Rozdziała 17. Ulewa

134 8 0
                                    


Kiedy odgarnęłam mokre włosy z twarzy wyjęłam różdżkę.

- Aquamenti.- wypowiedziałam zaklęcie, a Malfoy był cały mokry.- Nie radzę z mną zadzierać.- ostrzegłam go i poprawiłam ubranie.

- Ah tak?- na ustach miał cwany uśmiech.- Aquamenti.- kolejna fala wody oblała mnie, a Draco zaczął uciekać.

- Przesadziłeś.- zrzuciłam z siebie jego marynarkę i zaczęłam rzucać w niego zaklęciami.

Ganialiśmy się wokół fontanny. Cali przemoknięci. W głowie odzywał mi się głos rozsądku... Kobieto jest dorosła! Zignorowałam go. W pewnym momencie złapałam Malfoy' a. Jako iż padał deszcz kamienie na dziecińcu były mokre. Ślizgaliśmy się oboje. Kiedy próbował dalej się ze mną przekomarzać. Pośliznęłam się, ale Malfoy złapał mnie w ostatniej chwili. Ktoś by powiedział, że wygląda to jak scena z taniego romansidła. Deszcz, dwoje ludzi, kobieta leżąca w ramionach mężczyzny, a on pochyla się nad nią. Jednak ja widziałam tylko jego oczy. To rozbrajające spojrzenie.

- Jak pierwszego dnia szkoły.- zaśmiał się delikatnie nie przerywając kontaktu wzrokowego.

W jego ramionach mój cały ból zniknął. Czułam się bezpieczna i pełna życia. Nie rozumiałam tego. Jednak otrzeźwiałam gdy Malfoy delikatnie zaczął się do mnie przybliżać. Wstałam i zdjęłam buty.

- Ja...- próbował coś powiedzieć.

- Przypominam Panie Malfoy, że ma Pan o dziesiątej zajęcia.- odparłam surowym głosem i z powrotem ubrałam maskę obojętności.- Dobranoc... Chodź Duch.- wzięłam kota na ręce i wyminęłam Dracona.

Po wejściu w mury szkoły ból wrócił. Odstawiłam kota, który patrzył się na mnie z zawodem. Nie wiem kompletnie jak, ale to widziałam.

- Muszę się wysuszyć.- ruszyłam do gabinetu.

Następnego dnia krążyłam po gabinecie. Nie wiedziałam za co się zabrać. Miałam trochę papierkowej roboty, ale zaprzątały mnie myśli.

- W głowie ci się jeszcze nie zawróciło?- zapytał portret Severusa.

- Nie. Dziękuje za troskę.- posępniałam i usiadłam za biurkiem.

- Ciekawe jak się spiszesz moja droga. Hogwart tak dawno nie miał dyrektorki...

- Dziękuje za wsparcie Fineasie.- zaczęłam wertować papiery. Po chwili zaczęłam kaszleć.

- Wszystko dobrze?- zapytał Dumbledore.

- Silencio, Colloportus.- machnęłam różdżką.- Jest coraz gorzej.- odparłam zdejmując rękawiczki.- Może któryś z was wie co to.

- Myślę, że moglibyśmy pomóc.- Dumbledore popatrzył na portret Severusa.

- Kochana nie chce cię niepokoić, ale... Co się dzieje z twoją drugą dłonią?- po słowach Fineas spojrzałam na zdrową rękę, która nagle zaczęła sinieć.

- Jak to możliwe?- zapytałam siebie oglądając dłoń.

- To wyrzuty sumienia.- odparł Snape.

- Co? Ja nie mam...

- Masz i doskonale o tym wiesz. Żyjesz z poczuciem winy przez to, że odeszłaś.- kontynuował Snape.

- Nawet jeżeli to, to jest uczucie, a nie jakaś choroba.- zmarszczyłam brwi.

- Masz racje... to uczucie, ale ono zżera cię od środka.- zaznaczył Dumbledore.

- Skąd o tym wiesz?- zapytał przyglądając się portretowi.

- Bo mnie też zjadało.- zobaczyłam jego martwą dłoń.- Nie zauważyłaś przez to, że dowiadywałaś się o swoich rodzicach. Nienawidziłaś mnie, bo zataiłem dla ciebie ważną informacje. Moje posunięcie dotknęło mnie w wakacje. Widziałem, że taki moment nastąpi i zacząłem się obwiniać, że ci nie powiedziałem, a wtedy było już za późno. Kiedy byłaś w szóstej klasie został mi rok życia. Wiedziałem, że Voldemort chce mnie zabić, i że, i tak zginę.

- Więc uknuliście plan.- spojrzałam na dłonie.

- Tak.- odparł Severus.- Czy wiesz ile ci zostało?

- Rok...- posmutniałam i starałam się nie dać się ponieść emocją.

- Nie...- słowa Dumbledore' a zbiły mnie z tropu.- Też tak myśleliśmy. Jednak jest pewne wyjście z tej sytuacji.

- Jakie?- wstałam z krzesła.- Próbowałam się ukarać na wszelkie sposoby jednak nie udawało mi się. Chciałam trafić do Azkabanu byle żeby nie oglądać cierpienia innych przez to, że mnie nie było.

- Musisz przestać czuć się winna.- odparł Snape.

- Hahahahah.- zaśmiałam się.- Żarty jakieś? Mówisz właśnie o czymś niemożliwym.

- Ten urok trafia w ludzi, którzy są osłabieni.- mówił Albus.- Przypomnę ci, że nie masz rodziny, która cię wspiera...

- Mam przyjaciół, a oni mi wybaczyli.- wtrąciłam się.

- Tak? A ty sobie wybaczyłaś?- zapytał Severus.- Może i rozmawiasz z tą trójcą i innymi, ale przypomnę ci, że jest tam pewien blondyn, który...

- Nie mów o nim!- zagroziłam palcem.

- A więc o to chodzi.- wytrzeszczył oczy Dumbledore.- Ty się nie obwiniasz za przyjaciół, ani za twoją oschłość. Ty się obwiniasz...

- Dyrektorze.- popatrzyłam na niego groźnie.

- Myślisz, że zrujnowałaś mu życie.- dokończył, a mi spłynęły łzy po policzkach.

- To my was zostawimy.- odparł Fineas i zniknął wraz z innymi dyrektorami przechodząc do innego obrazu. Zostałam tylko ja, Snape i Dumbledore.

- Nic nie rozumiecie!- opadłam bezsilna na krzesło.

- To nam wytłumacz.- spojrzał na mnie spokojnie Severus.

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz