7

44 6 0
                                    

Leżałem na łóżku, a Nick i Ethan wybierali piosenke.
Po chwili słysząc piosenke Baby, Justina Bibera.
Zakryłem twarz poduszką, a brunet widząc to podgłośnił na maxa.
-Naprawde ze wszystkich piosenek na świecie musiałeś wybrać właśnie tą? A poza tym jak tego nie wyłączysz to wyrzuce cię przez okno- starałem się przekrzyczeć utwór.
-Czemu mnie? To nie ja wybierałem
-Ale ty podgłośniłeś- Ethan przewrócił oczami i usiadł obok na łóżku.
Nagle rozbiegł się dźwięk dzwonka.
-O pizza, zaraz wracam- Nick wyszedł z pokoju, puszczając Ethanowi oczko.
-Masz jakąś dziewczynę, albo chłopaka?- zadał z znikąd brunet.
-Emm nie i nie.
-A jakiej jesteś orientacji?
-Em co?- chłopak uśmiechnął się cwaniacko, a po chwili wrócił Nick
-Masz-podał duży karton- skocze po napoje i macie mi coś zostawić.
-Co dzisiaj robimy?
-Wieczorem możemy oglądnąć coś, a wieczorem iść do klubu.
-W sumie, to brzmi jak plan- sięgnąłem po drugi kawałek pizzy, a do pokoju wkroczył Nick.
-Myślałem, że chociaż dostane dwa kawałki- powiedział smutno i wyrwał karton, żebyśmy w między czasie nie zjedli i tego.
-Krótki meczyk?- Ethan pokiwał głową, a ja lekko się uśmiechnąłem.

Ethan włączył netflixa, a ja w czasie gdy chłopcy kłocili się o film pisałem z Emily.
Ja: i jak na randce?
Emily: nie jestem pewna czy to randka, powiedziałbym, że bardziej zwykłe przyjacielskie spotkanie.
Ja: tam gadasz głupoty, powiedz mi kiedy będę mógł go poznać?
Emily: mówisz tak jakby był moim chłopakiem.
Ja: a nie jest?
Emily: nie!
Ja: jeszcze...
Emily: dobra wrócił, musze kończyć.
Ja: narka
Emily: pa
-Wybraliście jakiś film?
-Tak
-Nie
-To wkońcu tak czy nie?
-Nick nie chce się zgodzić na horror.
-W sumie ja też nie chce horroru...
-Ha- zaśmiał się Nick- to film akcji.
-Na to też nie za bardzo mam ochote...
-Ha- odwzajemnił się Ethan-To co robimy- dodał naburmuszony.
-Możemy już iść do klubu, jest 23.
-Niech będzie...

Nick nalewał kolejną kolejke, spojrzałem na kieliszek przecierając twarz dłońmi.
-Harry może już wystarczy?- zapytał Ethan kładąc rękę na moim barku.
-Nie noo coś tty, wypijmmy za twoje zdrowie!- podniosłem kieliszek.
Równo przechyliliśmy szkło, a gorzka substancja zaatakowała moje kubki smakowe.
W tłumie zauważyłem Bena razem z Emily, podeszłem lekko chwiejąc się i lekko odepchnąłem chłopaka.
-To z nim się spotykasz?- wskazałem palcem na bruneta.
-Znacie się?
-Nje odpowiadaa sje pytaniemm na pytanje- moje nogi ugieły się, już miałem poczuć upadek jednak ktoś złapał mnie w ostatniej chwili.

-Mój łeb- przetarłem twarz dłońmi, a ból rozwalał mi czaszke.
-O kto się wkońcu obudził?- do pokoju wszedł Ethan z tacą w ręku.
-Co to jest?- podparłem się na łokciach, a brunet usiadł bokiem na łóżku.
-Jajecznica, szklanka wody i aspiryna- ułożył tace na moich kolanach i położył dłoń na moim policzku powoli się przybliżając.
-Co ty robisz?- spytałem oddalając jego dłoń.
-Nic nie pamiętasz?- pokiwałem głową, a chłopak lekko się uśmiechnął- gdy cię złapałem i zaprowadziłem do samochodu, ty pszysunąłeś mnie do siebie i pocałowałeś...- przygryzł warge, a ja zacząłem lekko kręcić głową.
-Kłamiesz.
-Jak chcesz to tak uważaj, ale nie miałbym powodu do kłamania- odszedł z cwaniackim uśmiechem, powoli zamykając drzwi.
Usiadłem na łóżku i próbowałem przypomnieć sobie ostatni wieczór, jednak po straceniu równowagi nic nie pamiętałem. Znam typka z tydzień i się z nim całowałem, z facetem...
Walnąłem pięścią w poduszkę i dopiero teraz zauważyłem, że nie jestem w swoim domu tylko w sypialni Ethana, chcąc nie chcąc zjadłem śniadanie i połknąłem tabletkę. Postanowiłem wziąść prysznic, jednak wystawiając nogi z kołdry zaatakował mnie chłód. Schowałem gwałtownie nogi i opatuliłem się szczelniej kołdrą.
Po upływie kilku minut odważyłem się i wyskoczyłem z łóżka. Byłem w samych bokserkach więc ktoś musiał mnie rozebrać.
Wyszłem na hol i kierując się w strone schodów poczułem zapach naleśników. Pamiętam jak zawsze w wakacje schodziłem po schodach i przechodząc przez salon już słyszałem roześmianych rodziców. Gdy wchodziłem do kuchni widziałem mame całą w mące z białym fartuszkiem i tate czytającego gazete z kubkiem parującej kawy w ręku. Siadałem na przeciwko ojca, a mama przynosiła góre naleśników.
Z nostalgi wyrwał mnie upadek. Twarz miała zdarzyć się z podłoga jednak ręce zareagowały na czas. Z pomieszczenia obok usłyszałem ryknięcie śmiechem, spojrzałem morderczo na bruneta, następnie oglądając się nad przyczyną mojego upadku. Okazała się nią biała kuleczka Ethana, Fifi, maltańczyk nazywany przez ze mnie ,,mop" przez za długie włosy.
Chłopak podszedł do mnie i pomagając mi wstać obczaił mnie wzrokiem.
-Ubiór to masz powalający, a raczej jego brak, możesz chodzić tak częściej- zaśmiał się i wrócił do kuchni.
-Zrobiłeś to specjalnie. Gdzie moje ubrania?- stanąłem w progu oglądając chłopaka w samych do kolan spodenkach upapranych mąką.
-Wyglądasz trochę jak moja mama...
-Słucham?- odwrócił się, a w lewej dłoni trzymał patelnie.
-Znaczy ona też robiła naleśniki rano i przy tym zawsze była upaprana mąką.
-Muszę ją poznać, może nauczy mnie robić coś innego niż naleśniki.
-Ona sama nie umiała za bardzo gotować- uśmiechnąłem się na wspomnienie, gdy mama robiła pierwsze naleśniki- niestety nie będziesz miał szczęścia jej poznać.
-Czemu?- dodał ze smutkiem.
-Bo nieżyje od jakiś dwunastu lat- chłopak zacisnął usta w wąską kreske, a wzrok utkwił w kafelkach.
-Tak mi przykro... Naprawdę tak mi przykro...- chłopak próbował coś jeszcze powiedzieć jednak wyszło z tego niezrozumiałe jąkanie.
-Zmieńmy temat- chłopak wkońcu spojrzał na mnie, a ja kontynuowałem- gdzie moje ubrania.
-A tak. Wczoraj wpadłeś na jakiegoś typka, który wylał na ciebie drinka i cały się lepiłeś więc nie masz ubrań, są w praniu- usłyszeliśmy szczęk zamka i uradowane głosy dwóch ludzi.
-Cześć syneczku!- od progu usłyszeliśmy głos kobiety, a Ethanowi zbladła twarz.
-Cholera... To moi rodzice, nie mogą cie zobaczyć w samych bokserkach. Idź na górę.
Wybiegłem po schodach i wpadłem do pierwszych lepszych drzwi.
Odetchnąłem z ulgą i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Była to łazienka w nowoczesnym stylu, w której przeważały kolor szary i biały.
Wstrzymałem oddech słysząc kroki, w duchu modliłem się, żeby ten ktoś nie nacisnął klamki.
Miałem wrażenie, że sekundy trwały wieki. Nagle ktoś pociągnął za klamke i drzwi otworzyły się, a w nich staneła kobieta, a za nią Ethan, który najwyraźniej próbował ją zatrzymać.
-Dzień dobry, jestem Harry- kobieta położyła ręke na czole i poleciała do tyłu.

Life Is Cruel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz