Perspektywa Harry' ego:- Harry! Tutaj!- krzyknęła Hermiona.
Nadszedł pierwszy września. Z samego rana ruszyłem na stacje Kings Cross. Gdy się na niej znalazłem, poczułem się tak, jak jedenaście lat temu. Dostałem się na peron dziewięć i trzy czwarte. Tam czekała na mnie dobrze mi znana lokomotywa. Jej lakier błyszczał w świetle dnia.
Przez natłok myśli nie zauważyłem gdy pociąg zaczął ruszać. Więc czym prędzej wraz z moim bagażem wskoczyłem do środka. Rozejrzałem się w jej wnętrzu stawiając walizkę przy nodze. Z porannego oszołomienia wyrwała mnie moja przyjaciółka. Ruszyłem do niej.
- Hej.- odparłem wchodząc do przedziału.
W środku siedziała Hermiona, Ron, Luna i Neville. Nie spodziewałem się, że i Longbottomów spotkam ponownie w Hogwarcie.
- Miło cię widzieć stary.- poklepał mnie po plecach mój przyjaciel i wskazał miejsce. Usiadłem gdy odłożyłem bagaż na półkę.
- Nie wiedziałem, że tu będziecie.- powiedziałem patrząc na moich dobrych znajomych.
- Em... nie tylko u ciebie była McGonagall.- odparła Luna zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Przyjęła nas na posadę nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami.- uśmiechnął się Longbottom.
- Oboje?- zdziwiłem się unosząc jedną brew.
- Tak.- uśmiechnęła się Luna łapiąc Nevilla za dłoń.- Ja zajmę się starszymi...
- A ja młodszymi.- wzruszył ramionami czarnowłosy chłopak.- A ty?
- Obrona przed czarną magią.- podrapałem się po głowie.- Nie wiem czy dobrze mi to wyjdzie.
- Masz świetny przykład... Lupin. Jeden z najlepszych.- odparła Hermiona radośnie na wspomnienie trzeciego roku.
- Też czujecie, ze czegoś brakuje?- zapytał Ron zagłębiając się w siedzenie.- A raczej kogoś...
- Tak... szkoda, że jest ministrem magii. Dla niej McGonagall również nalazłaby stanowisko. Eliksiry... na przykład.- Luna posmutniała.
- Ciężko pracuje. Poza tym słyszałem, że wpadła w szał.- podrapałem się po karku.
- Jak to?- Hermiona pochyliła się w moją stronę.- O co?
- McGonagall chciała kogoś jeszcze wziąć z ministerstwa.- wzruszyłem ramionami.- Może to było jakieś ważne stanowisko.
- Hmm... wracamy tam...- zamyślił się Neville.- Tam gdzie wszystko się zaczęło i skończyło. Będzie mi brakować tych ludzi z innych domów. Rywalizacji podczas gry Quidditcha, zdobywania punktów czy nawet bycia denerwowania się przez Ślizgonów.
- Tak tego ostatniego na pewno...- zaśmiała się Hermiona, a wraz z nią wszyscy w przedziale.
- I miny Malfoy' a gdy Ravena go sprowadzała na parter.- śmiała się dalej Luna.
- Wiecie co?- wstałem i spojrzałem na wszystkich.- Będę tęsknić za Malfoy' em.- śmiałem się, ale jedynie ja. Gdy spojrzałem po znajomych wszyscy wpatrywali się w coś lub kogoś za mną. Przestałem się śmiać i powoli się odwróciłem.
- Dobrze wiedzieć... Potter.- odparł właśnie... kto? Malfoy. Na twarzy miał ten swój cwaniaczkowaty uśmiech.- Dojeżdżamy na miejsce.- powiedział i zniknął w sąsiednim przedziale.
- Czy ja mam zwidy?- wytrzeszczyłem oczy przyglądając się przyjaciołom.
- Nie masz Harry... Też go widziałam.- powiedziała oniemiała Hermiona.
- Nie ma Hogwartu bez Malfoy' a.- powiedział Ron będąc w ciągłym oszołomieniu.- Po co on tu jest?
- Za pewno po to co my.- odparła Luna.
- Czego on może niby uczyć?!- zdenerwowałem się lekko.
- Eliksiry... Zielarstwo... Nie mam pojęcia.- mówiła Hermiona wciąż patrząc na drzwi.
- Myślałem, że między wami jest dobrze. Najpierw Ravena, potem praca.- kiwał głową Neville.
- To, że go znoszę nie znaczy, że się lubimy.- gdy tylko wypowiedziałem to zdanie usłyszałem gwizd lokomotywy. Dźwięk oznaczał, że jesteśmy na miejscu.
Kiedy wysiedliśmy Longbottomowie ruszyli już do powozów, a ja i moi przyjaciele układaliśmy bagaże. W troje wsiedliśmy w pierwszy powóz, który do nas podjechał. Gdy jechaliśmy wspominaliśmy stare czasy. W wspomnieniach nie mogło zabraknąć białowłosej kobiety, za którą będę tęsknił.
Wysiadając widziałem jak McGonagall ściska rękę Malfoy' a, który z lekkim uśmiechem się wita. Mężczyzna ruszył w stronę Wielkiej Sali. Ja z przyjaciółmi ruszyłem w stronę profesorki.
- Dzień dobry Pani profesor.- powiedziałem ściskając jej dłoń.
- Pan, panie Potter również jest od teraz profesorem.- skinęła głową kobieta.- Cieszę się, że widzę całą waszą trójkę z powrotem w tym miejscu. Zajmie Pan miejsce obok przyjaciela.- wskazała dłonią na Rona. Ruszyliśmy do Wielkiej Sali.
- Harry.- szturchnął mnie w ramie Weasley gdy zmierzaliśmy do stołu.- Nie chcę cię denerwować, ale...
- Ale będziesz siedział obok mnie.- prychnął Malfoy patrząc na mnie zza stołu nauczycielskiego.
- Witajcie.- obok Malfoy' a siedział Flitwik, który skinął głową w naszą stronę.
- Dzień dobry.- odparła Hermiona i poszła się przywitać z profesorem.
- Nie gryzę.- skrzyżował ręce na klatce piersiowej Dracon.
- Dasz radę.- szepnął mi na ucho Ron i zajął swoje miejsce. Ignorując wszystko wokół usiadłem na wyznaczonym mi przez McGonagall miejscu.
- Za parę minut przybędą uczniowie.- powiedziała Minerwa wchodząc do sali.
Kobieta usiadła po drugiej stronie stołu obok krzesła dyrektorskiego.
- Przepraszam jeśli temat jest niewygodny, ale...- pochyliłem się aby spojrzeć na McGonagall.- ... nie zajmuje Pani krzesła dyrektora?
- Nie. Zostawiam je puste licząc na to, że dyrektor Hogwartu zaszczyci nas wizytą.- powiedziała z smutnym uśmiechem kobieta.
~ ~ ~
Dużo zdrowia kochani! <3
CZYTASZ
Zabijać siebie od środka
Fanfiction"Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a w szczególności tych co żyją bez miłości" Co by było gdyby zmienić zakończenie książki "Czy mogę nazwać cię ojcem?". Czy losy głównej bohaterki potoczyły by się tak samo? Draco Malfoy byłby z Raveną? Czy Wh...