Rozdział 1

13.8K 756 1.9K
                                    




- Cały czas nas pan zaskakuje, panie Potter. Najpierw jako Chłopiec, który Przeżył, potem jako Wybraniec... a dzisiaj jako największa niedorajda szóstego roku. - głos Snape'a był lodowato zimny, gdy podnosząc się z podłogi, mierzył Harry'ego czarnymi oczami. Góra pierza obok niego, którą brunet miał zaklęciem niewerbalnym zniszczyć, pozostała nienaruszona, za to zaklęcie poleciało do nauczyciela.

Klasa wpatrywała się w dwójkę czarodziejów z przerażeniem w oczach. Gryfoni całym sercem byli za swoim Wybrańcem, jak go nazywali, gdy nie słyszał, a Ślizgoni, oczywiście za Snape'm. Obie grupy wiedziały, że tym razem nie ma szans na to, aby Harry Potter uniknął szlabanu.

- Twój dom otrzymuje minus dwadzieścia punktów, panie Potter, a pan ma u mnie dzisiaj szlaban. - dodał nauczyciel, poprawiając ciemne gęste włosy, wpadające mu do oczu, niby zjawie z mugolskich horrorów. Hermiona krzywiąc się na wieść o punktach zauważyła, że Pansy szyderczo uśmiecha się w jej stronę. Odpowiedziała pokazaniem języka, co nie umknęło uwadze Severusa.

- Panna Grenger widzę, że również chce podzielić szeregi ukaranych osób. Skoro nie podobają się pani moje metody, kolejne minut pięć punktów i dołączy pani do Pottera. Ktoś jeszcze? Weasley? Nie chcesz się przyłączyć do swoich przyjaciół? Z tego co wiem, nawet do toalety nie wychodzicie osobno.

Ślizgoni zarechotali głośno. Harry zacisnął dłonie w pięści, widząc że część Gryfonów również się uśmiecha pod nosem. Tak jakby to była jego wina, że gdy Dumbledore odwiedziwszy na święta Norę powiedział „Pilnujcie Harry'ego, to nasza jedyna nadzieja" Ron i Hermiona uroili sobie, że nie mogą go opuścić nawet na krok. Podejrzewał, że przyjaciółka tylko dlatego dorobiła się szlabanu, aby nawet u nietoperza nie był sam.

Ze złością usiadł na swoim miejscu, a kolejna osoba z klasy podeszła do kupy pierza. Zaklęcia niewerbalne. Tak jakby była różnica czy się wydrze na głos czy w głowie! Przy tym pierwszym przynajmniej ma pewność, że zadziała!

Ziewnął ukradkiem, aby Snape nie wlepił mu dodatkowych punktów. Wczoraj siedział w bibliotece do jej zamknięcia, szukając informacji o horkruksach, ale nic nie znalazł. Wcale go to nie dziwiło, bo gdyby było to takie proste, to dyrektor by się jego o nie nie pytał, ale z drugiej strony, wątpił, aby Dumbledore nie wiedział czym one są. Po prostu nie chciał mu powiedzieć i tyle. Zapewne miało to swoje jakieś drugie dno, pseudonaukowe brednie, że jak Harry coś sam odkryje to będzie mądrzejszy i zapamięta na dłużej. Gówno prawda. Mógł się uczyć na blachę do egzaminów na zasadzie „zakuj-zdaj-zapomnij" i pamiętał tyle samo co wtedy, gdy siedział nad książkami miesiąc wcześniej, czyli NIC.

Dlatego nie miał pojęcia skąd w ludziach to chore przekonanie, że on ich wszystkich uratuje. Hermiona może i dała by radę Voldemortowi, bo nie oszukujmy się, jest mądra, ale on? Gdyby to było takie proste, to Dumbledore pokonałby Czarnego Pana z różdżką w dupie. Ludzie sobie wymyślą, a on ma spełniać ich wymagania. Świat oszalał!

Dzwonek rozległ się głuchym gongiem po korytarzu, a uczniowie powoli zaczęli wychodzić z klasy. Harry i Hermiona z nietęgimi minami ruszyli w stronę biurka, ignorując Zabini'ego, który po drodze zdzielił bruneta barkiem, na co Malfoy parsknął śmiechem. Gryfon miał zamiar pokazać mu środkowy palec, ale dziewczyna złapała go za szatę i pociągnęła.

- Jeszcze ci mało? - wysyczała.

- Granger ma rację, Potter. Myślę, że i tak już cię nienawidzą. - zaśmiał się Snape, świdrując go wzrokiem. - Przyjdziecie dzisiaj do mnie o osiemnastej. Radzę ubrać się w coś co można pobrudzić. I bez różdżek.

Harry stwierdził w myślach, że gdyby był mistrzem zaklęć niewybaczalnych to teraz by z chęcią użył na starym nietoperzu Avady. Podzielił się swoim przemyśleniem z Hermioną, gdy tylko wyszli na korytarz. Ku jego zdziwieniu dziewczyna wyjąkała:

Aperacjum #Drarry #Sevimione ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz