Dwa miesiące później, z samego rana Reginald zaczął budzić nastolatków bardzo głośnym dzwonkiem, ponieważ była misja. Grzmotnął pięścią w drzwi pokoju Five'a, przez co rozległ się bardzo głośny huk, a obok drzwi pokoju Eight przeszedł obojętnie, ponieważ dziewczyna nie mogła jechać na misję, choć brunetka i tak spała w pokoju Five'a.
Five leniwie otworzył oko i zobaczył śpiącą Eight, która głowę miała w poduszce, a przykryta była kołdrą. Wstał z łóżka, szybko ubrał skórzany strój, który musieli zakładać, gdy jeździli na misje, założył czarną maskę na oczy, by ukrywać swoją tożsamość, ułożył włosy do perfekcji i podszedł do łóżka, nachylając się w stronę Eight.
— Kocham cię, Eight. Będę później.— ucałował jej czoło i chciał się teleportować, ale usłyszał jej szept:
— Ja ciebie też. Uważaj na siebie. Będę czekać.
Brunet uśmiechnął się delikatnie w jej stronę i teleportował się na zbiórkę w holu, tuż przy wyjściu z academii. Chwilę później rodzeństwo wyjechało na misję, a Eight stwierdziła, że nie będzie już spać, bo i tak nie zaśnie. Zawsze bała się o rodzeństwo, gdy jeździli na misje, a teraz o Five'a bała się najbardziej. Włamywacze lub zabójcy byli nieprzewidywalni, w szczególności, że przeważnie używali różnych niebezpiecznych urządzeń, takich jak na przykład pistolety lub noże.
Ziewnęła szeroko i podniosła się do pozycji siedzącej. Jej włosy były poszarpane i napuszone, a spała w jakichś spodniach dresowych i czarnej bluzie Five'a, którą — jakimś cudem — wygrzebała ostatnio z jego szafy, no wiadome było, że Five chodzi jedynie w mundurku lub koszuli. Wstała z łóżka, założyła brązowe kapcie i wyszła z pokoju chłopaka, zamykając drzwi. Zeszła na dół, aby zrobić sobie herbaty oraz zjeść śniadanie.
— Cześć, Pogo.— przywitała małpę, którą zobaczyła. Pogo podlewał kwiaty, które były porozstawiane po całej academii. Reginald bardzo lubił kwiaty, dlatego miał ich dużo, aczkolwiek nie dbał o nie, bo mu się nie chciało.
— Dzień dobry, panienko Eight.— kiwnął głową w jej stronę z delikatnym uśmiechem.
— Mogę się tym zająć?— zapytała i wskazała na konewkę, którą trzymał w dłoni.— Pojechali na misję, a strasznie mi się nudzi, nie mam co robić, więc mogę cię wyręczyć. Na pewno masz inne zajęcia...
— Jasne. Kwiaty na parterze są podlane, na pozostałych piętrach trzeba to jeszcze zrobić.— oznajmił i odstawił konewkę na komodę, a Eight skinęła głową.
— Zajmę się tym od razu, jak zjem śniadanie i wypiję porządną herbatę.— uśmiechnęła się i skierowała w stronę jadalni. Weszła do jadalni, gdzie czekała na nią Grace.— Cześć, mamo.
— Cześć, skarbeńku.— przywitała ją z szerokim uśmiechem i przytuliła ją.— Tak pomyślałam, że mogę nauczyć cię szyć. Wiesz, gdy dzieciaczki jeżdżą na misje, zapewne bardzo się nudzisz...
— Strasznie się nudzę. Po śniadaniu idę podlać kwiaty, a później przyjdę do ciebie, dobrze?— zapytała, a Grace kiwnęła głową i postawiła na stole talerz z jajecznicą (ułożoną w kształcie wesołej buźki wraz z bekonem) i herbatą.
Eight szybko zjadła, poszła się ubrać w coś ciepłego, oczywiście zahaczyła o łazienkę (mdłości i sprawy fizjologiczne). Nie ubierała się jakoś ładnie, bo po prostu włożyła połowę koszuli Five'a w brązowe spodnie i tak chodziła. Zrobiła delikatny makijaż i rozczesała włosy, czyli jak zwykle. Wzięła swoją mp3, założyła słuchawki i zaczęła podlewać rośliny, nucąc pod nosem przeróżne utwory.
Podlała wszystkie roślinki, kręcąc się po wszystkich pokojach, cicho podśpiewując. Kiedy skończyła, odłożyła konewkę na swoje miejsce i poszła pomóc Grace posprzątać w academii. Na początku mama nie chciała się zgodzić (... jesteś w ciąży, nie możesz się przemęczać!), ale w końcu się zgodziła. Eight była szczęśliwa, że może zrobić cokolwiek innego, niż leżenie w łóżku i gapienie się w sufit. Kiedy coś robiła, nie martwiła się przyszłością i tym, że w wieku niespełna szesnastu lat zostanie matką.
Później Grace uczyła ją szyć, co wychodziło jej bardzo dobrze. Hobby Eight było projektowanie ubrań i najróżniejszych kreacji, dlatego taka umiejętność była jej bardzo potrzebna do wcielenia jej projektów w życie. Polubiła to, a z Grace wspaniale się plotkowało. Powiedziała jej, jak będzie wyglądać poród, jak się karmi, przebiera pieluchę... Eight była jej bardzo wdzięczna za tą pomoc.
— No i mat.— westchnęła znudzona Eight, grając z Pogo w szachy. Rodzeństwo nie wracało już kilka godzin, zaczynała się naprawdę martwić. Nigdy nie byli tak długo na żadnej misji.
— Panienko Eight, proszę się nie martwić. Na pewno nic się nikomu nie stało. Zaraz na pewno wrócą.— małpa próbowała uspokoić brunetkę, ale to nic nie dało.
— A jeżeli się coś komuś naprawdę coś się stało? Nigdy nie byli tak długo na misji!— pisnęła zdesperowana, a Pogo położył jej dłoń na ramieniu, ewidentnie chcąc coś dodać, ale zadzwonił telefon.
— Pójdę odebrać.— oznajmił, a Eight odprowadziła go wzrokiem. Ciągle patrzyła, jak rozmawia przez telefon — był zdenerwowany. Po chwili odłożył telefon z trzaskiem i podbiegł do drzwi głównych.
— Pogo? Co się dzieje?— zapytała zdenerwowana Eight, idąc za nim. Pogo otworzył drzwi, a po chwili zobaczyła Luthera z Five'em na rękach. Brunet krwawił, dość mocno. Eight pisnęła, gdy to zobaczyła, zakrywając usta dłonią.
Chłopak miał zamknięte oczy, ale mamrotał coś pod nosem i krzywił się z bólu. Eight, mimo iż nie widziała rany w całej okazałości, ponieważ chłopak miał czarny skórzany kombinezon, zdawała sobie sprawę, że coś stało mu się w udo.
— Co się stało?— zapytała roztrzęsiona, patrząc to na Vanyę, to na Bena, który był cały czerwony.
— Włamywacze postrzelili go w udo. Nie wiem, co mu jest, ale ojciec i Grace go uratują, słyszysz?— zapytał zdyszany Ben, patrząc na Eight, która powoli normowała swój oddech, chcąc uspokoić emocje. Tego obawiała się najbardziej — że coś złego stanie się jej ukochanemu, ale musiała się opanować.
Westchnęła ciężko, przetarła twarz rękoma i poszła za Reginaldem i Lutherem, którzy zmierzali w stronę pokoju szpitalnego. Zatrzymały ją jednak silne ręce, oplatające się na jej ramionach. Zrozumiała, że nie może wejść teraz do chłopaka, dlatego siedziała na krześle tuż przed pokojem szpitalnym.
Eight siedziała przy Five'ie, ciągle trzymając go za rękę. Chłopak spał, leżał w samych bokserkach. Miał ranę postrzałową w prawym udzie. Eight bardzo bała się o niego, myślała, że coś gorszego mogło mu się stać, ale ogarnęła, że po zagojeniu się rany wszystko wróci do normy.
Po chwili poczuła, jak chłopak rusza ręką, a zaraz potem otworzył oczy, patrząc na nią tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami.
— Five!— pisnęła Eight, kładąc ręce na jego policzkach. Ucałowała jego czoło, głaszcząc go delikatnie po włosach.— Jak się czujesz?— pogłaskała go opiekuńczo po policzku.
— Jest w porządku.— kiwnął lekko głową i cicho syknął z bólu, gdyż poruszył prawą nogą.
— Jak to się stało?— usiadła na krześle obok łóżka i przeczesała ręką jego gęste włosy.
— Nie zauważyłem jednego włamywacza. Stał za mną, nie zdążyłem skoczyć i strzelił.— wzruszył ramionami, podniósł rękę i chwycił delikatnie policzek dziewczyny.— Wszystko jest dobrze, Eight. Nie musisz się o mnie martwić. Jesteś w ciąży, nie możesz się denerwować. Uspokój się, skarbie.
— Ale... bardzo cię boli?— zapytała, zerkając na niego poważnie.
— Tylko trochę.— uśmiechnął się czule w jej stronę, a Eight przytuliła go. Ona sama była ubrana w jego koszulę i swoje spodnie.— Chodź tu.— szepnął, a dziewczyna położyła się po jego lewej stronie. Chłopak ucałował czubek jej głowy, a Eight wtuliła się w jego klatkę piersiową.
— Śpij dobrze.— mruknęła i zamknęła oczy, głaszcząc go po klatce piersiowej.
— Ty też.— objął ją ramieniem i oboje po chwili zasnęli.
CZYTASZ
Eight Hargreeves • Number Five
Fanfiction[𝐂𝐨𝐦𝐩𝐥𝐞𝐭𝐞𝐝] [𝐰𝐨𝐫𝐝 𝐜𝐨𝐮𝐧𝐭: 𝟑𝟗,𝟒𝟏𝟑] ☕ Oto historia, pełna miłości pewnej dwójki, która dotychczas żyła w przekonaniu, że nie mogą się zakochać, że nie mogą być razem, bo „tak nie wypadało". [𝐅𝐢𝐯𝐞 𝐇𝐚𝐫𝐠𝐫𝐞𝐞𝐯𝐞𝐬 × 𝐎𝐂] ...