Rozdział 21. Zaklęcia

108 5 0
                                    


Zmieniłam pobrudzone krwią rękawiczki. Przy tej czynności ubolewałam nad dwiema sinymi dłońmi...

Zrób coś miłego...

Przypomniałam sobie całą rozmowę z dyrektorami. Uśmiechnęłam się gdy w głowie pojawił mi się pewien plan. Ubrałam się w dostojne, białe ubrania i ruszyłam do Wielkiej Sali.

Stałam w mroku sali zaklęć. Nauczyciel mnie nie widział, jednak ja słyszałam i widziałam wszystko. Uśmiechałam się gdy zobaczyłam jak uczniowie uczą się lewitacji piór. Tyle wspomnień idzie za jednym zaklęciem...

- To wszystko.- odparł radośnie Fliwick.- Możecie już iść.

Uczniowie zaczęli wychodzić, a gdy w sali został jedynie profesor wyszłam z cienia. Wystraszyłam przy tym lekko Filiusa, który trzymał się za serce.

- Moja droga!- oddychał ciężko nauczyciel. Uśmiechnęłam się, a mężczyzna zaczął opanowywać strach.

- Dobrze Pana widzieć w tej Sali.- uśmiechnęłam się i dotknęłam ławy.- Wspaniale było tu siedzieć i słuchać o zaklęciach. Byliśmy tacy niewinni...- zatraciłam się w wspomnieniach.

- Dziecko, dziecko...- zaśmiał się Flitwick i stanął na stosie ksiąg.- Uczę tyle lat w tych murach i żaden z moich uczniów mnie nie zadziwił tak jak ty. Nie ma drugiej takiej. Żałuje, że nie mogę nauczać twojego potomka.- zaśmialiśmy się oboje.- Nie żartuje. Naprawdę liczyłem, że kiedyś będę mógł ponownie denerwować się czy uśmiechać z dumy na widok wyczynów małego/małej White.

- Profesorze...- westchnęłam i pokręciłam głową.- Zmieniając temat. Jak pan się miewa? Jak zdrowie?

- Dziecko... starość nie radość.- zaśmialiśmy się.- Posiwiałem.- wskazał na ciemnoszare włosy.

- A co by powiedział Pan na urlop?- spytałam unosząc brew do góry.- Takie pół roku.

- ale ja nie mogę...

- A gdybym znalazła zastępstwo?- spytałam. Wiedziałam dokładnie, że go zainteresuję.

- Proponujesz mi oddanie mojego stanowiska w twoje ręce?- zapytał. No tak opiekun Ravenclaw nie może być głupi. Filius domyślił się od razu.- Ministerstwo, Hogwart jako dyrektor. Chcesz jeszcze uczyć. Nie sądzisz, że to za dużo?- zapytał z lekką obawą.

Wcale nie było za dużo. Miałam na wszystko czas. Z resztą trochę rozrywki przed śmiercią mi nie zaszkodzi.

- Zapewniam Pana, że dam radę.- wypięłam dumnie pierś.- Jednak to Pana decyzja czy iść na wakacje. Od tylu lat Pan ciężko pracuje.- uśmiechnęłam się pokrzepiająco.

- A może lepszym pomysłem będzie Slughorn...

- Zapewniam Pana iż Horacy świetnie się tu bawi. Oboje go znamy i wiemy, że lubi po marudzić.- Filius zaśmiał się na moje słowa.- Dlatego proponuje Panu.

- A myślisz, że sobie poradzisz?- odparł poważnie po czym oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.- Kto jak nie ty... Tyle ile ty uczyniłaś, żaden czarodziej nie był w stanie. Najbardziej dziwi mnie to, że jesteś oddana przyjaciołom. Wszystkim. Szanujesz ich i wspierasz.

- Są dla mnie jak rodzina.- uśmiechnęłam się.

- Na temat rodziny... Przemyśl czy jej nie założyć. Naprawdę świat przyjmie jeszcze jedną psotnicę.- zaśmiał się Flitwick z nadzieją w głosie.- Z chęcią uczyłbym twoje dziecko.

- Zastanowię się...- odparłam, choć wiedziałam, że nawet jeśli to nigdy by to nie nastąpiło. Powód pierwszy geny Voldemorta. Powód drugi moja bliska śmierć.

- Słyszałem z pewnego źródła, że brakuje ci rozrywki...

- Minerwa ma zdecydowanie za długi język.- zaśmialiśmy się oboje.

- Wracając do two... Pani propozycji. Jeżeli zajmie Pani moje miejsce, a ja mogę odpocząć choćby te pół roku... to z chęciom skorzystam.- zszedł z książek i stanął przed mną.

- Cieszę się, że rozważył Pan moją propozycję. Jak tylko Pan przemyśli datę swojego wyjazdu. Proszę do mnie przyjść, a ja już wszystko załatwię.- uśmiechnęłam się i wyszłam zostawiając go z swoimi myślami.

Ruszyłam do mojego gabinetu. Na moje usta wstąpił uśmiech. Czułam się dobrze. Tak lekko i beztrosko. Może faktycznie coś pomogło...

- Co wymyśliłaś?- spytał Snape, gdy za biurkiem ściągnęłam rękawiczki. Moje dłonie były mniej sine.

- Dałam urlop Flitwickowi. Zajmę jego miejsce.- odwróciłam się do portretu ojca.- Rozrywka mi się przyda.

- Tak, bo ja faktycznie się świetnie bawiłem.- przewrócił oczami Severus.- Wszyscy byli idiotami...

- A ja?- spojrzałam na niego oczami szczeniaczka.

- Byłaś mniejszym kretynką niż inni.- uśmiechnął się szelmowsko, a ja przymrużyłam oczy.

Przez otwarte okno wleciała brązowa sówka i upuściła plik dokumentów na moje biurko. Dałam jej krakersa, a ona po zjedzeniu go odleciała. Rozpakowałam papiery odwiązując linę jaką były spięte.

- Co to za papiery?- spytał Snape z zaciekawieniem.

- Mam ciekawą dla ciebie nowinę...- uśmiechnęłam się przebiegle i podeszłam do portretu.- Zmieniam nazwisko.

- Znalazłaś męża?!- spytał z ciekawością Fineas.

- Nie.- zaśmiałam się.- Gdy tylko je podpisze.- chwyciłam pióro i zanurzyłam w kałamarzu.- Będę...- złożyłam podpisy na trzech kartkach.- Ravena White... Snape.- uśmiechnęłam się do portretu.

- Po co to zrobiłaś?- zmarszczył brwi. Gdzieś tam jednak widziałam, że jego kącik ust drgnął do góry.

- Ponieważ... Mój ojciec był wspaniałym i odważnym człowiekiem. Pragnę aby te nazwisko na pewno zapadło w pamięć czarodziejów.- w moich oczach można było dostrzec łzy. Pragnęłam tak bardzo, aby tu był. Z mną. Ponownie na mnie nakrzyczał czy prychnął pod nosem coś, że się mażę.- Tęsknie za tobą...

- Nie maż się.- odparł odwracając głowę. Zaśmiałam się i wytarłam oczy. Wychwyciłam różdżkę.- Nie waż się mnie przyzywać! Wiesz, że ja za tobą też... tęsknie.- odparł, a ja odłożyłam przedmiot.

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz