* Chapter 41 *

897 91 24
                                    

Ale mi się spać chce już.... Nie moja pora...

Branoc 🙃




Louis przełożył trochę swój powrót do Londynu, ale w końcu musiał tam lecieć, bo przecież kręcili finał i nie miał wyboru. Zostawił Harry'ego pod opieką matki, która co chwilę informowała go o jego stanie. Tomlinson tylko raz był przy nim, kiedy ten był świadomy, a przynajmniej częściowo. Drugiego dnia pobytu w szpitalu miał jakiś atak, z którym praktycznie nie mogli sobie poradzić, napad lęku, jak nazwał to lekarz, ale tak się złożyło, że on akurat był wtedy w szpitalu i to właśnie on uspokajał Harry'ego tuląc go do siebie i szepcząc do ucha, że wszystko jest dobrze i nic się nie dzieje. Wątpił, że Harry to pamiętał, był za bardzo nafaszerowany lekami, ale to tylko działało na jego korzyść, nie chciał, żeby młodszy pamiętał. W końcu jednak wylądował w Londynie i właśnie siedział obok Simona, ostatni już raz w tym programie. Był ciekawy, kto wygra. 

Harry w tym czasie siedział na szpitalnym łóżku, był już tutaj od kilku dni i trochę zaczynał mieć dość tego pomieszczenia, ale przynajmniej codziennie odwiedzali go Niall i Rosie, i jego mama, która codziennie tłukła mu do głowy, jak źle zrobił, ale on to wiedział, już zrozumiał, nawet więcej, przestraszył się, że przez własną głupotę mógł wylądować na tamtym świecie. Przychodził nawet Liam i Zayn, ba, nawet Eleanor tutaj była, ale nie było tego, na kogo naprawdę czekał i wątpił, że przyjdzie, chociaż gdzieś w jego głowie tliła się mała iskierka nadziei. Wiedział, że Louis był teraz w Londynie, przecież jego przyjaciele właśnie oglądali tutaj finał X Factora, upewniając się, że na pewno mogą, a Harry się zgodził, chociaż kiedy tylko pokazywali szatyna, czuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. 

Przeprosił już ich wszystkich i wyglądało na to, że mu wybaczyli, Harry jednak nadal czuł się trochę niezręcznie w ich towarzystwie. Tak bardzo spieprzył.

– O cholera – odezwała się Rosie, kiedy ogłoszono, że wygrał ten chłopak, którego Louis był opiekunem. – Ale ekstra – ucieszyła się i Harry sam uśmiechnął się lekko, widząc, jak szczęśliwy był w tym momencie Louis. 

Kiedyś, lata temu, sam prawie był na miejscu tego chłopaka, ale on nie miał szczęścia, przynajmniej wtedy, on raczej w tamtym momencie zaczął odbywać swoją kilkuletnią karę, nałożoną na niego przez Simona tylko dlatego, że był zakochanym nastolatkiem. 

Westchnął ciężko, a Niall odruchowo zerknął na niego i to spojrzenie momentalnie zmieniło się z zaciekawionego na pytające. 

– Co jest? – odezwał się. 

– Nic – odpowiedział odruchowo Harry. 

– Mów, przecież widzę – powiedział blondyn i Harry westchnął po raz kolejny. 

– Chodzi o to, że... – zająknął się. – Wiem, że was przeprosiłem za swoje zachowanie, byłem głupi i dziwię się, dlaczego jeszcze przy mnie jesteście... Ale jesteście, mimo wszystko... Chodzi o to, że najbardziej boli, że tak bardzo zraniłem Louisa, że nawet nie przyszedł.

Niall spojrzał na przyjaciela z dziwną miną, bijąc się z myślami czy mu powiedzieć. Odruchowo zerknął jeszcze na Rosie, która też wyglądała, jakby zastanawiała się, czy uświadomić Harry'ego, ale chyba powinni, zasługiwał na to, poza tym, może to wreszcie coś zmieni.

– Nie wiesz o tym ode mnie, ale Louis jest tutaj od samego początku – odezwał się Horan. – Codziennie rozmawia z lekarzem o tym, jak się czujesz, to on to wszystko wyciszył, nikt nie ma pojęcia, że tutaj wylądowałeś i dlaczego. On był tutaj pierwszy, kiedy tylko cię tu przywieźli. Przecież to... – zawahał się przez moment, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego Harry o tym nie wie, czyżby nie pamiętał? – To on cię uspokajał, kiedy miałeś ten atak paniki.

We can learn to love again [Larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz