Epilog

9.5K 574 571
                                    




Słońce wdarło się do śnieżnobiałego namiotu oświetlając swoim blaskiem okrągłe stoły, opływając złote obrusy i unoszące się w powietrzu serpentyny. Ubrany w czarny smoking Zabini z niechęcią zasłonił oczy oślepiony blaskiem promieni i szybkim machnięciem różdżki zasłonił klapy namiotu. 

Potem wrócił do rozwieszania girland, nucąc pod nosem sobie tylko znaną melodię. Obrączka na jego palcu lśniła nowością za każdym razem, gdy machnął ręką. Nadal się do niej nie przyzwyczaił. Kto by pomyślał, że będzie pierwszą osobą z ich paczki, która zdecyduje się na ślub. A potem jakby się coś w tej bandzie idiotów odblokowało i zaczęli się żenić i wychodzić za mąż. Trzy śluby w ciągu jednego roku! Jak on ma finansowo wyrobić?! Zwłaszcza teraz jak mu Neville płacze, że chce się wyprowadzić od jego matek. 

Nie dziwił się swojemu mężowi. Zamiast jednej teściowej miał dwie i on sam nie wiedział, która jest gorsza. To, że Neville się nie spodoba jego rodzicom było dla Blaise pewne jak amen w pacierzu, ale nie spodziewał się tak jawnej agresji z ich strony. Dopóki nie przypieczętowali swojego związku małżeństwem to Astoria wychodziła ze skóry aby ich rozdzielić. Wraz ze ślubem emocje opadły, ale jego mąż przynajmniej raz w miesiącu płakał przez te dwie wiedźmy. Wyprowadzka była jedyną opcją i musieli ją wprowadzić w życie jak najszybciej. 

Od września oboje mieli zacząć pracę w Hogwarcie na stanowisku nauczycieli i dzięki temu będą mogli zamieszkać w jednych z kwater, ale do tego czasu pozostawało kilka miesięcy. 

Westchnął głośno. 

- Co się dzieje? - usłyszał za plecami kobiecy głos. Pansy uśmiechała się do niego ciepło.

- Dorosłe życie. - mruknął Blaise w odpowiedzi.

Dziewczyna rozejrzała się po dekoracjach. 

- Wspomnienia ci się włączyły? Jeszcze nie tak dawno jak rok temu tańczyliśmy na twoim weselu, pamiętasz? Byłeś wtedy chudszy.

- A ty nie miałaś siwych włosów.

Dziewczyna przejechała palcami po czarnych prostych jak struna włosach.

- W moim przypadku to wina zaklęcia. W twoim tego, że ci mąż za dobrze gotuje. W Hogwarcie przynajmniej latałeś na miotle, a teraz siedzisz na tyłku i tyjesz...

- Uważaj, żebym ci nie powiedział co jeszcze się w tobie zmieniło na gorsze, bo się popłaczesz.

- Ty gno...

- PANSY! - kobiecy krzyk się rozległ u wejścia do namiotu. Oboje obrócili się w stronę rudej dziewczyny, dźwigającej wielką lodową rzeźbę. Ślizgoni ruszyli biegiem w jej kierunku.

- GINNY! Na cholerę ty to dźwigasz?! - wrzasnął Zabini podtrzymując rzeźbę.

- Bo jej twórca jest debilem i nie można jej przenosić zaklęciami. - wysapała Weasley, łapiąc się za brzuch, kiedy razem ustawili rzeźbę na podwyższeniu. - Powiedział, że każde zaklęcie uszkodzi strukturę lodu.

- Tak to jest, jak się bierze po taniości z wyprzedaży rzeźbiarza. - mruknęła Pansy przyglądając się posągowi przedstawiającego dwa łabędzie tworzące serce szyjami. - Kto w ogóle zamawia takie gówno?

- Twój ukochany Draco. - usłyszała w odpowiedzi.

- Aaa... to wiele wyjaśnia. Nie mógł jak człowiek dać pieniędzy w kopercie. Musiał się szarpnąć na lodową rzeźbę. Jakby nie wystarczyło, że robi im wesele w swoim ogródku. I co jeszcze? Zespół grajków prosto z Edenu?

- Z tego co wiem, to wykupił dla nich wakacje na Bali. - powiedział Zabini.

Parkinson wyglądała jakby ją wmurowało w ziemię. 

Aperacjum #Drarry #Sevimione ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz