Rozdział 11

8.2K 633 482
                                    




Hermiona otworzyła szeroko oczy. Przez moment ciemność wokół niej była tak głęboka, że nic nie widziała, ale po chwili wzrok przyzwyczaił się i zaczęła dostrzegać kształty i zarysy mebli. Nie wiedziała gdzie się znajduje. Ostatnie co pamiętała przed omdleniem, to uczucie duszności i kręcenie się w głowie z powodu kurzu i wilgoci. Potem nastąpiła pustka.
Czyżby była w skrzydle szpitalnym? Może Snape wezwał panią Pomfrey na pomoc? Jednak szpital zazwyczaj był o wiele jaśniej oświetlony, nawet w nocy. Pielęgniarka dbała o to, aby w razie nagłego wypadku mogła się skupić na ofierze, a nie na zapalaniu świateł.
Powoli podniosła się na łokciach, czując pulsujący ból z tyłu czaszki w miejscu, w którym głowa zetknęła się z kamienną posadzką biblioteki i zasyczała cicho. Opadła z powrotem na poduszkę.
Gdzieś za jej plecami coś się poruszyło, po czym rozległy się głośne kroki. 

- Nie wstawaj.

W pierwszej chwili nie poznała miękkiego męskiego głosu. Zazwyczaj warczał na nią, albo na innych uczniów. Nie wiedziała, że tak delikatne tony mogą wyjść z gardła profesora Snape'a, który pochylał się nad nią.

W ciemności nie widziała dokładnie wyrazu twarzy mężczyzny. 

- Co się stało?

- Zemdlałaś. Nie pamiętasz?

Pokręciła przecząco głową. 

- Niewiele. Gdzie jestem?

- U mnie w kwaterze. Masz, napij się wody.

Męska dłoń podsunęła jej szklankę z wodą, a drugie ramię Snape wsunęło się pod łopatki dziewczyny i zanim Hermiona zdołała cokolwiek powiedzieć, nauczyciel podciągnął ją do pozycji półleżącej. Czarne włosy mężczyzny łaskotały ją w czoło, gdy będąc w głębokim szoku, połykała wodę, dziękując za panujące ciemności. Policzki paliły ją żywym ogniem, a serce w klatce tłukło się jak szalone. Korzenne perfumy drażniły zmysły Gryfonki, co nie pomagało w dojściu do siebie. Miała nadzieję, że tego nie widzi.

Szklanka zniknęła nagle, odrywając się od jej ust szybko, sprawiając że woda spłynęła jej po brodzie. Poczuła się jeszcze gorzej. Nawet pić nie umie przy tym człowieku! Pora zniknąć z jego mieszkania, zanim bardziej się upokorzy! 

- Już lepiej. - powiedziała, uwalniając się. Uważnie, monitorując swoje ciało wstała z kanapy, na której kilka dni temu siedziała razem z Draco i Harrym. Jakie to dziwne, że w ciągu tygodnia odwiedziła kwaterę Snape'a więcej razy niż przez wszystkie lata nauki razem wzięte. - Muszę już iść.

- Czujesz się na siłach?

Nie, skoro mam urojenia, że w twoim głosie słychać troskę, pomyślała, idąc do drzwi.

- Tak. Jest w porządku. - zalało ich słabe światło lamp naftowych z korytarza. Chcąc podziękować nauczycielowi za wszystko, obróciła się szybko na pięcie, jednak gwałtowny ruch obolałego ciała spowodował, że zachwiała się niebezpiecznie i poleciałaby do przodu, gdyby nie silne ramiona, które w porę ją złapały.

- Jesteś pewna, że dasz radę, Granger? - ciepły oddech połaskotał ją w ucho.

Korzenny zapach był tak intensywny, że myślała, że znowu zemdleje. Pozwalając sobie na ułamek sekundy zapomnienia, wtuliła się w niego, zaciągając się aromatem jego ciała. Miała ochotę zostać tak już na zawsze. 

Dlaczego to musiał być on?

W szkole było dziesiątki osób o wiele dla niej odpowiednich. Młodszych, przystojniejszych, weselszych. Każdy z nich był dla niej o wiele lepszą partią,z  którą nawet jeśli by coś wyszło, to nie musiałaby się ukrywać po kątach. Mogła by z dumą chodzić za rękę, całować się na korytarzach, czy spędzać czas po szkole. Snape nie mógł jej tego zagwarantować. Nawet jeżeli stałby się cud i jej uczucia byłby odwzajemnione, to związek musiałby pozostać w ukryciu. Jeśli ktoś by się dowiedział, Severusa wyrzuciliby z pracy, o ile nie poszedł by do więzienia, za molestowanie nieletniej.

Aperacjum #Drarry #Sevimione ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz