Rozdział 14. Jak za dawnych lat

138 7 0
                                    




Perspektywa Harry' ego:

- Harry! Tutaj!- krzyknęła Hermiona.

Nadszedł pierwszy września. Z samego rana ruszyłem na stacje Kings Cross. Gdy się na niej znalazłem, poczułem się tak, jak jedenaście lat temu. Dostałem się na peron dziewięć i trzy czwarte. Tam czekała na mnie dobrze mi znana lokomotywa. Jej lakier błyszczał w świetle dnia.

Przez natłok myśli nie zauważyłem gdy pociąg zaczął ruszać. Więc czym prędzej wraz z moim bagażem wskoczyłem do środka. Rozejrzałem się w jej wnętrzu stawiając walizkę przy nodze. Z porannego oszołomienia wyrwała mnie moja przyjaciółka. Ruszyłem do niej.

- Hej.- odparłem wchodząc do przedziału.

W środku siedziała Hermiona, Ron, Luna i Neville. Nie spodziewałem się, że i Longbottomów spotkam ponownie w Hogwarcie.

- Miło cię widzieć stary.- poklepał mnie po plecach mój przyjaciel i wskazał miejsce. Usiadłem gdy odłożyłem bagaż na półkę.

- Nie wiedziałem, że tu będziecie.- powiedziałem patrząc na moich dobrych znajomych.

- Em... nie tylko u ciebie była McGonagall.- odparła Luna zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Przyjęła nas na posadę nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami.- uśmiechnął się Longbottom.

- Oboje?- zdziwiłem się unosząc jedną brew.

- Tak.- uśmiechnęła się Luna łapiąc Nevilla za dłoń.- Ja zajmę się starszymi...

- A ja młodszymi.- wzruszył ramionami czarnowłosy chłopak.- A ty?

- Obrona przed czarną magią.- podrapałem się po głowie.- Nie wiem czy dobrze mi to wyjdzie.

- Masz świetny przykład... Lupin. Jeden z najlepszych.- odparła Hermiona radośnie na wspomnienie trzeciego roku.

- Też czujecie, ze czegoś brakuje?- zapytał Ron zagłębiając się w siedzenie.- A raczej kogoś...

- Tak... szkoda, że jest ministrem magii. Dla niej McGonagall również nalazłaby stanowisko. Eliksiry... na przykład.- Luna posmutniała.

- Ciężko pracuje. Poza tym słyszałem, że wpadła w szał.- podrapałem się po karku.

- Jak to?- Hermiona pochyliła się w moją stronę.- O co?

- McGonagall chciała kogoś jeszcze wziąć z ministerstwa.- wzruszyłem ramionami.- Może to było jakieś ważne stanowisko.

- Hmm... wracamy tam...- zamyślił się Neville.- Tam gdzie wszystko się zaczęło i skończyło. Będzie mi brakować tych ludzi z innych domów. Rywalizacji podczas gry Quidditcha, zdobywania punktów czy nawet bycia denerwowania się przez Ślizgonów.

- Tak tego ostatniego na pewno...- zaśmiała się Hermiona, a wraz z nią wszyscy w przedziale.

- I miny Malfoy' a gdy Ravena go sprowadzała na parter.- śmiała się dalej Luna.

- Wiecie co?- wstałem i spojrzałem na wszystkich.- Będę tęsknić za Malfoy' em.- śmiałem się, ale jedynie ja. Gdy spojrzałem po znajomych wszyscy wpatrywali się w coś lub kogoś za mną. Przestałem się śmiać i powoli się odwróciłem.

- Dobrze wiedzieć... Potter.- odparł właśnie... kto? Malfoy. Na twarzy miał ten swój cwaniaczkowaty uśmiech.- Dojeżdżamy na miejsce.- powiedział i zniknął w sąsiednim przedziale.

- Czy ja mam zwidy?- wytrzeszczyłem oczy przyglądając się przyjaciołom.

- Nie masz Harry... Też go widziałam.- powiedziała oniemiała Hermiona.

- Nie ma Hogwartu bez Malfoy' a.- powiedział Ron będąc w ciągłym oszołomieniu.- Po co on tu jest?

- Za pewno po to co my.- odparła Luna.

- Czego on może niby uczyć?!- zdenerwowałem się lekko.

- Eliksiry... Zielarstwo... Nie mam pojęcia.- mówiła Hermiona wciąż patrząc na drzwi.

- Myślałem, że między wami jest dobrze. Najpierw Ravena, potem praca.- kiwał głową Neville.

- To, że go znoszę nie znaczy, że się lubimy.- gdy tylko wypowiedziałem to zdanie usłyszałem gwizd lokomotywy. Dźwięk oznaczał, że jesteśmy na miejscu.

Kiedy wysiedliśmy Longbottomowie ruszyli już do powozów, a ja i moi przyjaciele układaliśmy bagaże. W troje wsiedliśmy w pierwszy powóz, który do nas podjechał. Gdy jechaliśmy wspominaliśmy stare czasy. W wspomnieniach nie mogło zabraknąć białowłosej kobiety, za którą będę tęsknił.

Wysiadając widziałem jak McGonagall ściska rękę Malfoy' a, który z lekkim uśmiechem się wita. Mężczyzna ruszył w stronę Wielkiej Sali. Ja z przyjaciółmi ruszyłem w stronę profesorki.

- Dzień dobry Pani profesor.- powiedziałem ściskając jej dłoń.

- Pan, panie Potter również jest od teraz profesorem.- skinęła głową kobieta.- Cieszę się, że widzę całą waszą trójkę z powrotem w tym miejscu. Zajmie Pan miejsce obok przyjaciela.- wskazała dłonią na Rona. Ruszyliśmy do Wielkiej Sali.

- Harry.- szturchnął mnie w ramie Weasley gdy zmierzaliśmy do stołu.- Nie chcę cię denerwować, ale...

- Ale będziesz siedział obok mnie.- prychnął Malfoy patrząc na mnie zza stołu nauczycielskiego.

- Witajcie.- obok Malfoy' a siedział Flitwik, który skinął głową w naszą stronę.

- Dzień dobry.- odparła Hermiona i poszła się przywitać z profesorem.

- Nie gryzę.- skrzyżował ręce na klatce piersiowej Dracon.

- Dasz radę.- szepnął mi na ucho Ron i zajął swoje miejsce. Ignorując wszystko wokół usiadłem na wyznaczonym mi przez McGonagall miejscu.

- Za parę minut przybędą uczniowie.- powiedziała Minerwa wchodząc do sali.

Kobieta usiadła po drugiej stronie stołu obok krzesła dyrektorskiego.

- Przepraszam jeśli temat jest niewygodny, ale...- pochyliłem się aby spojrzeć na McGonagall.- ... nie zajmuje Pani krzesła dyrektora?

- Nie. Zostawiam je puste licząc na to, że dyrektor Hogwartu zaszczyci nas wizytą.- powiedziała z smutnym uśmiechem kobieta.


~ ~ ~

Dużo zdrowia kochani! <3

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz