-Harry, wstawaj jesteśmy na miejscu!- Przetarłem twarz dłońmi i nie otwierając oczu sięgnąłem po plecak i wstałem.
Gdy już otworzyłem oczy i chciałem wyjść z autokaru ktoś zaszedł mi droge i wylądowałem na betonie.
-Sorka- rzuciłem od niechcenia i otrzepując się wstałem z ziemi.
Spojrzałem w górę, by zobaczyć przez kogo i upadłem. No nie, znowu on.
-Harry, naucz się chodzić.
-Spróbuje- odparłem krótko, nie miałem ochoty kłócić się z Willem.
Dołączyłem do Emily i razem stanęliśmy przed dużym drewnianym domkiem razem z resztą grupy.
-Proszę o cisze! Będę teraz wyczytać imiona z listy, każdy kto zostanie wyczytany bierze swoją walizkę, dostaje klucz i udaje się do swojego pokoju. Daje wam czas wolny do osiemnastej, punktualnie macie zjawić się tutaj i wtedy mnie więcej przedstawimy plan wycieczki.
-A kiedy będzie kolacja?- nauczycielka przejechała groźnym spojrzeniem po grupce z lewej strony w poszukiwaniu osoby pytającej.
-Radze na przyszłość się zgłaszać. Wszystko omówimy o osiemnastej, ustawcie sobie przypomnienia. Dobrze, pokoje od numeru dwadzieścia do dwadzieścia pięć są wasze, gdyby ktoś miał do mnie pytanie proszę zgłaszać się do pokoju dwadzieścia osiem. Pokój dwudziesty...
Nauczycielka wzięła kartke i zaczęła wyczytywać osoby, a jaa zająłem się podziwianiem otoczenia.
Miejsce, w którym mieliśmy spędzić cztery dni znajdowało się w lesie. Z racji, że było to oddalone od cywilizacji panował tu niezwykły spokój. Stało tu kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt drewnianych domków, każdy domek miał dwa numerki, więc nieprawdopodobniej był podzielony na dwa pokoje.
-I... Harry Jones- spojrzałem na nauczycielke, obok której stali Fred i Chris, bracia bliźniacy, z którymi nie miałem najlepszego kontaktu. Nie trzymali się z nikim za bardzo, wiecznie przeszkadzali na lekcjach i robili zamieszanie.
Obok nich stał Mark, który był w mojej drużynie, ale z którym też nie miałem najlepszego kontaktu. On zawsze korzystał ze swojej popularności, którą zdobył po dołączeniu do drużyny.
A na samym końcu, niczym wisieńka na torcie stał Will.
Lepszego składu bym sobie nie wymarzył, czy mogło być gorzej?
-Oczywiście wszyscy macie udać się do swoich pokoji, rozpakować się i zostać w nich do osiemnastej. Żadnego wychodzenia. Każdy kto wyjdzie, spędzi reszte wycieczki w pokoju-jednak mogło być gorzej...
Podeszłem do nauczycielki i niemal wyrwałem jej klucz z dłoni i udałem się w stronę walizek.
-Czyli spędzimy cztery godziny razem? Jak romantyczne.
-Możesz chociaż raz zamknąć ryj i mnie nie dołować jeszcze bardziej- przyśpieszyłem kroku i jako pierwszy dotarłem do drzwi, gdzie czekał Nick, Ethan i trzech innych chłopaków.
-Czemu nie wchodzicie?
-Bo żeby wejść trzeba otworzyć dwoma kluczami- Ethan oparty o ścianę przewrócił oczami i włożył klucz do zamka czekając aż powtórzę po nim czynność.
Weszliśmy do domku, gdzie ukazał nam się mały przedsionek i drzwi: po lewej, po prawej i na środku.
Otworzyłem drzwi z liczbą dwadzieścia trzy i pokazały się kolejne trzy pary drzwi.
,,Jeden pokój musi być pojedyńczy" pomyślałem i gdy chciałem ruszyć w kierunku drzwi, ktoś wyprzedził mnie i wskoczył na łóżko.
-Nawet o tym nie myśl Jones, ja biorę pojedyńczy- Mark, przysięgam że go udusze zaraz po Willu.
-No to chyba będziemy dzielić pokój- poczułem rękę na swoim ramieniu i ciepły oddech na karku. Odrazu przeszył mnie dreszcz.
Brunet wyminął mnie i położył swoją torbe na łóżku.
-Nie wchodzisz?
Westchnąłem i powoli udałem się w stronę pokoju.
Mały pokój z dużą szafą i dwoma łóżkami jednoosobowymi, między którymi odległość wynosiła zaledwie metr, świetnie.
-Nawet nie waż się nic mówić- uprzedziłem chłopaka, gdy już otwierał usta.-Która godzina?
-Miałem nic nie mówić- uśmiechnął się szeroko i położył się na moim łóżku.
-Telefon mi padł. I zejdź z tego łóżka, bo mi jeszcze jakiegoś robactwa naznosisz.
-Czternasta czterdzieści- nim Will zdążył coś dodać ja już zniknąłem za drzwiami.
-Hejka.
-Zgadnijcie z kim mam pokój- Nick uśmiechnął się, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
-Nie muszę zgadywać, twoja mina mówi wszystko. Myślę że mój brat będzie świetnym współlokatorem.
-Ethan, możemy pogadać?- chłopak lekko się zaniepokoił, ale pokiwał twierdząco głową.
Udaliśmy się do mojego pokoju, w którym leżał Will.
-Wyjdź na chwile.
-Uuu problemy w związku.
-Wyjazd.
Gdy zostaliśmy sami i upewniłem się, że drzwi są zamknięte, wziąłem głęboki wdech i stanąłem przed chłopakiem opierając się plecami o ścianę.
-Słuchaj, nie będe owijać w bawełne. Myśle, że to co pomiędzy nami było... wypaliło się. I myślę, że dobrze wiesz że to nie miało prawa przetrwać... To nie miało przyszłości... Po prostu już tego nie czuje... Kocham cię, ale nie tak jak ty mnie. Kocham cię po przyjacielsku i mam nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na naszą przyjaźń...
Chłopak chwilę milczał patrząc się w swoje buty.
-Harry, chce zostać sam... Nie idź za mną i powiedz Nick'owi, żeby też zostawił mnie w spokoju...- Ethan nie patrząc mi w oczy odszedł, a ja zacząłem się zastanawiać czy to aby na pewno był dobry wybór.
Zjechałem plecami po ścianie, a do pokoju wszedł rozpromieniony Will.
-Czyli zerwaliście?- widząc moją mine, zmienił nastawienie- posłuchaj, z Ethanem pogodzisz się za dwa, góra trzy dni, więc nie ma co się przejmować na zapas. Może i Ethan był zauroczony, ale przez to chwilowe uczucie nie zniszczy, przecież waszej przyjaźni- lekko uniosłem kącik ust doceniając jego starania, a on wstał i wyciągnął rękę w moją stronę- no koniec tego pocieszania. To był pierwszy i ostatni raz, rozumiesz?
-Tak- zaśmiałem się cicho i złapałem rekę, by brunet pomógł mi wstać.
-A teraz ja pójdę spać, a ty grzecznie obudzisz mnie na zbiórkę- rzucił się na łóżko, a ja wróciłem do Nick'a.
CZYTASZ
Life Is Cruel
Teen FictionHarry po chwili bliskiej śmierci, zgadza się na ucieczkę od ojca, dzięki czemu zaczyna nowe życie. Nie spodziewa się jednak, że ten rok przyniesie mu więcej wrażeń, niż każdy inny.