* Chapter 11 *

1.1K 91 9
                                    

To jeszcze raz wesołych świąt 🐣

Piosenka na dzisiaj no candle no light uuuuu😁



Harry czuł się naprawdę źle, kiedy w końcu się obudził, a sprawdzał godzinę i było już prawie południe. Pokulał się jeszcze kilka minut po łóżku, aż w końcu zmusił się do wyjścia z niego. Zdecydowanie musiał iść do kuchni i poprosić kogoś z załogi o jakieś tabletki na kaca. Powinien też przysiąc sobie, że już nigdy więcej się tak nie upije, ale pocieszał go fakt, że Niall pewnie czuł się tak samo. Kolejnym, co miał zamiar zrobić, było poszukanie swojego męża, ale zanim w ogóle zacznie, powinien się ubrać.

Podszedł do walizki, której nawet jeszcze nie rozpakował i otworzył ją nogą, po czym schylił się, krzywiąc na nagły ból głowy. Wziął jednak kilka przypadkowych ubrań i poszedł z nimi do łazienki. Prysznic też dobrze by mu zrobił. Starał się wykrzesać z siebie trochę więcej energii, żeby go wziąć i w końcu, po kilku minutach mu się udało. I może poczuł się po nim odrobinę lepiej. Ubrał się i wyszedł na zewnątrz, starając się zlokalizować kuchnię. To nie tak, że już kilka razy zgubił się na tym jachcie, był zdecydowanie za duży i miał zbyt wiele zakamarków.

– O, czekaj – zwrócił się do kogoś z załogi, kto właśnie przechodził. – Potrzebuję czegoś na kaca, macie coś? – zapytał.

– Oczywiście, zaraz przyniosę – odpowiedział chłopak i zniknął, a Harry odetchnął z ulgą. Na szczęście nie będzie musiał sam szukać kuchni.

Chłopak wrócił praktycznie chwilę później i podał Harry'emu szklankę wody i tabletki. Ten wziął je i połknął od razu, po czym podziękował mu, a gdy ten chciał odejść, postanowił zapytać go o coś jeszcze.

– Gdzie jest Louis?

– Pan Tomlinson jest na dworze, na leżakach – powiedział tamten, a Harry przytaknął i od razu ruszył w tamtym kierunku, drogę stąd na zewnątrz akurat znał.

Od razu zmrużył oczy, kiedy ostre słońce zaświeciło mu prosto w twarz, ale nie zamierzał już się wracać, tylko pokonał dwa rzędy schodów, żeby znaleźć się na jednym z wyższych pięter. Louis faktycznie leżał tam na leżaku i rozmawiał przez telefon, a Liam moczył się w basenie. Harry podszedł do swojego męża i usiadł mu na kolanach, zwijając w kłębek. Miał nadzieję, że to pomoże mu poczuć się trochę lepiej.

– Jasne – odpowiedział szatyn i Harry odruchowo nadstawił uszu. Ciekawość czasem była jego zmorą, ale skoro byli małżeństwem, to wszystkie sprawy uznawał za wspólne. – Przemyślę to i omówimy to dokładnie, kiedy tylko wrócę. 

Młodszy zmarszczył brwi. Czy Louis rozmawiał właśnie ze swoim menagerem Joelem? 

Tomlinson zaśmiał się. 

– Tak, Simon będzie jak zwykle największym problemem, ale może... Nie wiem, przemyślę to, mamy jeszcze trochę czasu. 

Tym razem Harry podniósł wzrok. Nie bardzo słyszał, o czym mówił Joel, ale ciekawiło go to cholernie. Musiał go wypytać, kiedy tylko się rozłączy. 

– Tak, dokładnie... Wzajemnie miłego dnia, do usłyszenia – powiedział Louis i po chwili odłożył telefon. – Jak się spało? Wyglądasz tragicznie. 

– I tak się czuję – odpowiedział Harry. – Z kim rozmawiałeś? 

– Z Joelem. Brałeś coś? Naprawdę wyglądasz tragicznie, może powinieneś się jeszcze położyć? 

– Nic mi nie będzie – stwierdził od razu młodszy. – O czym? – dopytał.

– Nic ciekawego – odpowiedział Tomlinson, obejmując swojego męża zwiniętego w kłębek. 

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz