* Chapter 2 *

1.5K 108 17
                                    

Ile idzie paczka z UK? Chcę w końcu moją czapkę!!!!!!!! 

Jest i nasza ulubiona bohaterka 😁



Louis obudził się nad ranem z Harrym śpiącym na jego klatce piersiowej, a raczej z Harrym śpiącym na poduszce na jego klatce piersiowej i leżącym na poprzek łóżka.

– Serio? – zaśmiał się.

Ten chłopak chyba nigdy z tego nie wyrośnie, zawsze wędrował po całym łóżku, co było naprawdę urocze, a do tego ślinił się i Louis czuł to na swojej jeszcze miejscami wilgotnej koszulce. Do tego jeszcze przybierał wtedy tak wymyślne pozy, że zawsze potrafił zaskoczyć nimi szatyna.

Louis powoli wysunął się spod śpiącego chłopaka i wyszedł z łóżka, po czym wymknął się z sypialni i zamknął za sobą drzwi. Jego wena wróciła i musiał to wykorzystać, a nie miał zamiaru budzić przez to swojego męża. Zszedł na parter, szybko zrobił sobie kawę i usiadł przed fortepianem, było już jasno, ale gdyby nie nagły pomysł w jego głowie mógłby pospać jeszcze ze dwie godziny.

Zapisał kilka nut i zagrał je raz, a potem kolejny i następny, a melodia coraz bardziej zaczęła się pojawiać najpierw w jego myślach, a potem na kartce.

Nie zwracał uwagi na to ile czasu minęło od kiedy tutaj przyszedł, jego kawa wystygła całkowicie i nawet nie pamiętał, że ma ją wypić, dopiero kiedy drzwi jego domu się otworzyły, zdał sobie sprawę, która była godzina.

– Dzień dobry, panie Tomlinson – usłyszał.

– Witaj, Lynda – powiedział do swojej gosposi, która pojawiała się tutaj kilka razy w tygodniu.

Od razu ruszyła w innym kierunku, więc tylko odprowadził ją wzrokiem. Lynda z reguły potrafiła rozmawiać z nim godzinami, ale czasami miała humor właśnie taki, jak dzisiaj i po prostu jak najszybciej chciała wykonać swoje obowiązki.

Dopiero teraz sięgnął po kawę i wypił kilka łyków, po czym znowu ją odłożył, ale zanim wrócił do pisania, usłyszał ciche kroki bosych stóp i po chwili Harry owinął swoje ręce wokół niego.

– Co my tu mamy? – zapytał od razu, wpatrując się w kartki z nutami, ale za chwilę przyszło mu do głowy coś zupełnie innego. – Wyjdźmy gdzieś wieczorem.

– To znaczy? – zapytał szatyn.

– Na randkę – odpowiedział młodszy. – Może do jakiejś restauracji? – zaproponował, całując Louisa w policzek. – Zrobię śniadanie. Na co masz ochotę?

– Obojętnie – powiedział szatyn. – Coś dobrego i chyba powinniśmy zadzwonić i zarezerwować stolik.




Harry nie miał dzisiaj zbyt wiele czasu i zamiast spędzić go z mężem, musiał zaraz po śniadaniu spotkać się z Rosie i Liamem, żeby załatwić te wszystkie pokoncertowe formalności, na szczęście wieczorem wybierali się do restauracji i Styles już nie mógł się tego doczekać. Wszedł do dobrze znanego mu studia, gdzie już czekał na niego Payne.

– Cześć, Liam – przywitał się z przyjacielem i przytulił go.

Dawno go nie widział, będąc na wyjeździe, ale teraz musiał koniecznie ich odwiedzić. Liama, Zayna i Nialla. Przez ten czas już przyzwyczaił się do tego, że ta trójka była razem i naprawdę z ciekawością obserwował ich związek. Pierwszy raz spotkał się z tym, żeby ktoś żył w trójkącie i był zaskoczony, jak oni świetnie się dogadywali.

– Witaj, Harry – odpowiedział Payne.

Odsunął się od młodszego i wskazał mu miejsce przy sporym stole w sali konferencyjnej, na którym już leżało pełno dokumentów.

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz