Gdy się przebudziłem miejsce obok mnie było puste i zimne.
Wywnioskowałem, że Ethan wstał zrobić śniadanie lub poprostu poszedł do domu nie chcąc mnie budzić.
Sięgnąłem po telefon leżący na szafce i zobczyłem wiadomość od Ethana.
Ethan: tak słodko spałeś, że nie miałem serca cie budzić. Mam nadzieje, że mi to wybaczysz ;)
Zaśmiałem się pod nosem i szybko wysłałem odpowiedź.
Ja: Oj nie wiem czy ci wybacze ;)
Wyszedłem z konserwencji i weszłem na grupe klasową.
Akira: Nie wierze, znowu zmienili termin wycieczki ugh.
Ja: Jakiej wycieczki.
Nick: A ten jak zawsze o niczym nie wie. Mamy wycieczke w maju.
Ja: A którego?
Akira: 15
Ethan: Czyli za trzy tygodnie.
Mia: Brawo umiesz liczyć. Czemu na tej grupie nie odzywa się nikt, oprócz waszej czwórki?
Nick: Nie mam pojęcia.
Ja: Było miło, ale spadam.
Nie czekając na odpowiedzi wyłączyłem telefon i odstawiłem go na bok. Do mojego pokoju wleciał Fafik, pies Hervey'a, który już piąty raz zmienił mu imię.
-No czeeeeeeść- posadziłem psa na łóżku, a ten radośnie polizał mnie po twarzy- zaraz wróce, tylko ide się wykąpać.
Udałem się do łazienki, zmieniając po drodze z mojego pokoju brudne ubrania. Wsadziłem je do pralki i odkręciłem kran.
Przeglądałem się sobie w lustrze i zauważyłem, że połowa mojej szyi jest pokryta malinkami, a na obojczyku widnieje ślad szminki.
Nie pamiętałem całej imprezy więc lekko się zdziwiłem.
Gdy włożyłem dłoń pod wode ta była już ciepła, więc otworzyłem szerzej kabine i weszłem do środka, rozluźniając się pod ciepłą wodą.-Hej gdzie idziecie?- zapytałem, gdy przez lekko uchylone drzwi zauważyłem zamieszanie.
-Jedziemy do Bena, odzyskać twojego brata- odparł w biegu Hervey.
-Jade z wami- zerwałem się z łóżka i w pośpiechu ubrałem buty.
Wsiadłem z Hervey'em na jeden motor i ruszyliśmy.Wpadliśmy bez zastanowienia do środka, gdzie zastaliśmy poobijanego Leona, który kleczał pośród napakowanych mężczyzn, którzy po zauważeniu nas już nie śmiali się w głos. Nad Leonem stał nie kto inny, a Ben.
-O przyszliście w samą pore- zaczął z uśmieszkiem Ben, po chwili zauważyłem, że trzyma w ręce pistolet.
-Ben, nie rób głupot!
-Zamknij się! Ty dla mnie jesteś już nikim!- Hervey spuścił głowe lecz nie odsunął się. Widać było, że to go zabolało.
-Czego chcesz?!- zawołałem wychodząc krok na przód.
-Ciebie. Albo ty, albo twój brat.
-Nie...
-Tak. Licze do trzech. Raz...- chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co- dwa...- Leon podniósł zakrwawioną twarz i lekko pogiwał nią patrząc mi w oczy.
-Dobrze, dobrze. Masz mnie, ale odłóż ten pistolet.
-Podjedź- obróciłem się i spojrzałem na Hervey'a, a ten tylko wyciagnął rekę lecz ja wiedziałem, że musze zrobić co słuszne. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę Bena- Dobry chłopiec- pogładził wierchem dłoni mój policzek na co odwrociłem głowe.
-Niestety troszkę ci to zajęło, więc- po wielkiej hali rozbiegł się huk.
Ben pociągnął za spust śmiejąc się, a Leon leżał bezwładnie na ziemi.
Padłem na kolana i doczołgałem się do brata, a po chwili podbiegł Hervey.
Położyłem jego głowe na moich kolanach i praktycznie nic już nie widząc przez łzy, zobaczyłem, że Ben zbliża się z nożem.
Bez namysłu sięgnąłem po pistolet Hervey'a i strzeliłem mu prostu w ramię, przez co padł na ziemie.
Ostrożnie położyłem głowe brata na ziemi i rzuciłem się na niego okładając go gdzie popadnie pięściami.
Gdy jego koledzy chcieli mnje odciągnąć do akcji ruszył gang Hervey'a.
Ben sięgnął noża, po czym wbił mi go w uda.
Przyłożyłem mu pistolet do skroni i wtedy poczułem silne uderzenie w tył głowy.
CZYTASZ
Life Is Cruel
Teen FictionHarry po chwili bliskiej śmierci, zgadza się na ucieczkę od ojca, dzięki czemu zaczyna nowe życie. Nie spodziewa się jednak, że ten rok przyniesie mu więcej wrażeń, niż każdy inny.