Rozdział 20. Przyjaciele wiedzą najlepiej

102 4 0
                                    


Następnego dnia. Gdy tylko się obudziłam wzięłam długą, zimną kąpiel. Zimna woda, pozwoliła mi na przemyślenie wszystkiego co kłębiło się w mojej głowie.

Ciało oplotłam ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Nie zdążyłam nawet sięgnąć po ubranie, gdy w moje drzwi ktoś zapukał. Podeszłam z ciekawością do drzwi. Trzymając ręcznik, aby mi nie spadł.

- Harry?- zdziwiła mnie jego obecność o tak wczesnej porze.

- Mogę wejść?- spytał z nadzieją w głosie, a ja odsunęłam się od wejścia sygnalizując zaproszenie.

- Coś się stało?- zmarszczyłam brwi i zamknęłam drzwi od mojej komnaty.

- Em... właściwie to tak jakby podsłuchałem rozmowę Malfoy' a z Flitwikiem.- podrapał się po karku Potter.- Mówił, że na lekcji Finnigan słyszał węża, a żaden Ślizgon czy Gryfon nie przyznał się, że posiada takowe zwierzątko. Kiedy Malfoy zorientował się, że podsłuchuje powiedział mi, że chcesz z mną mówić.- zakończył swoją wypowiedź i uśmiechnął się nikle.

- Tak... Herbaty?- zapytałam wskazując na kanapę.

- Chętnie.- uśmiechnął się do mnie, a ja dzięki magii zaczęłam przygotowywać dwie filiżanki.

- Skoro nikt nie przyznaje się do węża... Proszę cię abyś udał się z mną do Komnaty Tajemnic.- zdziwienie przemknęło przez twarz Harry' ego.

- Sądzisz, że...

- Tak. Mógł mieć dzieci.- oparłam się o fotel.- Bazyliszka można było okiełznać. Jednak takie małe gadziny nie będą nikogo słuchać. Dlatego chciałabym, abyś pomógł mi prześwietlić Komnatę w poszukiwaniu tej pozostałości po Bazyliszku.- zaśmiałam się nieswojo.

- Dlaczego ja?- spytał unosząc brew.

- Już walczyłeś z jednym więc widok nowych nie zrobiłby na tobie wrażenia, a raźniej jest w dwójkę.

- Jak za starych dobrych lat.- zaśmiał się, choć dało się wyczuć lekki niepokój.- Jak chcesz to załatwić? Ja mam lekcje.

- Spokojnie. Odwołam je, albo ktoś na ten jeden dzień zajmie twoje miejsce.- uśmiechnęłam się i już chciałam zabierać filiżanki, gdy padło pytanie.

- Nie może pójść ktoś inny? Ron i Hermiona też tam byli po kieł Bazyliszka.- Potter próbował się wymigać od spotkania z dziećmi naszego przyjaciela z drugiej klasy.

- Mowa węży i umiejętność wychodzenia z opresji to przydatne cechy.- spojrzałam na niego przez ramię.- Przecież Pan Potter jest nieustraszony.- zaśmiałam się i odwróciłam do niego.

- Bardziej... to jednak chce ci zaproponować kogoś kto zna się na magicznych roślinach i również stworzeniach. Zielarstwo, eliksiry... mogłyby być przydatne.- stresował się Harry.

- Masz na myśli Neville' a?- dopytywałam. Nie wiedziałam o co chodziło mojemu przyjacielowi.

- Myślałem... o takim jednym... wkurzającym blondynie...

- Przepraszam, że ci przerwę Harry.- wtrąciłam się i zarzuciłam maskę obojętności.- Nie ma takiej możliwości. Pan Malfoy ma swoje zadanie i niech się nim zajmie.

- Po prostu się przyznaj, że dalej coś do niego czujesz...- Potter patrzył na mnie znaczącym wzrokiem. Nie raz byłabym w stanie wyjawić najskrytsze sekrety przez tak wymowny wyraz twarzy...- Jestem twoim przyjacielem. Hermiona i Ron również. W trójkę widzimy co się dzieje. Powiesz coś na ten temat w końcu, bo zapewne zżera cię to od środka.- w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mam rękawiczek. Odwróciłam się jak najszybciej mogłam i wyczarowałam dwie rękawiczki. Założyłam je i wróciłam do przyjaciela. Jak dobrze, że tego nie zauważył. Wzięłam herbaty i położyłam je przed nim. Usiadłam na krześle i myślałam nad tym co mu odpowiedzieć.

- Wyrzuty sumienia.- burknęłam w gorący napój.

- Jak to? Mówiłaś, że z każdym rozmawiałaś...- Potter nachylił się w moją stronę odnajdując kłamstwo.

- Prawie z każdym.- odwróciłam wzrok i upiłam gorący napój.- Znasz moją dumę i wiesz, że nie będę rozmawiać z Panem Malfoy' em.

- Posłuchaj Rav.- Harry dotknął mojej dłoni, na co lekko się wzdrygnęłam.- Jestem ja, Ron i Hermiona. Mów jeśli czegoś potrzebujesz.- uśmiechnął się pokrzepiająco.

No i nagle złapał mnie silny kaszel. Zasłoniłam usta rękawiczką. Gdy napad zniknął ujrzałam na ręce krew.

- Rav! Co ci się dzieje?!- spytał przerażony Potter i dotknął mojego czoła.- Super... jak nie dłonie to kaszel mnie wsypie.- pomyślałam i przewróciłam oczami.

- Nic. Nie przejmuj się.- machnęłam od niechcenia.

- Chyba żartujesz. Masz krew na rękawiczce.- mówił dalej przerażony i mi się uważnie przyglądał.- Jesteś chora?

- Spokojnie. To nie jest żadna choroba, po prostu tak mam.- uśmiechnęłam się aby stworzyć pozory.

- Pamiętaj... zawsze możesz mieć w nas wsparcie.- uśmiechnął się, bo wiedział, że ze mną nie wygra.- Będę u siebie...- wyszedł zostawiając mnie samą z swoimi myślami.

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz