Obudził mnie typowy, kacowy ból głowy.
Przeklnąłem pod nosem i przejrzałem się wokół.
Leżałem na ziemi w lesie.
Wstałem i otrzepałem się z ziemi i gałązek. Niedaleko leżała butelka wódki, mocnej głowy to ja nie mam.
Usiadłem na pieńku i chwile dochodziłem do siebie biorąc głębokie oddechy.
Wiatr zaczął mocniej wiać, więc zapiąłem kurtke po samą szyje i wstałem ostrożnie z pieńka.-No, znalazła się zguba!- zadzwoniłem, a chwile później otworzył mi Hervey, mówiąc nieco za głośno.
-Człowieku, ciszej- złapałem się za głowę i udałem się w głąb mieszkania w strone pokoju.
-Oj, kacyk?- Hervey ze śmiechem oparł się o framuge, patrząc jak zamykam drzwi od pokoju.
Po chwili jednak znowu otworzyłem drzwi, co poskutkowało jeszcze głośniejszym śmiechem mężczyzny.
Udałem się do toalety, która cudem była wolna i zakluczając się odetchnąłem z ulgą.
Odkręciłem kran i przemyłem twarz dłońmi, a następnie wziąłem zimny prysznic.
Wychodząc z wody coś mi brakowało.
Spojrzałem kontem oka na przedramie i zauważyłem, że nie było na nim bandażu, który nosze codziennie.
-Cholera- powiedziałem sam do siebie i szybko wytarłem się, następnie wybiegając z łazienki w samych bokserkach wpadłem do mojego pokoju.
Sięgnąłem do szafki nocnej i wyciągnąłem z niej bandaż, którym owinąłem rękę.
Wciągnąłem na nogi szare dresy i położyłem się na łóżku.
Moje leniuchowanie przerwał dzwonek telefonu.
-Co jest Ethan?
-Czemu cie jeszcze nie ma w szkole? Baba z matmy okazjonalnie się spóźnia, jeszcze się wyrobisz.
-A niby po co mam iść?- nie wiedziałem nawet, który jest dzień tygodnia.
-Może po to, żeby zdać?- chłopak słysząc moje milczenie, zaczął znowu- zapomniałeś? Mamy dzisiaj sprawdzian zaliczeniowy, który będzie miał duży wpływ na średnią.
-O kurde zapomniałem- zerwałem się z łóżka i sięgnąłem po czarne skarpetki i biały t-shirt- powtórzysz mi cały materiał?
Ethan tłumaczył mi poszczególne tematy, a ja oagrniałem się, próbując zrozumieć o czym mówi.
Wkońcu biegnąc do szkoły, bo autobus mi uciekł dotarłem wchodząc przez okno.
-No zdążyłeś- wyszczerzył zęby, a ja o mało nie wyplułem płuc- spóźnia się już dwadzieścia minut.
-Pani Hoove się dzisiaj nie wyrobi na naszą lekcje, sprawdzian przełożony na poniedziałek, a my mamy iść do świetlicy- ogłosił William wracając holem.
No świetnie, po drodze zabiłem się prawie pięć razy, a teraz okazuje się, że na marne. Prawie samochód mnie przejechał i coś se zrobiłem z ręka.
Jedynym plusem było to, że Nick był dzisiaj nieobecny.
Udaliśmy się na parter gdzie znajdowała się świetlica. Usiadłem naprzeciw Ethana, który mnie wyprzedził.
-Tak w ogóle, czemu ciągle nosisz ten bandaż?
Dostałem w tym samym momencie wiadomość, bo mój telefon zawibrował.
Masz dwie wiadomości: Emily, Nick.
Widząc drugiego nadawce przewróciłem oczami. Weszłem w konwersacje z Emily.
Emily: hej, coś się stało?
Ja: nie, czemu tak myślisz?
Emily: bo wczoraj mieliśmy oglądać netflixa, a ciebie nie było
Ja: przepraszam wypadło mi coś, może dzisiaj?
Emily: dzisiaj jest impreza u Akiry.
Ja: no to w takim razie w poniedziałek?
Emily: okej.
Ja: czemu nie ma cie w szkole?
Emily: ja w przeciwieństwie do was sprawdzam e dziennik i wiem, że dzisiaj nie ma pani Hoove, więc mamy na 9
Ja: mądzrze
Emily: wiem, pa
Ja: narka
-I co? Kto pisał?- schowałem telefon do kieszeni.
-Emily i Nick.
-A co chciał Nick? Wczoraj był załamany, pytał o ciebie.
-Nie wiem co chciał, nawet nie odczytałem. A z resztą to wszystko jego wina, obiecał mi coś i nie dotrzymał słowa- westchnąłem cicho.
-No dobra wróćmy do pytania... czemu ciągle nosisz ten bandaż?
-Nie ważne... Długa historia...
-Posłucham.
-Wolałbym na osobności.
-To zerwiemy się z lekcji.
Pokiwałem głową i pod pozorem wyjścia do toalety uciekliśmy ze szkoły.Chodziliśmy z brunetem po lesie, który znałem jak własną kieszeń.
-To opowiesz mi wkońcu?
-No dobrze...- westchnąłem zwalniając krok- dwa lata temu była impreza. W tym czasie chodziłem z Niką, siostrą Nick'a.
-Nie wiedziałem, że Nick ma siostre.
-Posłuchaj do końca. Na tej imprezie była Nika jak i Nick. Pamiętam, że tańczyłem, a Nika gdzieś mi zniknęła jednak nje przejmowałem się tym. Po którymś kieliszku, postanowiłem jej poszukać. Poszłem na piętro i weszłem do pokoju, gdzie ujrzałem Nike, która leży na podłodze, a przy niej Nick. Nick miał wezwać pomoc, jednak nie był na to taki ochoczy. Gdy przyjechała karetka i zabrała Nike, Nick wciągnął potajemnie kreske i zaczął się trząść, na szczęście został z nami ratownik, który czekał na policje. On zaopiekował się Nick'iem, a ja uciekałem bojąc się konsekwencji. Następnego dnia dowiedziałem się, że...- mój głos zaczął się łamać, a moje oczy zrobiły się szklane od łez- że Nika, że Nika nie żyje... Byłem z nią dwa lata, planowaliśmy przyszłość, pomagała mi kiedy ojciec wracał pijany i mnie bił. Znałem ją od dziecka, a teraz jej już nie ma- zatrzymałem się i padłem na kolana, a moje policzki zalały się łzami.
Ethan uklęknął obok mnie i przytulił głaszcząc po plecach.
-Zacząłem pić, palić i brać, brałem i prawie skończyłem jak ona... Odratowali mnie, a ja nienawidziłem świata. Poznałem na odwyku dziewczyna, która próbowała ze sobą skończyć, zaprzyjaźniliśmy się, pomogła mi znaleźć sens życia i kiedy mieliśmy razem wychodzić z odwyku i ona mnie zostawiła. Skończyła ze sobą, ale nie orzez narkotyki. Skoczyła, skoczyła z piątego piętra, patrzyła mi w oczy, widziałem jak spada i nie mogłem nic zrobić- zakryłem rękami twarz- gdy wróciłem do domu pobił mnie ojciec, powiedział, że jestem nieudacznikiem i jest mu za mnie wstyd. Wróciłem do pokoju i wziąłem scyzoryk- zdjąłem bandaż i ukazałem trzy blizny.
-Harry...
-Ta za to, że jestem nieudacznikiem- pokazałem na pierwszą, a głos całkiem mi się łamał.
-Harry proszę- Ethan zakrył dłonią usta, a samotna łza zleciała mu po policzku.
-Ta za to, że pozwoliłem by Nika i ta dzoewczyna zginęły...- pokazałem drugą- a ta za to, że wszystkich zawodze, za to że jestem debilem, za to że jestem bezsilny, nie mogłem obronić siebie, ani Ryan'a przed ojcem, nic nie umiem zrobić.
Ethan ścisnął mnie jeszcze mocniej, a nawet nie próbowałem opanować łez.
-Wracajmy do domu- brunet wstał, a ja jeszcze chwile siedziałem płacząc, jak małe dziecko.
CZYTASZ
Life Is Cruel
Teen FictionHarry po chwili bliskiej śmierci, zgadza się na ucieczkę od ojca, dzięki czemu zaczyna nowe życie. Nie spodziewa się jednak, że ten rok przyniesie mu więcej wrażeń, niż każdy inny.