* Chapter 48 *

1.1K 87 12
                                    

Harry od rana miał pełne ręce roboty, bo większość ich gości zjawia się w ich domu już dzisiaj. Odkąd tylko się obudził, siedział w kuchni, zamiast spędzać czas ze swoim mężem, a jego wysłał po ostatnie zakupy. Oczywiście złożył mu życzenia i wręczył prezent, ale i tak na wieczór planował jeszcze mały dodatek i tutaj potrzebował małej pomocy Rosie, która i tak zaraz miała wpaść, złożyć życzenia szatynowi. Pewnie ich drzwi dzisiaj nie będą się zamykać, a telefon będzie się urywał, jeśli już tak nie było. 

Ledwie o niej pomyślał, od razu usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie oderwał się od przygotowywania przekąsek i poszedł otworzyć, wpuścił dziewczynę do środka, a ta od razu rzuciła mu się na szyję. 

– Ja do Louisa – oznajmiła, odsuwając się.

– Poszedł po zakupy – odpowiedział Harry. 

– Och, w takim razie to dla ciebie – powiedziała, podając mu niewielką papierową torbę, ale zanim Harry zdążył ją odebrać, cofnęła rękę. – O czym nie wiem? – zapytała, patrząc na niego uważnie. 

Styles odruchowo przewrócił oczami, a nie, czekaj, wróć, on był znowu Stylesem-Tomlinsonem, ale postanowił jej powiedzieć, w końcu i tak wszyscy do jutra będę poinformowani. 

– Pogodziliśmy się. 

Rosie od razu spojrzała na niego kompletnie zaskoczona, otwierając szeroko usta. 

– Ale tak... Całkiem? – zapytała po chwili. 

– Całkiem – odpowiedział z dumą Harry, uśmiechając się jak szeroko, a sekundę później usłyszał ogłuszający pisk i Rosie ponownie rzuciła mu się na szyję. Zaśmiał się, przytulając ją, chyba nawet jego relacje z przyjaciółmi wróciły już do normy. 

Chwilę później dziewczyna znowu się odsunęła i uśmiechnęła wymownie. 

– W takim razie masz – oznajmiła, podając mu to, co miała kupić. 

Harry od razu zerknął do środka, upewniając się, że to było właśnie to, czego oczekiwał i na szczęście Rosie się spisała. 

– Idź do kuchni – powiedział. – Zaraz do ciebie przyjdę. 

Ruszył na górę, żeby zanieść pakunek i ukryć go dobrze przed szatynem. Wszedł do ich sypialni i rozejrzał dookoła, zastanawiając się przez chwilę, garderoba chyba odpadała i po małym namyśle postanowił wepchnąć to pod materac łóżka, po czym szybko wrócił do Rosie, która właśnie wyjadała mu coś z lodówki. 

– Przyjdziesz jutro? – zagadnął. 

– Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna, zamykając lodówkę i odwracając się do niego. – Nie przegapiłabym takiej imprezy. Swoją drogą, kiedy wszyscy przyjeżdżają? 

– Rodzina Louisa już dzisiaj południu, a moi rodzice jutro rano – poinformował ją. 

– Czuję, że to będą ciekawe święta – zaśmiała się i Harry pokiwał głową, wracając do przekąsek, których przygotowanie zostawił chwilę temu. Był ciekawy, jak to wszystko będzie wyglądało, bądź co bądź dawno nie spędzali świąt w tak dużym gronie. 






Kilka godzin później w ich spokojnym domu zapanował istny chaos, dzieciaki robiły, co chciały, a siostry Louisa co chwilę wykłócały się o byle jaką bzdurę i chyba właśnie to Harry mógł nazwać tą świąteczną magią. Nawet Clifford po początkowej radości ewakuował się gdzieś i wrócił, dopiero kiedy nastała jego pora jedzenia. W końcu, przy jako takiej wieczornej ciszy, udało im się obejrzeć jakiś świąteczny film i wreszcie wszyscy zaczęli rozchodzić się do łóżek. 

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz