Rozdział 7. Praca i nowy dom

145 12 2
                                    




Rano wraz z Aria pojechałam do Ministerstwa. Rozdzieliłam się z przyjaciółką gdy byłam na drodze do gabinetu Ministra Magii.

- Byłam umówiona na dziewiątą.- powiedziałam od razu, kiedy podeszłam do biurka sekretarki Kingsley' a.

- Pan Minister czeka.- powiedziała Brook otwierając mi drzwi.

- Dziękuje.- weszłam do biura.- Dzień dobry.- odparłam i zdjęłam biały płaszcz.

- Witaj.- Shacklebolt był jakiś zamyślony oraz został zawalony różnymi papierami.- Przepraszam cię za ten bałagan, ale...

- Nie ma sprawy.- usiadłam naprzeciwko Kingsley' a.- Jesteś Ministrem i masz pracę ja to rozumiem.

- Już mam tego dość.- mężczyzna opadł bez sił na krzesło.- Miałem być tymczasowym Ministrem, a siedzę tu już pięć lat. Gdy mi proponowano tą posadę moim celem było odnalezienie ciebie i ułaskawienie oraz zesłanie wszystkich śmierciożerców do Azkabanu. Wszystko osiągnąłem, a teraz nie wiem jak mam sobie z tą resztą poradzić.- zakrył twarz w dłoniach. Miałam wrażenie, że nie mówi na serio. Wstałam i przejrzałam papiery.

- Grunt to dobra segregacja.- machnęłam różdżką, a dokumenty posegregowały się tematycznie.- Wolne posady... CV... emerytury... problemy i nie ważne.- wskazywałam na konkretną kupkę papierów.- Wszystko od razu lepiej widać. Chcesz ziółek na uspokojenie?

- Właściwie to poproszę.- zalałam mu napój i podałam do ręki. Upił łyk i spojrzał na mnie.- Raveno nie mam już na to sił jestem za stary.

- Nie mów tak świetnie się trzymasz.- uśmiechnęłam się obserwując mężczyznę zza papierów.

- Powinien na moje stanowisko przyjść ktoś młody. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o Knocie. Komentowałaś, że jest za stary i się nie nadaje...

- No dobrze, ale to był Knot. Mimo iż jestem tu od wczoraj to wiem, że lepiej ty tym wszystkim zarządzasz.- oparłam w pełni szczerze, a na ustach mężczyzny pojawił się cwany uśmiech.

- Co uważasz o tej sprawie?- podał mi jakieś akta.- Przeczytaj i wydaj wyrok.

- Powinien pracować.- w karcie było zapisane, że Jack Lin został oskarżony o molestowanie przez swoją sekretarkę i wiele czarodziejów wniosło, że powinno się zwolnić Jacka za ten haniebny czyn. Jednak mężczyzna idealnie spisywał się w departamencie tajemnic.

- Dlaczego przecież oskarżono go o molestowanie. Wytłumacz mi co zrobiłabyś na moim miejscu?- odparł Kingsley i przybliżył się do mnie.

- Odparłabym, że mężczyzna jest zasłużonym pracownikiem i przysłużył się Ministerstwu więc oskarżenie jakiejś sekretarki o molestowanie nie wpłynie na jego posadę. Gdyż każdy jest niewinny póki nie udowodni się mu winy. Jeśli nie ma żadnych dowodów na to, że się dopuścił tego czynu nie ma podstaw aby go zwalniać.- powiedziałam wzruszając ramionami i oddałam akta w ręce Shacklebolta.

- Dziękuje... Zanim cokolwiek powiesz daj mi dokończyć.- oparłam się o oparcie krzesła i przyglądałam się rozwojowi wydarzeń.- Przez grzeczność nie powiesz mi, że jestem stary.- zaśmiał się.- Ale ja tak sądzę i naprawdę chciałbym komuś oddać tą posadę, ale nie byle komu. Przez wydarzenia jakie działy się przez pięć lat myślałem co by było gdybyś nie zniknęła. Uważam tak jak kiedyś, że jesteś mądrą przywódczynią i właśnie ciebie widzę za tym biurkiem...

Gdy Kingsley skończył mówił zastygłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. On przecież właśnie zasugerował abym została kolejnym Ministrem Magii. Nie docierało to do mnie i nie byłam w stanie mu nic odpowiedzieć. W końcu jestem w świecie żywych dopiero dwa dni, a już takie rzeczy się dzieją.

- Wiem, że to poważna posada, ale uwierz mi nie znam nikogo lepszego na to miejsce jak nie ciebie. Zrób to dla mnie i zajmij to krzesło. Nie tylko chodzi o twój umysł, ale również o umiejętności magiczne. Wiesz dobrze, że jesteś wstanie stawić czoła każdemu zagrożeniu. Zgadzasz się?- patrzył na mnie błagalnym wzrokiem Shacklebolt.

- Naprawdę... jest mi miło, że tak myślisz...

- Nie obchodzi mnie czyją jesteś córką. Zrozum nie geny cię czynią ale czarodziej, który cię wychował... ja... nie znałem silnego czarodzieja. Gdy wszystko wyszło teraz na jaw dowiedziałem się o planie Dumbledore' a i Severusa. Snape był tajemniczy, ale to on wychował ciebie... i otwarcie powiem, że jesteście jak dwie krople wody. Może nie z wyglądu, ale z zachowania. Jeszcze raz...- zaśmiał się.- ... porównasz się do Voldemorta, a cię stąd wyrzucę.

- Dobrze już nie wspomnę.- uśmiechnęłam się.- Naprawdę chcesz abym zajęła twoje miejsce?

- O niczym innym nie marzę.- uśmiechnął się szeroko.- To jak przyszła Pani Minister?- wyciągnął do mnie rękę.

- Zgoda.- uścisnęłam jego dłoń.

Po tym zajściu i uzupełnieniu masy papierów trzeba było ogłosić zmianę. Kingsley poinformował mnie, że Minister Magii ma swój własny dom. Jednak ja stwierdziłam, że nie chcę wielkiej posiadłości i pozostawiłam ją wolnostojącą. Shacklebolt w tym jednym dniu pomógł mi znaleźć mały domek, który oboje uznaliśmy za niezwykły.

Następnego dnia wstałam wcześnie i poleciałam do Ministerstwa. Popołudniu odbędzie się wywiad z mną oraz Kingsley' em. Dzięki metamorfomagi przebrałam się bardziej elegancie ubranie (oczywiście białe) i ruszyłam na plac z fontanną. Masa czarodziejów z różnych gazet już się ustawiła z swoimi magicznymi piórami. Na miejscu również była ogromna ilość ludzi nie tylko z ministerstwa, ale również czarodzieje i czarownice zamieszkujący Anglię.

- Jesteśmy tutaj wszyscy, aby ogłosić pewne zmiany.- na podest wkroczył Kingsley.- Na sam początek chciałbym państwu podziękować za to, że pięć lat temu wybrano mnie na tymczasowego Ministra Magii. Za mojej kadencji działy się przeróżne rzeczy. Gdy te pięć lat upłynęło stwierdziłem, że powinienem odejść na emeryturę. Za to na moje miejsce nie widziałbym innej osoby niż... Raveny White.- Shacklebolt ustąpił mi miejsca, a mnie oślepiła masa fleszy.

- Drodzy Państwo.- zabrałam głos.- Jest mi niezmiernie miło, że dostałam możliwość pełnienia roli tak ważnej osoby w Wielkiej Brytanii. Mogę powiedzieć, że będę starała się aby każdemu czarodziejowi i czarownicy żyło się jak najlepiej. Czy mają państwo do mnie jakieś pytania?- nastał przeogromny szum każdy mówił na raz i robiono jeszcze więcej zdjęć.- To może Pan.- wskazałam na mężczyznę, który się najbardziej pchał.

- Prorok Codzienny. Czy nie boi się Pani objąć tak ważnego stanowiska patrząc na to co działo się pięć lat temu?

- Gdy były Minister Magii zaproponował mi tą posadę byłam zdziwiona, tak jak zapewne większość z państwa. Jednak stanowisko Ministra Magii jest ciężką pracą i pochłania masę czasu. Zawsze patrzyłam na dobro innych niż na własne. Pięć lat temu wyznawałam tą zasadę i dalej będę ją wyznawać. Mogą państwo być pewni, że nie zawiodę.- skończyła odpowiadać i wskazałam na czarownice blisko mnie.

- Magazyn Czarownica. Większość naszych czytelników chciałaby wiedzieć dlaczego Pani wróciła... Nie ułożyła już Pani sobie życia przez te pięć lat?

- Tak naprawdę przez te pięć lat nie robiłam nic innego niż siedziałam i myślałam. Wróciłam gdyż zdałam sobie sprawę, że opuściłam wiele osób...

- A czy w takim razie...- odezwał się ktoś z końca tłumu.- ... nie zostawisz nas ponownie?- gdy się przyjrzałam ujrzałam tak dobrze znane mi okrągłe okulary.

- Pan Potter jak i reszta z państwa może być pewny, że już nigdy nie zniknę.- uśmiechnęłam się i zeszłam z podestu.

Zabijać siebie od środkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz