* Chapter 1 *

1.7K 111 12
                                    

Nie mogę Was chyba dzisiaj zostawić bez pierwszego rozdziału, bo co to sam prolog?

A następny? Cóż, pomyślę...😝



Harry wysiadł z taksówki i zapłacił mężczyźnie. Tak dawno nie był w domu, ledwie kilka razy podczas całej swojej trasy koncertowej, kiedy miesiącami sypiał po hotelach, ale teraz nareszcie był z powrotem. Louis nie miał pojęcia, że przyjedzie, a przynajmniej, że nie dzisiaj, Harry chciał zrobić mu niespodziankę i właśnie dlatego przyjechał wcześniej, zostawiając dopilnowanie wszystkiego Rosie. Wiedział, że może liczyć na przyjaciółkę, w końcu i tak to właśnie ona nadzorowała jego całą trasę. Od dawna pracowała u Liama, więc to z nią przyszło pracować i Harry'emu, ale nie narzekał, chociaż faktycznie czasami byli w stanie się pozabijać.

Wszedł na podwórko, licząc, że przypadkiem jacyś paparazzi nie byli w pobliżu i nie zauważyli jego powrotu. Już i tak miał ogromny problem, żeby przemknąć przez miasto niezauważonym. Śpieszył się, żeby tutaj wrócić i nawet nie miał żadnych walizek oprócz kilku rzeczy pochowanych po kieszeniach. Przeszedł szybko kamiennymi ścieżkami, mając nadzieję, że jego mąż nie stoi w oknie i już go nie zauważył, to by mu zepsuło całą niespodziankę.

Otworzył drzwi i wszedł do domu. Można by powiedzieć, że było tutaj całkowicie cicho jeśli nie liczyć dźwięków fortepianu. Uśmiechnął się pod nosem. Już wiedział gdzie był Louis, komponował, a Harry uwielbiał kiedy to robił, mógł wtedy patrzeć na niego godzinami, zresztą cały czas mógł. Poszedł tam cicho i kiedy tylko wyłonił się zza rogu, powiedział tylko jedno słowo.

– Niespodzianka!

Louis odwrócił się w stronę tego dobrze znanego mu głosu, całkowicie odrywając swoje myśli od piosenki, która chodziła mu po głowie.

– Harry – powiedział cicho. Albo mu się śniło, albo jego skarb właśnie wrócił.

Wstał i ruszył w jego stronę, chcąc się przywitać, ale młodszy po prostu podbiegł do niego i rzucił mu się na szyję, chociaż poprawnie mówiąc, po prostu na niego wskoczył z taką siłą, że Louis cofnął się o kilka kroków, zanim złapał równowagę. Podłożył ręce pod uda Harry'ego, żeby go przytrzymać. Był ciężki, ale jemu nigdy to nie przeszkadzało.

– Myślałem, że wrócisz za kilka dni – odezwał się, wdychając jego przyjemny zapach.

– Nie mogłem wytrzymać – odpowiedział Harry, odchylając się lekko i całując mocno swojego męża. Te kilka miesięcy rozłąki, to było dla nich zdecydowanie za dużo.

Tak dobrze było czuć w końcu ciepło ciała Louisa przy swoim i wiedzieć, że teraz już każdego ranka będzie się budził obok niego, a wieczorem jak zwykle zaśnie przytulony. Spanie samemu w hotelu w ogóle nie miało uroku, choćby nie wiadomo jak luksusowy był, a to, że miał Louisa tylko na telefon, jeszcze bardziej go dobijało.

W końcu oderwał się od niego, łapiąc oddech, a szatyn postawił go na podłodze.

– Pomóc ci z bagażem? – zapytał, wiedząc ile Harry zawsze tego wszystkiego przy sobie miał.

– Nic nie mam – odpowiedział młodszy. – Wszystko przyjedzie jutro z Rosie, ale chętnie napiłbym się dobrej herbaty i popatrzył, co robisz.

Louis uśmiechnął się.

– Jeśli nie będziesz przeszkadzał – powiedział i klepnął młodszego w tyłek, na co ten podskoczył lekko i posłał szatynowi zadziorny uśmiech, po czym poszedł do kuchni.

Louis wrócił do fortepianu i usiadł przed nim, próbując sobie przypomnieć tę melodię, która chodziła mu po głowie przed tym, zanim Harry wybił go z rytmu.

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz