* Chapter 51 *

1K 84 22
                                    

No i po świętach, nareszcie koniec walania się po kanapie... 





Kiedy tylko Harry i Louis dotarli do hotelu i zakwaterowali się w nim, praktycznie od razu ruszyli na stok. Zdecydowanie im tego brakowało. Szaleli, ile się dało, a potem w hotelu dosłownie padli jak zabici, po czym kolejnego dnia, kiedy tylko wstali, znowu ruszyli jeździć na nartach. Oboje byli już poobijani i zmęczeni, ale to nie zmieniało faktu, że w hotelu mieli jeszcze ciekawsze zajęcie. Nadal zdecydowanie nadrabiali te kilka ostatnich tygodni, jednak żaden z nich absolutnie nie narzekał na taki rozkład zajęć, w końcu to był czas dla nich, zanim wezmą się do pracy. Poza tym odbudowywanie małżeństwa wymagało poświęceń.

Harry wrócił z łazienki po szybkim prysznicu, ubrany jedynie w bieliznę, ale nie potrzebował niczego więcej, bo pewnie i tak jego mąż szybko go jej pozbawi, i ułożył się wygodnie na łóżku obok niego. Louis miał na sobie spodnie od piżamy, ale tylko dlatego, że niedawno zamówił im coś do jedzenia i po prostu nie powinien paradować nago przed obsługą. Objął młodszego ramieniem, a Harry automatycznie zaczął obrysować palcem tatuaż na jego klatce piersiowej.

– Chciałem z tobą o czymś porozmawiać – powiedział i Harry zerknął na niego pytająco. Momentalnie trochę się przestraszył, ale miał nadzieję, że to nie było nic poważnego. – Już kiedyś o tym rozmawialiśmy.

Tym razem Harry odruchowo zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, o co chodziło.

– Coś się stało? – zapytał odruchowo.

– Nie, po prostu miałem czas pomyśleć o tym, o czym kiedyś wspominałeś.

Z każdą chwilą Harry był coraz bardziej skołowany, nie wiedząc, o czym mówił jego mąż, ale jakoś czuł, że to nie będzie nic dobrego. Jego serce już waliło jak oszalałe z przerażenia.

– Louis, o czym ty mówisz? Powiedz w końcu – nakazał swojemu mężowi, ale musiał to wreszcie wiedzieć.

– Chodzi o to, że... – zawahał się szatyn. – Pamiętasz, jak na Hawajach pierwszy raz wspomniałeś o... – urwał i Harry dosłownie wstrzymał oddech. – O dziecku.

I w tym momencie, zamiast wypuścić powietrze z płuc, młodszy wstrzymał je jeszcze bardziej. Spojrzał na Louisa wielkimi, przerażonymi oczami, ale absolutnie nie wierzył, że to on poruszył ten temat. Sam już dawno przestał o nim wspominać, a tym bardziej teraz, kiedy byli skłóceni.

– No i? – zapytał, starając się zachęcić go do dalszego mówienia.

– Myślałem o tym – powiedział starszy.

Harry usiadł na łóżku, wpatrując się w niego intensywnie, ale Louis zamilkł, czekając na jakąś reakcję młodszego.

– Chciałbyś tego? – zapytał w końcu Harry. – Żebyśmy mieli dziecko?

– A ty byś chciał? – odpowiedział pytaniem Louis, na co Harry momentalnie pokręcił głową.

– Nie chodzi o to, czego ja chcę, tylko ty – powiedział.

Louisa coś ścisnęło w żołądku. Nie wiedział, dlaczego tak trudno mu się o tym rozmawiało, ale ten pełen oczekiwania wzrok Harry'ego mówił mu, że zrobił dobrze, poruszając ten temat.

– Myślałem o tym – powiedział, trochę już się w tym motając. – Jeśli ty chcesz...

– Nie, Louis – odpowiedział od razu Harry, przykładając mu dłoń do ust. – Ty musisz tego chcieć, nie ja – powtórzył.

Szatyn milczał przez chwilę, patrząc na młodszego uważnie, a żołądek Harry'ego dosłownie ściskał się ze strachu i podekscytowania, w końcu złapał dłoń Stylesa i odsunął od swoich ust, jednocześnie kiwając głową.

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz