał mu nad uchem. Pełny spokój i możliwość przemyślenia sobie wszystkiego na spokojnie. 

A było o czym myśleć.
Po raz kolejny zamknął ciemny dziennik, w którym bez skutku starał się uporządkować swoje myśli. Smukłe palce dotknęły warg, a policzki zapiekły go wściekle, gdy przypomniał sobie wczorajszy pocałunek. 

Nie ma pojęcia co wstąpiło w Pottera, ale chyba bał się rozumieć. Najpierw bycie dla Draco miłym, powiedzmy sobie w prost – bez powodu. Potem odwiedziny w szpitalu, razem z Granger. Później te całe gadki szmatki z Pansy i Zabini'm. Nie zapominajmy też o tym jak pomógł mu, gdy naćpany lekami wrócił od Munga. Aż po wczorajsze trzymanie go za rękę i pocałunek.

Jedyne co przychodziło blondynowi do głowy, to to, że Potter się w nim zakochał, ale to byłoby śmieszne. Przecież się nienawidzili. Od lat toczyli ze sobą wojny i kłócili się o najmniejszą pierdołę. Jak ktoś taki jak Harry Potter, wielki pan i władca uciśnionych, mógł się zakochać w swoim największym... no może drugim po Sam-Wiesz-Kim... wrogu? To się nie trzyma kupy.

Tak samo jak to, że go nie odepchnął. Nie uderzył go, co więcej miał ochotę przedłużyć ten cholerny pocałunek! Co jest z nim nie tak! 

Gdyby matka go widziała, to chyba by popełniła samobójstwo. Nie dość, że mąż w więzieniu to jeszcze syn bratający się z wrogiem. Chyba większego wstydu ta rodzina nie dostąpiła. Już lepsza była by szlama Granger – mądra i przede wszystkim kobieta. Brudną krew dałoby się jakoś zakryć. Ale POTTER?! 

Mężczyzna.

Pół-krwi.

Wróg Czarnego Pana!

Trzy punkty, które nie biorą go pod uwagę w kategorii „jakakolwiek partia dla rodziny Malfoyów". A mimo to nie mógł zaprzeczyć, że się podniecił. Że czuł jak krew zaczyna pulsować mu w żyłach, jak ręce zaciskają się, gotowe złapać czarne włosy chłopaka i przyciągnąć go bliżej siebie. Jak chciał zostać tam i całować go, być całowanym, pójść o krok dalej....Na brodę Merlina! PRZECIEŻ TO POTTER!!!

Całkowicie nie jego typ. Za niski, za chudy, za głupi. Nawet nie ma ładnej buzi. I te niegustowne okulary, ubrania po mugolskim kuzynie, z kilometra śmierdzące szlamami. 

Zresztą, o czym tu myśleć! Potter jest całkowicie poza jego radarem i tak ma pozostać. Stanął mu, bo dawno nie miał okazji pieprzyć się z jakiś facetem, ale to się bardzo łatwo da załatwić. 

Zerwał się z kanapy i ignorując zaciekawione spojrzenia dwóch pierwszorczniaków, udał się pędem do swojej sypialni. Zamknął drzwi szczelnie, aby nie było opcji o nagłym pojawieniu się innych mieszkańców i wyjął spod materaca luźne kartki. Na pierwszy rzut oka były czyste, ale gdy powiedział odpowiednie zaklęcie, zaczęły pojawiać się na nich napisy z adresami męskich prostytutek w świecie czarodziejów. Każdy z nich oferował dyskretne spotkanie i każdy był gotowy na wszystko. Mogli się stawić w umówione miejsce w ciągu sekundy od dostania wiadomości przez sieć Fiuu. 

Aperacjum #Drarry #Sevimione ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz