* Chapter 39 *

855 95 32
                                    

Czekałam na ten rozdział od samego początku, nie wiem dlaczego...

I na tą piosenkę 🙃 odkryłam ją kiedyś przypadkiem i jest idealna





Louis jak powiedział, tak zrobił i wsiadł do samolotu zaraz po programie, zostawiając Clifforda pod opieką Anne. Siedział już dobre trzy dni w przyjemnie ciepłym Los Angeles, niestety jutro musiał wracać, żeby zająć się swoim ostatnim podopiecznym, ale przez ten czas, pod czujnym okiem Jacoba, spotkał się kilka razy z Liamem, Zaynem i Niallem, którzy nadal nie byli razem i miał ochotę ich za to zabić, a nawet z Eleanor czy Rosie i tak szczerze, brakowało mu tych ludzi, zresztą został już tylko jeden odcinek, program się skończy, a on wróci do LA na dużo dłużej.

Tylko raz spotkał Harry'ego, kiedy odwiedzał pana dyrektora Payne'a w jego wielkim imperium. Minęli się bez słowa i z tego, co wiedział, Harry pokłócił się chwilę wcześniej z Liamem, i chociaż ten twierdził, że to nic takiego, to szatyn i tak domyślał się, o co poszło. Widział, że Harry coraz mniej zaczynał przypominać chłopaka, którego pamiętał, wyglądał na okropnie zmęczonego, ale on już nie zamierzał się wtrącać, to było jego życie.

Miał zamiar spędzić dzisiaj całkowicie leniwy dzień, zanim zacznie pakować walizki, ale właściwie, zamiast tylko leżeć, mógłby spróbować coś napisać. Poszedł na piętro po gitarę i parę innych rzeczy, po czym wyszedł z tym na taras, do tego przyniósł sobie jeszcze paczkę papierosów i piwo. Bezalkoholowe niestety, bo Jacob innych nie pozwolił mu kupić, a każdy alkohol, jaki Louis miał w domu, wyniósł nie wiadomo gdzie, ale cóż, musiało mu to wystarczyć i może kiedyś odzyska te całe zapasy. Rozsiadł się wygodnie i od razu zapalił papierosa, po czym wziął gitarę i zaczął bezmyślnie brzdąkać. Nie miał nic konkretnego na myśli, ale liczył, że coś jednak pojawi się w jego głowie.

Chyba trochę zapomniał, że chciał zająć się nową płytą, to wszystko, co działo się ostatnio, skutecznie mu to uniemożliwiało, ale teraz jak najbardziej mógł się na tym skupić. Kolejna odskocznia, która mu się przyda, kiedy już skończy systematycznie widywać Simona. Na szczęście, bo już miał go serdecznie dość. Mimo to był z siebie naprawdę dumny, że przetrwał te tygodnie i nawet nie dał się sprowokować, już nie mówiąc o zabiciu go i wylądowaniu w więzieniu. Zdecydowanie się uodpornił.





Harry leżał na łóżku, zastanawiając się nad tym wszystkim, co działo się w ciągu ostatnich tygodni i czekając aż to, co chwilę temu włożył do ust, zacznie działać, kilka małych, kolorowych tabletek, nie sprawdzał nawet jakich, bo po co, a jeszcze miał malutki zapasik od Nicka. To już szósty tydzień, odkąd odszedł od Louisa, za miesiąc były jego urodziny i święta, które on pewnie spędzi całkowicie sam, biorąc pod uwagę, że cały świat był na niego obrażony. Z jednej strony mógł ich wszystkich przeprosić, a z drugiej miał kurewską ochotę uciec z tego świata, odciąć się chociaż na kilka godzin i to nie pierwszy raz. Musiał się odciąć, bo już od jakiegoś czasu docierało do niego wszystko, co się wydarzyło ostatnio. To była jego wina. To on wszystko spieprzył, nie Louis, a tak bardzo chciał go o to obwinić.

Przecież to właśnie przez Louisa od kilku tygodni mieszkał w hotelu. To przez niego pokazywał się Nickiem albo innymi, przypadkowymi facetami, po czym pisali o nim, że się puszczał. To przez niego coraz częściej brał, próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia.

Przez niego, a raczej przez siebie.

Był taką porażką...

Zawiódł wszystkie osoby, które kochał.

Podszedł do jednej z na wpół rozpakowanych walizek. Chociaż był tutaj od kilku tygodni, to nadal leżały tak, jak pierwszego dnia, ale on o to nie dbał. Wyciągnął z niej jakąś płytę i włączył, raczej nie słuchał takiej muzyki, ale zdecydowanie wpasowywała się w jego nastrój. Musiał ją wziąć przypadkiem z domu, kiedy pakował się szybko, ale nie przeszkadzała mu zupełnie. Ostre dźwięki gitar i krzykliwy, szorstki głos wokalisty były idealne.

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz