- Widzę, że wysoko postawiłaś sobie cel.- odparł Aberforth prześwietlając mnie wzrokiem.- Tak jak zawsze. Muszę wstać z martwych i nie ważne czy jednak poślą mnie do Azkabanu czy nie, ale chcę tak jak reszta... być na swoim procesie.- powiedziałam już będąc przygotowana na wszystko.- Masz racje za długo tu siedzę.
- Nie zapomnij o mnie.- uśmiechnął się Dumbledore.- Nie chodzi mi o to żebyś tu została...- zaczął się plątać.
- Tak, tak. Tylko żebym wpadła na ognistą i uwierz na pewno to zrobię.- powiedziałam i podeszłam do kominka.
- Nie chcę słyszeć o tobie w Proroku nic złego.- powiedział na zakończenie starzec i podał mi proszek Fiuu.
Nabrałam go do ręki brudząc rękawiczkę. Weszłam do kominka i wypuściłam proszek z dłoni i poczułam szarpnięcie. Mijałam kominy aż trafiłam do tych z ministerstwa. Wyszłam z zielonych płomieni i ruszyłam przed siebie delikatnie się rozglądając.
Ostatni raz z własnej woli byłam tu kiedy Syriusz umarł. Nic się tu nie zmieniło. Poczta z jednego wydziału po drugiego była przekazywana przez samoloty. Gdy przybyłam w to miejsce z Voldemortem ceglane ściany oraz fontanna były zniszczone, ale zostały już odbudowane. Gwar, który składał się z kroków i rozmów ludzi był bardzo przytłaczający. Zauważyłam czarodziejów siedzących w kawiarni, którzy gawędzili z sobą oraz popijali kawę i czytali gazety.
Gdy byłam coraz bliżej fontanny rozmowy ucichły. Wielu czarodziejów przyglądało się mojej osobie. Nikt nie szeptał, wszyscy patrzyli na mnie tak, choćby zobaczyli ducha. Nie rozglądałam się po czarodziejach i czarownicach szłam przed siebie, prosto do celu.
Kiedy weszłam do windy wybrałam odpowiednie piętro. Jadąc tą magiczną puszką słuchałam jakiejś melodyjki, która leciała z głośnika.
Winda stanęła, a drzwi się rozsunęły. Przed mną były poustawiane biurka, przy których siedzieli ludzie i przybijali pieczątki. Gdy tylko postawiłam krok, każdy z biurokratów na mnie spojrzał. Niektórym na widok mojej osoby wyleciały pieczątki z rąk.
Przechadzałam się czerwonym dywanem prosto do biurka kobiety, która jedyna na mnie nie patrzyła. Gdy przystanęłam do niej nie zdążyłam się nawet odezwać, a:
- Była pani umówiona?- zapytała się mnie kobieta dalej na mnie nie patrząc.
- Niestety nie.- powiedziałam pewnym siebie głosem.
- Pan Minister jest zajęty i nie może przyjmować pobocznych odwiedzin.- sekretarka wyrecytowała te zdanie. Dało się poczuć, że jest znudzona i często wypowiada te słowa.
- Myślę, że znajdzie trochę czasu dla Raveny White.- powiedziałam z lekkim uśmiechem, a gdy kobieta usłyszała moje imię i nazwisko zastygła. Przestała nawet wertować dokumenty. Powoli zaczęła unosić swój wzrok i napotkała moje spojrzenie.
W jej oczach ujrzała zdziwienie i przerażenie. Zastanawiałam się czy drugą emocję spowodował fakt, że jestem uznana za martwą, a stoję cała i zdrowa czy przez to, że jestem córką Voldemorta.
Kobieta nacisnęła ręką na przycisk od mikrofonu.
- P-Panie Kin- King- Kingsley. Myś- myślę, ż- że po- po- powinien P- Pan przy- przyjść.- wyjąkała sekretarka do mikrofonu.
Zaledwie po paru sekundach drzwi się otwarły i wyszedł przez nie Shacklebolt.
- Co jest tak pilne, że...- mężczyzna nie dokończył, ponieważ ujrzał mnie. Jego reakcja była podobna do sekretarki jedynie u niego nie dostrzegłam przerażenia tylko radość. Uśmiechnęłam się delikatnie.
CZYTASZ
Zabijać siebie od środka
Fanfiction"Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a w szczególności tych co żyją bez miłości" Co by było gdyby zmienić zakończenie książki "Czy mogę nazwać cię ojcem?". Czy losy głównej bohaterki potoczyły by się tak samo? Draco Malfoy byłby z Raveną? Czy Wh...