Jak mnie to wkurwia, jak próbuję dodać rozdział i nie otwiera mi się opko, tylko mam ciągle biały ekran, chociaż na uszach bym stanęła🤬 ktoś też tak ma czy tylko u mnie takie 💩 się dzieje?
Louis wpadł do szpitala, przeklinając po drodze cholerne Los Angeles i te kurewskie korki, ale wreszcie dotarł na miejsce. Od razu podbiegł do jakiejś kobiety, żeby dowiedzieć się, co działo się z Harrym.
– Dzień dobry, szukam Harry'ego Tomlinsona, przywieźli go tutaj niedawno, znaczy Harry'ego Stylesa – poprawił się, a kobieta spojrzała na niego trochę za zdezorientowana.
– A pan to? – zapytała.
– Jego mąż – odpowiedział od razu szatyn.
Naprawdę cieszył się, że ich rozwód nie doszedł do skutku, może kiedyś to zrobią, ale teraz, jakby jego adwokat czuł, że coś złego się wydarzy. Miał ochotę mu za to podziękować. W ogóle miał ochotę dziękować Bogu, że jakimś cudem jeszcze byli małżeństwem, bo inaczej nic by tutaj nie zdziałał.
– Louis Tomlinson – dodał, widząc, że kobieta nadal przygląda mu się uważnie, ale po tym w końcu spojrzała w stojący przed nią monitor, szukając jakichś informacji o Harrym.
Louis patrzył na nią uważnie, a sekundy dłużyły mu się niemiłosiernie, jakby to trwało wieczność, chociaż pewnie nie minęła nawet minuta.
– Trzecie piętro, sala 315 – oznajmiła w końcu, kiedy Louis już miał ochotę zacząć ją ponaglać, bo ile można czekać, kiedy on się martwił?
Podziękował jej i ruszył do windy, wjechał na odpowiednie piętro i ruszył korytarzem, żeby znaleźć salę, w której leżał Harry, szybko jednak zorientował się, że idzie w złym kierunku i poszedł drugą stronę, aż w końcu, po przejściu jakiejś połowy korytarza, znalazł drzwi z numerem 315.
– Pan do kogo? – usłyszał, kiedy tylko złapał za klamkę. Rozejrzał się dookoła, szukając tego, kto to powiedział i natrafił wzrokiem na jakąś kobietę, zdecydowanie lekarkę, sądząc po kitlu, który miała na sobie.
– Szukam męża, Harry'ego Stylesa, powiedziano mi, że leży tutaj.
Kobieta ściągnęła wargi, po czym podeszła do niego. Wiedziała, kim był, jej córka zwariowała na punkcie tego młodego chłopaka, który teraz leżał za drzwiami i słyszała o nich co nieco. Właściwie była codziennie bombardowana jakimiś mało potrzebnymi do życia informacjami przez swoje dziecko.
– Pana mąż śpi – odpowiedziała.
– Co z nim? – zapytał zaraz szatyn.
Dawno w swoim życiu nie bał się tak, jak teraz, do tego nienawidził szpitali, w nich nigdy nic nie kończyło się dobrze.
– Jego stan jest stabilny, ale myślę, że kiedy tylko dojdzie do siebie, powinien pójść na terapię.
– Terapię? – zapytał zaskoczony szatyn, a kobieta też przez chwilę patrzyła na niego lekko zdezorientowana. Była przekonana, że wiedział, dlaczego ten chłopak, ściślej jego mąż, się tutaj znalazł.
– Przedawkował, dlatego tu trafił – odpowiedziała.
Louis zająknął się przez moment, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Szczerze powiedziawszy, w tym momencie miał tylko ochotę wsiąść w samochód i pojechać do tego cholernego Nicka, żeby go zabić za to, co zrobił Harry'emu.
– Ale wyjdzie z tego? – wydusił w końcu z siebie.
– Jest młody i silny – odpowiedziała. – Może pan do niego zajrzeć, ale zaraz proszę mnie znaleźć, musimy zająć się formalnościami.
CZYTASZ
We can learn to love again [Larry]
Fanfiction[[ Love you like a love song - część 3 ]] Louis Tomlinson - znany piosenkarz, wyoutowany gej, prywatnie spełniony i kochający mąż. Harry Styles - wchodząca gwiazda muzyki biegająca wszędzie z tęczową flagą, może odrobinę ekscentryk, oczko w głow...