-Harry, wstawaj śniadanie.
-Jeszcze pięć minut- wtuliłem twarz bardziej w poduszke.
-Nie pięć minut, wstawaj. Potem będziesz narzekał, że cie nie obudziłem i jesteś głodny.
Obróciłem się na plecy i spojrzałem na już ubranego bruneta.
-Która godzina?
-Szósta- uśmiechnął się szeroko, a ja jęknąłem i rzuciłem w niego poduszką.- Żartuje głupku, za dwadzieścia minut ósma.
-Masz szczęście.
Usiadłem na brzegu łóżka i sięgnąłem po torbe, z której wyjąłem czarne dresy i szary podkoszulek.
-Mmm seksownie...
-Na co czekasz? Chyba nie uważasz, że będę się przy tobie przebierał.
Chłopak burknął coś w odpowiedzi i niechętnie wyszedł z pokoju, a ja szybko zmieniłem ciuchy.-Dzisiaj pojedziemy do muzeum- przez stołówke przeszedł jęk, a pani Hoove kontynuowała. Ja zamiast słuchać zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Ethana.- Dobrze to tyle, widzimy się za godzinę przy recepcji.
Wstaliśmy, a ja szybkim krokiem udałem się do domku i bez pukania wszedłem do pokoju, gdzie aktualnie przez telefon rozmawiał Ethan.
-Tak, muszę kończyć. Czego chcesz?
-Porozmawiać.
-Harry, nie mam ochoty na żadne rozmowy, źle się czuje- chłopak chciał mnie wyminąć, ale jego nogi się ugieły i chwilę przed zderzeniem z podłogą zdążyłem go złapać.
-Byłeś wczoraj na kolacji? Ethan?!- wziąłem chłopaka na ręce i zaniosłem do mojego łóżka. Korzystając z tego, że obok było okno uchyliłem je i pomogłem mu usiąść.
-Masz- podałem mu torbę z tostami, której nie chciał przyjąć, więc wepchnąłem mu ją w ręce.- Pójdę po wodę, jak przyjde ma to być zjedzone.
-Jak zwykle przesadzasz...
-Jedz- zniknąłem za drzwiami i udałem się do przedsionka, gdzie zostawiłem plecak. Wyjąłem z niego wode i wróciłem do chłopaka.
-Dzięki- przyjął butelke, z której odrazu wziął dużego łyka.
-Co się stało?
-Moja mama obwinia mnie za nasze zerwanie...- powiedział niepewnie i uśmiechnął się słabo, a ja usiadłem naprzeciwko niego.
-Ale wiesz, że to nie twoja wina?- złapałem go za ramiona, ale on na mnie nie spojrzał, bardzo starał się nie utrzymać nawet najkrótszego kontaktu wzrokowego.- Ethan. Spójrz na mnie. Chcę cie przeprosić... Jestem dupkiem. Jestem bardzo niestały w swoich uczuciach, dlatego ranie dużo osób, bo nie umiem do nich czuć czegoś więcej przez dłuższy czas. Jestem kochliwy, w swoim życiu miałem kilka stałych związków. Dwa, może trzy... I nigdy nie była to wina drugiej osoby, po prostu mam taki charakter. Wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale naprawdę. Ja nie robię tego specjalnie... Nie sprawia mi to radości, sprawia mi to ból dwa razy większy niż tej osobie... Widzę jak ranię bliskie mi osoby i nie mogę nic z tym zrobić, boli mnie to. Koledzy poklepują mnie po ramieniu myśląc, że jestem taki sam jak oni. Że robie to dla przyjemności. I może nie będziesz chciał już się ze mną przyjaźnić ani nawet rozmawiać. Uszanuje to. Ale chce tylko, żebyś wiedział że zależy mi na tobie i że cholernie żałuje.- puściłem jego ramiona, a on zrobił czegoś, czego bym normalnie się nie spodziewał.
Przyzywczaiłem się, że po moich przeprosinach dostaję liścia albo nawet ktoś dostaje furii i zaczyna mnie bić lub odchodzi bez słowa z łzami w oczach. On zrobił coś, czego nikt nigdy nie zrobił. Przytulił mnie. Taki mały gest, a jednak poprawił nam obu humor i pozwolił pozbyć się wszystkich żali, wiadomo że nie tak w całości, ale po części.
-Ja też mam nadzieje, że nic się nie zmieni, a teraz pójdę spać, a ty obudzisz mnie na zbiórkę- uśmiechnął się szczerze i wrócił do pokoju, a ja położyłem się płasko na plecach i poczułem jakby właśnie kamień spadł mi z serca.
Wyjąłem z torby książkę i postanowiłem korzystać z tego, że na razie mam spokój.
-Jak tam po rozmowie z ex?- długo się nacieszyłem tym spokojem.
-Czy mogę cie już mianować moim stalkerem czy jeszcze za wcześnie?
-Ja stalker? Szkoda mi czasu na ciebie.
-To jakie mam bokserki?
-Czarno-czerwone- odparł bez zastanowienia i dopiero po chwili zrozumiał co powiedział, a ja z podniesioną brwią powstrzymywałem się od wybuchnięcia śmiechem.- Kurde... Oczywiście zgadywałem.
-Tak, tak. Teraz daj mi spokój i na przyszłość mnie nie podglądaj- puściłem mu oczko i wróciłem do książki, a chłopak zrobił to co umiał najlpiej. Poszedł spać.-Zaraz się spóźnimy jeśli księżniczka nie ruszy dupy z łóżka.
-A jeżeli ty się nie zamkniesz, to stracisz kilka ząbków- przez małą ilość snu, ból rozwalał mi czaszke.
-Tak, tak. Bardzo się boję. A teraz rusz się, bo naprawdę powinniśmy już być na zbiórce, jeszcze odjadą bez nas.
-A no tak, przegapimy wycieczke do muzeum. Gdybyśmy opuścili to jakże fascynujące wydarzenie, nie mógłbym spać po nocach.
Dołączyłem do bruneta i razem udaliśmy się na miejscu zbiórki. Dziesięć minut spóźnienia.
-Widzę, że Will i pan Jones- standardzik do mnie po nazwisku, uwielbia mnie.- nie spieszyli się za bardzo. Panie Jones miał pan szczęście, że był z panem Will inaczej już byś miał karę.
-Oj jakże to wielkie szczęście, że mam cie przy sobie. Co to by był za pech gdybym nie jechał do tego muzeum. Nie pozbierałbym się- odpowiedziałem szeptem do Willa, a ten tylko lekko się uśmiechnął.
-Coś pan mówił, panie Jones?
-Nie, mówiłem że niezwykle cieszę się, że dzięki Willowi jadę do tego muzeum, będzie to niezwykła wycieczka pełna ciekawych informacji- nauczycielka zmierzyła mnie wzrokiem i wróciła do rozmowy z osobami z przodu.
-Był jakiś ciekawy powód spóźnienia?- Emily dołączyła do mnie szturchając delikatnie mój bok.
-Naprawdę, ogranicz kontakt z Nick'iem, bo trochę bardzo ci mąci w głowie. Spóźniliśmy się przez moje lenistwo.
-Załóżmy, że wierzę. A teraz ide do mojego "złego towarzystwa"- uśmiechnęła się chamsko, a ja w odpowiedzi wstawiłem jej język.
-Jak dzieci...- Will pokręcił głową podchodząc z boku.
-Wkońcu zniżyliśmy się do twojego poziomu- chłopak przewrócił oczami z uniesionym kącikiem ust i w ciszy szliśmy w stronę autokaru.Usiadłem z Willem dając Ethanowi chwile spokoju.
-Podasz mi wodę, źle się czuje.
-Co ci jest?
-Głowa mnie nawala- podał mi tabletkę i butelke z wodą.
-Spokojnie, to na ból głowy, nie uśpie cie. Przynajmniej nie teraz- uśmiechnął się głupio, a ja popijając tabletkę oparłem się o okno.- wyglądasz jak trup. Jesteś strasznie blady.
-Dzięki. Spałem dwie godziny, więc nie będę wyglądać jak model.
-Może chcesz zostać w autokarze albo wrócimy do domku. Jak teraz poprosimy o wysiadke mamy pięć minut drogi.
-Nie trzeba.
-Proszę pani!- Will wstał z miejsca i podszedł do pani Hoove. Po chwili rozmowy ta spojrzała na mnie i kiwnęła głową, a autokar się zatrzymał.
-Chodź- oplótł mnie reką w talii i pomógł wysiąść z autokaru.
-Will, tylko bezpiecznie.
Chłopak kiwnął głową i wysiedliśmy, a autokar odjechał.
-Wiesz, że dałbym sobie radę?
-Właśnie widzę, nawet dwóch kroków nie możesz sam przejść.
-Jakbym chwile się przespał czuł bym się lepiej.
-Nie sądzę. Brak snu plus stres plus brak posiłków nie wróży nic dobrego, wiesz?
-Dobra, może masz trochę racji.
Położyłem się na łóżku, a brunet otworzył okno na oścież.
-I tak nie interesowała mnie ta wycieczka. Nawet nie wiem do kąd mieliśmy teraz jechać.
-Do muzeum- uśmiechnąłem się głupio.
-Tyle to wiem. Chcesz wody?
-Tak...
Duszkiem wypiłem pół litra i wziąłem głęboki wdech, a chłopak podał mi kanapkę, którą wyjął z plecaka.
-Dzięki.
-Chcesz usiąść?
-Proszę cię, tyle to dam rade zrobić.
Podparłem się na łokciach i powoli zmieniłem pozycję na siedzącą.
Will usiadł na brzegu łóżka, bardzo blisko mnie i wpatrywał się jak jem kanapkę.
-Możesz się tak nie gapić? Stresujesz mnie.
Brunet z uśmiechem pokiwał głową i odwrócił wzrok w stronę okna.
-Jakie masz relacje z Ethanem?
-Jesteśmy przyjaciółmi, a co?
-Podoba ci się ktoś?
-Nie... Niedawno zakończyłem związek. Jestem kochliwy, ale nie aż tak...
Gdy skończyłem jeść kanapkę, Will wpatrywał się w moje oczy i powoli zaczął się pochylać ku mojej twarzy.
-Co robisz?- nie mogłem odwrócić wzroku od jego ciemnych oczu. Gdy był na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły centymetry, przeniósł wzrok na moje usta.
Nie, nie, nie.
-Will-
Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, bo chłopak złączył nasze usta w pocałunku.
Delikatnie pogłebiał pocałunki, lecz gdy zauważył, że żadnego nie oddaje odsunął się i lekko dysząc spojrzał w moje oczy.
Prawą ręke zatopiłem w jego włosach, a drugą położyłem na jego policzku i przyciągnąłem do siebie namiętnie całując.
Po chwili brunet przeniósł się na moją szyje, a później obojczyk zostawiając po drodze czerwone ślady.
Odsunąłem go od siebie i pokręciłem głową dając mu znak, że to nie jest najlepszy moment.
-Chcesz się położyć?- zapytał dysząc.
Pokiwałem głową, a ona zamknął okno i ułożył się wygodniej na moim łóżku.
Chłopak leżał na plecach i jeździł dłonią po moich włosach, było to takie przyjemne... a moje powieki stały się takie ciężkie...
CZYTASZ
Life Is Cruel
Teen FictionHarry po chwili bliskiej śmierci, zgadza się na ucieczkę od ojca, dzięki czemu zaczyna nowe życie. Nie spodziewa się jednak, że ten rok przyniesie mu więcej wrażeń, niż każdy inny.